Jeśli Polska nie dostarczy szybko harmonogramów dochodzenia do poszczególnych etapów wdrożenia dyrektywy o obiektach dużego spalania, Unia nie przyzna nam długich okresów przejściowych w tym zakresie.
Konieczność szybszego wdrażania unijnego prawa o redukcji emisji siarki,
azotanów i pyłów z zakładów energetycznych mogłaby popsuć kondycję ekonomiczną
sektora. Wiele ciepłowni i elektrociepłowni realizuje obecnie własne kosztowne
plany inwestycyjne. Wcześniej musiały zainwestować w bardzo kapitałochłonne
technologie związane z ograniczaniem emisji. Wiele ciepłowni i elektrociepłowni
mogłoby nie wytrzymać tych obciążeń.
"Gazeta Wyborcza" dowiedziała się,
że Komisja Europejska zamierza powalczyć o dłuższe okresy przejściowe dla Polski
w rozmowach z państwami członkowskimi. Oczywiście pod warunkiem, że dostanie
przekonujący harmonogram, który będzie mogła dać stolicom jako swoistą gwarancję
kontroli nad sytuacją. W negocjacjach rozszerzeniowych Unia bardzo niechętnie
wychodzi poza "modelowe" rozwiązania wynegocjowane z częścią krajów. Unii jest
łatwiej rozciągać modelowe rozwiązania negocjacyjne na wszystkie kraje bez
uwzględniania ich specyfiki.
Komisja ostrzega, że jeśli harmonogramu nie
będzie – bądź będzie mało przekonujący – Polska może liczyć co najwyżej na
okresy przejściowe do 2015 r. Tyle mniej więcej wywalczyły Cypr i Słowenia.
Tymczasem rząd występuje w sumie o cztery specjalne rozwiązania - najdłuższy
dotyczący redukcji emisji azotanów aż do 2022 r. (liczony od 2016 r., kiedy to
wchodzą w życie postanowienia dyrektywy dotyczące azotanów). W przypadku emisji
pyłów walczymy o dziesięcioletni okres przejściowy (2008-17), a siarki na lata
2008-15.
Zdaniem rozmówców "Gazety" w Brukseli polscy negocjatorzy i
sektor energetyczny muszą się postarać i opracować wiarygodny plan dochodzenia
do poszczególnych etapów realizacji dyrektywy. Powinien być on jak najszybciej
dostarczony do Brukseli, gdyż czasu na jego rozpatrzenie – najpierw w Komisji
Europejskiej, potem w Radzie Ministrów UE – nie zostało wiele.