Rybaków w polskich portach nachodzą ludzie oferujący pośrednictwo w procedurze likwidacji kutrów. Powołują się na Agencję Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa. Za "pomoc" żądają" ok. 20 tys. zł od kutra - informuje Głos Szczeciński.
Wielu rybaków już podpisało z nimi umowy. Ostrzegamy - to oszuści, którzy usiłują wyłudzić pieniądze! - zaznacza "GS". To zwykli naciągacze - potwierdza Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w Dziwnowie. Wnioski w ARiMR każdy z armatorów może złożyć osobiście, a znaczną część wymaganych dokumentów i tak każdy zainteresowany musi kompletować sam.
Zbigniew Domaros, zastępca dyrektora Zachodniopomorskiej ARiMR podkreślił, że Agencja nie upoważniła żadnej firmy do pośredniczenia. Tam gdzie chodzi o duże pieniądze, a w przypadku likwidacji kutrów tak jest, zawsze pojawiają się dziwne firmy oferujące "pomoc" - powiedział w rozmowie z "Głosem" dyrektor Domaros. Podobnie było w przypadku składania wniosków o dopłaty do upraw. W żadnym przypadku nie upoważnialiśmy jakiekolwiek firmy do pośredniczenia. Nasi pracownicy w siedzibie Agencji w Szczecinie służą armatorom wszelką pomocą i tu należy kierować się z wnioskami. Uruchomiliśmy też punkt informacyjny w Koszalinie. Poza tym przy każdym formularzu wniosku, który armatorzy muszą wypełnić, załączona jest instrukcja informująca o tym jak to zrobić i jakie dokumenty dołączyć.
Przekazałem pisemnie pełnomocnictwa firmie ze Szczecina. Jej przedstawiciele sami mnie znaleźli - przyznaje Józef Skiba z Dziwnowa, właściciel dwóch kutrów. Podpisaliśmy umowę. Za załatwienie formalności zażyczyli sobie ok. 20 tys. od jednostki. Sam nie wiedziałbym od czego zacząć. Pan Skiba zamierza zlikwidować dwa kutry o długości ponad 24 m każdy. Po zezłomowaniu za każdą z jednostek powinien otrzymać z unijnego Funduszu Sterowania Rybołówstwem (FIFG) ok. 1,8 mln zł. W Dziwnowie większość armatorów zamierzających likwidować swoje kutry, już podpisało podobne umowy z "pośrednikami", podobnie zresztą jak ich koledzy po fachu w innych portach.