Czy Polsce grozi "strukturalna katastrofa"? Dziennikarskie badanie "Gazety" ujawnia złe przygotowanie struktur państwa do wykorzystania unijnych funduszy. Zostały raptem trzy miesiące, a w większości województw nie ma ani niezależnych ekspertów, ani komitetów sterujących. I jeszcze projektów brakuje...
Dziennikarze "Gazety" zbadali przygotowania do wykorzystania największej części unijnych funduszy strukturalnych (tzw. Zintegrowanego Programu Operacyjnyego Rozwoju Regionalnego) w dziesięciu województwach. Wniosek? Jak Polska długa i szeroka administracja państwa jest dramatycznie nieprzygotowana do sprawnego wykorzystania funduszy strukturalnych, które mają wspomóc budowę dróg, oczyszczalni ścieków czy walkę z bezrobocie. Łącznie Polska do 2006 r. ma dostać na te cele z Brukseli ponad 2,9 mld euro. To ponad 12 mld zł!
Od Annasza do Kajfasza
Okazuje się, że szwankuje praktycznie wszystko - brakuje dobrych projektów (zwłaszcza do walki z bezrobociem). W wielu samorządach panuje chaos kadrowy, gorączkowe zatrudnianie nowych pracowników. Czasami dochodzi niemal do absurdów: ocenianiem wniosków zajmują się... stażyści (to przypadek z Kielc).
Ale nawet jeśli uda się skompletować potrzebną liczbę wniosków z gmin czy przedsiębiorstw, problem zaczyna się wyżej. Bez przygotowania urzędów marszałkowskich i powołania nowych struktur do oceniania wniosków - tzw. Regionalne Komitety Sterujące i panele ekspertów - nic się nie ruszy z miejsca.
Większość samorządów wojewódzkich, które zbadaliśmy, tkwi w marazmie, nie powołuje nawet nieformalnych zespołów. Twierdzi, że czeka na dokładne wytyczne z centrali. Tylko niektóre województwa nie oglądają się na żadne wytyczne - i już powołują struktury. Ale tu znowu problem jest wyżej - nie wiadomo, co z nimi zrobi Ministerstwo Gospodarki, które odpowiada za wykorzystanie funduszy w skali kraju...
Są też inne nieporozumienia między województwami a centralą. Okazuje się bowiem, że gdzie się da, resort gospodarki chce wcisnąć do wojewódzkich struktur przedstawicieli instytucji centralnych - kosztem przedstawicieli regionów. I samorządy protestują - tak jak na Śląsku.
To nie koniec. - Przygotowania najsłabiej przebiegają w wojewódzkich urzędach pracy. Jeszcze w grudniu 2003 r. brakowało ponad połowy potrzebnych urzędników - ostrzega Tomasz Grosse, ekspert Instytutu Spraw Publicznych, w raporcie wydanym w styczniu br. Jego opinię potwierdzają nasze badania.
To nie wszystko...
Często zdarza się, że stanowiska - na których powinni zasiąść eksperci - politycy obsadzają według klucza partyjnego. Np. w Zachodniopomorskiem ośmiu na 17 członków Komitetu Sterującego pochodzi z SLD, a przedstawicielem organizacji pozarządowych jest... Liga Kobiet Polskich reprezentowana przez jej szefową (też z SLD).
Nie w każdym województwie do oceniających fundusze struktur dopuszcza się ludzi z zewnątrz - często tłumacząc to "brakiem pieniędzy". Większość urzędów marszałkowskich, gdyby tylko mogła, to wszystkie ciała obsadziłaby swoimi urzędnikami.
I tylko Ministerstwo Gospodarki (centralna instytucja odpowiedzialna za wykorzystanie ZPORR) zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą. - Powoływanie Regionalnych Komitetów Sterujących jest w toku. Nie uważam, żeby tu występowało jakieś zagrożenie - powiedziała "Gazecie" Krystyna Gurbiel, wiceminister gospodarki odpowiedzialna za fundusze.