Rolnicy mają na integracji z Unią Europejską zyskać najwięcej. Tymczasem niespełna dwa tygodnie temu delegaci Podlaskiej Izby Rolniczej miażdżącą przewagą głosów zdecydowali, że są przeciwni wstępowaniu do Unii na warunkach wynegocjowanych przez nasz rząd. Przeciwnego zdania byli członkowie Wojewódzkiego Związku Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych, którzy w miniony wtorek równie zdecydowanie opowiedzieli się za integracją z UE. Swoje stanowisko uzasadniali m.in. przesłaniem Ojca Świętego.
Spośród ponad pięćdziesięciu przedstawicieli podlaskich rolników - członków rad powiatowych PIR, tylko dwie osoby opowiedziały się za przystąpieniem do UE, a trzy się wstrzymały. Natomiast spośród rolników zrzeszonych w "Kółkach" ponad 30 osób opowiedziało się za Unią; tylko jedna osoba była przeciw, a trzy się wstrzymały od głosu.
Prawie dwa tygodnie temu zarząd Podlaskiej Izby
Rolniczej zorganizował spotkanie pod hasłem "Za i przeciw wstąpieniu Polski do
Unii Europejskiej". Zaprosił na nie parlamentarzystów wszystkich ugrupowań,
przedstawicieli związków rolniczych, agencji rządowych. Na spotkanie z rolnikami
nie przybyli posłowie ugrupowań popierających integrację z Unią Europejską,
czyli SLD i PSL. Tak więc, na debacie obecni byli wyłącznie sami eurosceptycy,
którzy przekonywali różnymi sposobami, aby nie wchodzić do Unii. Hapeningi
unijne porównywali do tonącego Titanica, a polskich rolników do Adama Małysza
skaczącego z 1/4 belki. Czy to w jakiś sposób wpłynęło na decyzję obecnych na
spotkaniu delegatów? Oni sami twierdzili, że nie, że pogląd na temat Unii mieli
wyrobiony już wcześniej. Większość z nich podkreślała, że przed spotkaniem
rozmawiali z rolnikami ze swoich gmin i rozbieżności w sprawie integracji z UE
nie było.
Jeśli nie teraz, to kiedy?
O tym, że powinniśmy wejść do Unii przekonywał Józef Staniaszek, dyrektor Wydziału Rolnictwa Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Mówił, że Unia Europejska jest szansą na przyspieszenie rozwoju naszego regionu. Od 50 lat wieś łożyła środki na rozwój miast i przemysłu. Unia zapewnia odwrócenie tych proporcji. Gwarantuje także stabilną politykę rolną w okresach siedmioletnich.
- Litwa, Słowacja wszystkie małe kraje niebawem znajdą się w UE. Nie wiadomo,
czy jeśli teraz nie przystąpimy do Unii, to za kolejnym razem uda się uzyskać
lepsze warunki niż teraz - przekonywał Józef Staniaszek. - Trzeba pamiętać, że
wszystkie nowe kraje członkowskie też będą o tym decydować.
Gdy Titanic
tonął ...
- Wszystko rozbija się o to, jak nas Polaków pozbawić własności, alarmował poseł Andrzej Fedorowicz z Ligi Polskich Rodzin. - Tu się zaczyna walka ekonomiczna.
Jak dowodził, Unia Europejska rozszerza się, by zdobyć nowe rynki zbytu i ulokować na nich swoje nadwyżki. Licencje, certyfikaty są tylko po to, by ograniczyć rynek dostępu, żebyśmy nie mogli tam wejść.
- Czy to, co pojawia się w mediach można nazwać informacją o Unii? -
dopytywał się poseł Fedorowicz. - Jest to terroryzm medialny. Wszyscy, którzy
przekonują do Unii organizują hapeningi. Merytorycznej dyskusji nie ma. Jak
Titanic tonął to też orkiestra grała.
Gdyby Małysz skakał z 1/4 belki
- Gdyby Adam Małysz startował z 1/4 belki, a nie z całej belki to czy mógłby konkurować z Hannawaldem czy Schmittem - zapytywał poseł Piotr Krutul. - Polski rolnik ma właśnie tylko 1/4 tego, co unijny i nie może z nim rywalizować, bo przegra we wszystkich konkurencjach.
Podkreślał, że na razie jeszcze nie ma określonego regulaminu specjalnego (nie jest on integralną częścią traktatu akcesyjnego). Ten regulamin dopiero określi, którzy rolnicy otrzymają dopłaty. Ponadto przekonywał, że nie można liczyć na to, że dopłaty wyniosą 55 proc., bo w naszym budżecie pieniędzy nie ma. Przyznał, że Sejm podjął stosowną uchwałę odnośnie dopłat bezpośrednich, ale uchwała to nie ustawa i zawsze można ją wrzucić do kosza.
- Kiedy powstanie regulamin, może się na przykład okazać, że jeżeli rolnik nie będzie miał aktu własności ziemi, a wielu rolników ich nie posiada, to nie otrzyma dopłaty - mówił Piotr Krutul. - O tym wszystkim teraz się nie mówi, by nie drażnić rolników - będzie się mówiło dopiero po 8 czerwca.
Dopłat nie wystarczy
Tadeusz Gołębiewski ze wsi Głęboczek, gmina Perlejewo
wcześniej nie uczestniczył w żadnych spotkaniach dotyczących Unii Europejskiej.
Jednak czuje się wystarczająco poinformowany na temat integracji z UE.
- Tutaj wszystko zostało przedstawione dokładniej, wcześniej docierały do mnie informacje bardziej ogólnikowe - mówi Tadeusz Gołębiewski. - Były tutaj podawane informacje, zarówno za, jak i przeciw. Trzeba to jeszcze wszystko przemyśleć, porównać, rozważyć.
Ale tak do końca nie jest zdecydowany, ale raczej jest przeciwny Unii. To
spotkanie jeszcze go w tym przekonaniu utwierdziło.
Tadeusz Gołębiewski
posiada ponad 40 hektarowe gospodarstwo, specjalizuje się w produkcji mleka.
Łącznie z jałówkami i cielętami posiada około 60 sztuk bydła. Obawia się, że jak
wejdą unijne przepisy, to może być trudno spełnić te wszystkie wymagania.
Argumenty, że rolnicy są grupą, która na integracji zyska najwięcej, do niego
nie przemawiają. Twierdzi, że zdrożeją wszystkie artykuły, które są niezbędne do
produkcji rolniczej i nawet unijne dopłaty mogą tego nie wyrównać.
Nie
wiedzą, że rolnicy myślą
- Przyjeżdżając na tą debatę przygotowałem się, rozmawiałem z rolnikami w mojej gminie - mówił Zbigniew Lewczuk. - Spotykałem się z nimi na radach gminy, na targu, przy kościele i nie słyszałem, żeby którykolwiek z moich rozmówców deklarował, że chce wstąpić do Unii. My rolnicy z gminy Śniadowo nie chcemy iść do UE na tych warunkach, które nam proponują.
Podkreśla, że rozmawiał przeważnie z rolnikami posiadającymi duże i dobre gospodarstwa, ale również z mniejszymi gospodarzami. Rolnicy ze Śniadowa Unii się nie boją, mogą konkurować z rolnikami unijnymi, ale na takich samych warunkach.
- Politycy z rolnikami w ogóle nie rozmawiają, nie pytają rolników, decydują za nich i namawiają by szli głosować na tak - mówił Zbigniew Lewczuk. - Nie wiedzą nawet, jak my myślimy i że w ogóle myślimy.
Podlascy rolnicy nie chcą nierównych warunków, nie chcą dostawać niższych cen za swoje produkty. Zbigniew Lewczuk podkreśla, że w gminie Śniadowo znajdują się bardzo dobre gospodarstwa specjalizujące się w produkcji mleka. Nie trafia do nich argument, że zyskają, bo dostaną unijne dopłaty. Oni chcą się rozwijać, a wynegocjowana kwota mleczna może im tego nie zapewnić. Powodów do optymizmu nie mają także rolnicy specjalizujący się w uprawie ziemniaków skrobiowych, a takich również dużo jest w Śniadowie. Wyliczyli, że po integracji mogą otrzymać za nie mniej niż obecnie.
Zbigniew Lewczuk podkreśla, ze rolnicy ze Śniadowa interesują się
problematyką integracji. Uczestniczą w różnych szkoleniach, spotkaniach, czytają
prasę. Jak mówi spotkanie to nie zmieniło jego punktu widzenia, on od dawna jest
zdecydowany.
"Dobrego towaru się nie chwali"
- tak mnie uczył ojciec - mówił Krzysztof Jaworowski, wójt gminy Brańsk - Dziwię się zatem, że jest prowadzona za Unią Europejską taka jednostronna nagonka. Chyba coś w tym jest skoro się tak zachwala ten towar. Mnie uczono, że "dobry towar się sam sprzeda", trzeba tylko pokazać ludziom za i przeciw. A my ciągle słyszymy tylko wszystko za. Niech ta sama strona, która mówi za, pokaże także i przeciw, a społeczeństwo niech wybierze samo.
- Też rozmawiałem z rolnikami w swojej gminie - mówił Andrzej Horodeński, reprezentujący powiat białostocki. - Spotkałem jednego, który chce do tej Unii. Niech wreszcie politycy zejdą na ziemię i zaczną pytać ludzi.
Rolnicy mocno narzekali na kampanię informacyjną. Nazywali ją jednym wielkim bełkotem. Jak mówili, denerwuje ich przede wszystkim to, że przekonuje się do głosowania na tak, że podawane informacje są bardzo płytkie. Brakuje konkretnych, rzeczowych debat.
"Kółka" na tak
Podobne spotkanie pod hasłem: "Wieś podlaska w przededniu
integracji z Unią Europejską - za i przeciw" zorganizował w miniony wtorek
Wojewódzki Związek Rolników Kółek i Organizacji Rolniczych. Tym razem w
spotkaniu wzięli udział posłowie z różnych ugrupowań politycznych, zarówno - i
tych co unię popierają, i tych co są jej przeciwni. Zupełnie inne było też
stanowisko rolników. Uczestnicy spotkania zaapelowali do członków "Kółek" i do
wszystkich rolników o masowy udział w referendum i głosowanie za Unią. Na taką
decyzję - oprócz wcześniejszego stanowiska Zarządu Krajowego ZRKiOR - wpłynęło
m.in. przesłanie Ojca Świętego, stanowisko Episkopatu Polskiego oraz stanowisko
Soboru Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
ZRKiOR
dostrzega również, że warunki na jakich mamy przystąpić do Unii nie są dla
rolników najlepsze. W swoim stanowisku apeluje, by podjąć działania zmierzające
do bardziej sprawiedliwych zapisów akcesyjnych.
- To nie prawda, że wszystko jest już stracone - mówi Zdzisław Lipski, prezes Wojewódzkiego ZRKiOR. - Jest możliwość dalszych rozmów, można wprowadzić korekty, trzeba się "targować" dalej.
Czy przesłanie Ojca Świętego wpłynęło na przyjęte wcześniej stanowisko
Podlaskiej Izby Rolniczej?
- Delegaci Izby od tej pory nie spotykali się i
nie dyskutowali o tym - mówi Zbigniew Dembowski, wiceprezes Podlaskiej Izby
Rolniczej. - My nie jesteśmy przeciwni Unii, tylko warunkom na jakich mamy do
niej przystąpić. Stanowisko papieża jest różnie interpretowane, a Podlaska Izba
Rolnicza podejmuje decyzje samodzielnie.