Około 85 tysięcy, głównie młodych i dobrze wykształconych Polaków
będzie opuszczało nasz kraj co roku przez najbliższe pięć lat w poszukiwaniu
pracy w krajach Unii Europejskiej - pisze brukselski korespondent "Gazety
Wyborczej" Robert Sołtyk. Łącznie z nowych i wciąż kandydujących do Unii państw
wyjedzie do "starej" Europy milion ludzi.
Takie
przewidywania przedstawił wczoraj w Parlamencie Europejskiej Willy Buschak,
dyrektor Europejski Fundacji na rzecz Polepszenia Warunków Życia i Pracy. Jego
zdaniem, pieniądze nie są jedynym powodem, dla którego ludzie ci wyemigrują.
Liczyć się będzie także kariera, warunki mieszkaniowe, względy rodzinne, a nawet
to, jakich kto ma sąsiadów - mówił Buschak, sam w trzecim pokoleniu emigrant z
Ostródy. Natomiast szef liberałów w europarlamencie Graham Watson, krytykując
restrykcje na rynku pracy, przekonywał, że Europa potrzebuje większej mobilności
siły roboczej, a nie ograniczeń. Inspirator konferencji, węgierski obserwator w
Parlamencie Europejskim Istvan Szent-Ivanyi wytknął zaś, że wiele krajów, które
obiecało nam nie wprowadzać ograniczeń w wolnym przepływie pracowników, słowo
złamało. Wymienił tu na przykład Holandię i Hiszpanię. Jego zdaniem to wpływa na
pogorszenie klimatu związanego z rozszerzeniem Unii. W przekonaniu Węgra,
restrykcje są sprzeczne z interesem gospodarczym Europy, a politycy na Zachodzie
ustąpili pod presją zastraszonej przez populistów opinii publicznej.