Prasa duńska bije po oczach tytułami artykułów dotyczących brytyjskiej propozycji kompromisu budżetowego Unii Europejskiej: „Diabelski plan Wielkiej Brytanii”, „Unia uchyla się od płacenia kosztów za jej rozszerzenie”, „Nowe państwa członkowskie ponoszą ciężar okrojonego budżetu unijnego”, „Blair bardziej miękki”, „Dania musi powiedzieć zdecydowane NIE unijnemu budżetowi” i inne.
Jak donosi konserwatywny dziennik Berlingske Tidende wygląda na to, że brytyjski rząd przyjął diabelską taktykę w swoich próbach osiągnięcia zgody w sprawie kompromisu budżetowego UE na lata 2007-2013, co do którego ostateczne decyzje mają zapaść na unijnym szczycie 15-16 grudnia w Brukseli. Według brytyjskiej propozycji wysokość unijnego budżetu wynosi 846 miliardów euro, a więc 24 miliardy euro mniej niż przewidywano w propozycji luksemburskiej pół roku temu, co do której kraje unijne nie zdołały osiągnąć zgody na czerwcowym, krytycznym szczycie w Brukseli.
Wygląda na to, że nowe państwa członkowskie będą największymi przegranymi i stracą najwięcej na londyńskiej propozycji, donosi dziennik. Bowiem Brytyjczycy proponują obciąć o 14 miliardów euro wydatki na politykę regionalną właśnie dla nowych, relatywnie biednych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw na konferencji prasowej 5-go grudnia bronił brytyjskiej propozycji, którą notabene nazwał „fair”. Jednocześnie nie omieszkał napomknąć, że już teraz państwa Europy Środkowo-Wschodniej i tak nie są w stanie poradzić sobie z wieloma miliardami, jakie otrzymały do dyspozycji w formie subwencji strukturalnych.
Należy zaznaczyć, że po raz pierwszy Brytyjczycy gotowi są zrezygnować z ok. 1 miliarda euro rocznie z historycznego już rabatu, jaki zapewniła im w 1984 roku Margaret Thatcher mówiąc słynne „Oddajcie mi moje pieniądze!!!”. Brytyjski rabat składkowy to kwestia wywołująca niemałe kontrowersje. Obecnie kształtuje się on na poziomie ok. 5 miliardów euro rocznie. Propozycja kompromisowa z czerwca br. podczas prezydencji luksemburskiej, którą zresztą Tony Blair odrzucił, zakładała zmniejszenie brytyjskiego rabatu o ponad 2 miliardy euro rocznie. Trzeba przyznać, że Blair jest pod niemałą presją w swoim własnym kraju, gdzie zarówno konserwatywna opozycja jak i silnie UE-sceptyczna brytyjska prasa już zarzuciła mu, że chce zbyt lekką ręką uszczuplić brytyjską ulgę budżetową.
Brytyjską przynętą którą, jak oczekują Anglicy, miałyby połknąć bogate państwa zachodniej Europy, głównie Holandia, Szwecja, Niemcy i Austria, są ułaatwienia w płatności podatku VAT. Wszystko wskazuje również na to, że przyjętą strategią Brytyjczycy chcą „kupić sobie” pokój z Francją. Bowiem nie ośmielili się majstrować przy zapisach Wspólnej Polityki Rolnej, co głównie zadawala Francuzów, którzy są największymi beneficjentami unijnych subsydiów rolnych. Wydaje się, że Brytyjczycy w swojej propozycji z 5-go grudnia pozostawiają pole manewru, które umożliwiałoby rewizję budżetu w 2008 roku. Choć według dobrze poinformowanych źródeł, jest sprawą bardzo wątpliwą, czy taka umowa będzie miała realną wagę polityczną, pisze Berlingske Tidende.
Dania jest sceptyczna, jeśli chodzi o londyńskie pomysły. Najbardziej... duńscy socjaldemokraci, którzy po wyłożeniu kart przez brytyjskiego premiera krzyczą: Dania musi powiedzieć zdecydowane NIE dla brytyjskiej propozycji budżetowej. Svend Auken, socjaldemokrata, były premier i minister ochrony środowiska mówi wprost: „Propozycja londyńska to bezwstydna inicjatywa zrodzona podczas jednej z najgorszych prezydencji w historii UE.” Nie przebierając w słowach socjaldemokraci ostrzegają liberalno-konserwatywny rząd duński, aby nie odważył godzić się na brytyjski kompromis budżetowy. „To projekt, który łamie zasadę solidarności. Nie chcemy upoważniać Brytyjczyków do parafowania umowy, która przenosi znaczne sumy z krajów biednych na bogate,” mówi rzecznik duńskich socjaldemokratów Svend Auken, który w ciągu najbliższych dni, na posiedzeniu duńskiego parlamentu (Folketingu) przedłoży krytyczne stanowisko swojej partii. Podczas tej sesji parlamentarnej ma zostać wypracowane ostateczne stanowisko Danii wobec propozycji budżetowej brytyjskiej prezydencji.
Duński premier Anders Fogh Rasmussen w roli męża opatrznościowego
Planowane na najbliższe dni rozmowy Tonyego Blaira w cztery oczy z szefami niektórych rządów wskazują jak się wydaje na umacnianie wcześniej opracowanej taktyki izolacji takich krajów jak Polska, Czechy i Węgry. Wszystkie one wyrażały swoje głębokie niezadowolenie z brytyjskiej strategii budżetowej. W czwartek (8-go grudnia) Blair spotyka się z szefami rządów Portugalii, Finlandii, Słowenii, Szwecji i Holandii. W piątek Irlandii, Grecji, Hiszpanii i Luksemburga. Pod koniec tygodnie przewidywane jest również spotkanie Blaira z duńskim premierem Andersem Fogh Rasmussenem.
Dania w czasie budżetowych pertraktacji zawsze nalegała, aby uwolnić jak najwięcej pieniędzy z unijnych funduszy strukturalnych przysługujących dawnym państwom unijnym na rzecz nowej Dziesiątki. Wśród nich szczególnie Polska i państwa nadbałtyckie wydają się być najbardziej interesujące z duńskiego punktu widzenia. Cięcia budżetu proponowane przez Brytyjczyków z pewnością zmniejszą duński program pomocowy dla krajów środkowo-wschodnich, tzw. Danish Assistance to Central and Eastern Europe. Jak się oblicza o 10%. Ale Dania podkreśla również etyczno-moralny aspekt sprawy. To niepoprawny, tak ze względów politycznych jak i czysto symbolicznych, sposób traktowania nowo przyjętych państw, które zabiegały i przywiązywały dużą wagę do tego, aby były traktowane na równi z krajami starej Piętnastki.
Po poniedziałkowym wystąpienia Jacka Strawa francuski minister spraw zagranicznych, według agencji prasowej Reuter, powiedział, że wydaje się mało prawdopodobne, aby brytyjska propozycja budżetowa doprowadziła do osiągnięcia porozumienia w kwestii budżetu UE. W brukselskich kuluarach krążą spekulacje, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej postrzegają Andersa Fogh Rasmussena jako swoistego męża opatrznościowego. To właśnie Anders Fogh Rasmussen w 2002 roku stojąc na czele duńskiej prezydencji przyjmował nowe państwa do unii. Państwa Europy Środkowo-Wschodniej, Cypr oraz Maltę. Dlatego, jak uważa się na brukselskich salonach, upatrywany jest przez nie jako swego rodzaju obrońca ich interesów. Inna możliwa pomoc oczekiwana jest ze strony belgijskiego premiera Guya Verhofstadta, który już wcześniej dał się poznać jako obrońca interesów państw Europy Środkowo-Wschodniej. Miało to miejsce na szczycie w Nicei w 2000 roku, na którym przywódcy Piętnastki zatwierdzali reformę unii, mającą na celu dostosowanie jej do rozszerzenia o nowe państwa.
Inny duński dziennik Politiken podkreśla, że Jack Straw próbował pocieszać rozczarowane nowo przyjęte państwa przypominając, co zresztą wydaje się cyniczną i kuriozalną uwagą tak w warstwie językowej jak i emocjonalnej, że mimo wszystko rysuje się perspektywa otrzymania niemałej sumy pieniędzy, która będzie „dwa razy większa” niż pomoc, jaką państwa bloku wschodniego otrzymały w związku z realizacją Planu Marshalla – programu pomocy gospodarczej USA i Europy Zachodniej po II-giej Wojnie Światowej.
Jednocześnie, jak podkreśla Politiken, Brytyjczycy na pocieszenie proponują kilka zmian technicznych, które miałyby przyspieszyć wypłacanie funduszy dla nowych państw członkowskich. Nie wydaje się, aby te zabiegi mogły złagodzić niezadowolenie, jakie po poniedziałkowym wystąpieniu szefa brytyjskiej dyplomacji wydaje się być wszechobecne w bloku wschodnim: „To propozycja, która wywołuje poczucie zawodu. Nie pomoże ona krajom Europy Środkowo-Wschodniej dogonić gospodarczo państw starej Piętnastki. Wprost przeciwnie. Ta propozycja konserwuje istniejące podziały i różnice,” powiedział węgierski premier Ferenc Gyurscany.
Interesująca jest swoista mapa unijnych państw na kilka dni przed brukselskim szczytem, którą prezentuje Berlingske Tidende.
Terminarz negocjacji:
7 grudnia: Bruksela. Szefowie MSZ-ów krajów Unii spotykają się na zamkniętym posiedzeniu.
12 grudnia: Bruksela. Ponowne spotkanie unijnych ministrów spraw zagranicznych.
15-16 grudnia: Unijny szczyt w Brukseli z udziałem europejskich przywódców.