UE wpadnie w wielki kryzys, jeśli w niedzielnym referendum w sprawie unijnej konstytucji we Francji zwyciężą jej przeciwnicy - zadeklarował w poniedziałek Nicolas Schmit, przedstawiciel MSZ Luksemburga - kraju, który przewodniczy obecnie UE.
Wpadniemy w wielki kryzys, jeśli wygra "nie" w referendum we Francji. I nie będzie z niego łatwego wyjścia. Europie naprawdę nie jest to teraz potrzebne – przyznał Schmit. Jego zdaniem, nie ma alternatywy dla "tak" we francuskim referendum.
Przedstawiciel luksemburskiego MSZ zaapelował jednocześnie do obywateli Francji, którzy chcą głosować przeciwko unijnej konstytucji, żeby podejmując decyzję, myśleli przede wszystkim o przyszłości Europy. Według najnowszego sondażu opublikowanego w niedzielę przez Instytut Louisa-Harrisa, 52 proc. Francuzów deklaruje, że zagłosuje przeciwko unijnej konstytucji.
W opinii prezydent Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych Lewiatan, Henryki Bochniarz, zapowiedziane na jesień wybory w Niemczech grożą opóźnieniem liberalizacji usług w Unii Europejskiej przewidzianej w tzw. dyrektywie Bolkesteina.
Boję się, że wszystko zostanie odłożone na półkę – powiedziała Bochniarz dziennikarzom w poniedziałek w Brukseli. Jej zdaniem przed niemieckimi wyborami, podobnie jak przed referendum w sprawie konstytucji UE we Francji 29 maja, będzie skłonność do unikania w dyskusji "wrażliwych tematów".
Bochniarz przebywa w Brukseli w związku z organizowaną przez PKPP Lewiatan konferencją pod tytułem "Rok w rozszerzonej Unii Europejskiej w ocenie polskich przedsiębiorców".
Nie ma Unii Europejskiej bez jednolitego rynku usług – podkreśliła Bochniarz. Dodała, że dla jej organizacji nie ma możliwości kompromisu zwłaszcza co do wprowadzonej w dyrektywie zasady kraju pochodzenia. Umożliwia ona usługodawcom, np. z Polski, świadczenie usług w innych krajach UE według polskich zasad i norm.
Dyrektywa usługowa (zwana dyrektywą Bolkesteina od nazwiska jej twórcy, komisarza Fritsa Bolkesteina) budzi wiele sprzeciwów, zwłaszcza Francji i Niemiec. Pojawiły się tam obawy, że przedsiębiorcy z krajów, których prawo pracy i prawo socjalne jest mniej wymagające, zaleją ich rynek usług, oferując niższe ceny. Francuzi i Niemcy nazywają to dumpingiem socjalnym.
Tu się odbywa wielka gra interesów, nawet wśród przedsiębiorców nie ma jednoznacznego stanowiska. UNICE (Europejska Federacja Pracodawców i Przemysłu do której należy PKPP) też zachowuje się niejednoznacznie – powiedziała Bochniarz. Może UE potrzebny jest kryzys. Prześlizgiwanie się nad tematami do niczego dobrego nie prowadzi – dodała.
We wtorek w komisji Parlamentu Europejskiego ds. rynku wewnętrznego odbędzie się kolejna debata na temat dyrektywy usługowej. Głosowanie odbędzie się nie wcześniej niż jesienią. Sprawozdawczyni raportu, niemiecka eurodeputowana Eveline Gebhardt (socjalistka) jest przeciw zasadzie kraju pochodzenia.