Szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz zgadza się z zarzutami raportu KE dotyczącymi stanu przygotowania Polski do akcesji, natomiast polemizuje z zawartymi w nim komentarzami o naszym kraju.
"Gdy chodzi o oceny dotyczące stopnia przygotowania (Polski do akcesji) w zasadzie zgadzam się ze wszystkim. (...) Natomiast polemizowałbym z niektórymi stwierdzeniami Komisji na marginesie raportu, np. dotyczącymi sytuacji naszej gospodarki czy polityki gospodarczej rządu. Stwierdzenia np., że nie wykazujemy woli i zdolności do przeprowadzania zmian w systemie finansów publicznych - trudno je zrozumieć" - powiedział Cimoszewicz w czwartek na antenie Sygnałów Dnia.
Przypomniał, że ostatnio i rząd, i parlament przyjęły w tej dziedzinie ważne przepisy: reformę finansowania samorządu terytorialnego i obniżkę podatków dla firm. "Niedostrzeżenie tego jest na tym tle zupełnie niezrozumiałe" - podkreślił. Dodał, iż jest przekonany, że Polska nadrobi zaległości, jakie wytknęła nam Komisja Europejska.
Polski minister uważa, że coraz więcej krajów europejskich przychyla się do stanowiska Polski w sprawie przyszłego systemu głosowania w Radzie Europejskiej.
W systemie nicejskim Polska ma prawie taką samą siłę głosu w Radzie (ministrów) UE jak Niemcy, zaś w proponowanym obecnie projekcie Traktatu Konstytucyjnego UE - o połowę mniejszą.
Na pytanie: "Hiszpania z nami, kto przeciw nam: Niemcy, Francja?" Cimoszewicz odpowiedział: "W tej chwili sytuacja wygląda mniej więcej tak: cztery państwa publicznie zajmują stanowisko takie jak Polska, trzy-cztery państwa zajmują takie stanowisko jak Niemcy i Francja. Ogromna większość nie jest zadowolona z projektu, ale niekoniecznie opowiada się za Niceą. Trwają intensywne rozmowy, konsultacje, które zdają się wskazywać na przesuwanie się poparcia w kierunku naszego stanowiska".
Szef MSZ przypomniał, że obecne spory o system głosowania wynikają ze struktury i działań konwentu, opracowującego projekt Traktatu Konstytucyjnego UE.
"Nie zapominajmy, skąd wziął się projekt - z konwentu. W konwencie z jednej strony toczyła się otwarta dyskusja, a z drugiej strony decydowało prezydium tego konwentu. U zarania konwentu popełniono błąd, nie dopuszczając naszego przedstawiciela do prezydium i dzisiaj jest żniwo tego. Dlatego że jedni mieli większy wpływ na ustalenia konwentu, inni - mniejszy" - powiedział Cimoszewicz w Polskim Radiu.