O tym, że subwencja oświatowa jest niedoszacowana mówią nawet ministerialni urzędnicy: w 2006 roku wyniesie ok. 26 mld zł, czyli 3,13 proc. PKB, podczas gdy stan zadawalający osiągnięty zostałby przy 5 proc. PKB.
Samorządowców, którzy poza subwencją utrzymują już przedszkola, "zerówki", finansują dowożenie dzieci do szkół oraz remonty placówek, wzburzyła informacja, że subwencje na przyszły rok mogą być niższe od tegorocznych nawet o 15 proc.
- To wstępne kwoty, do których przekazania był zobowiązany minister finansów. Ostateczne zostaną podane dwa tygodnie po ogłoszeniu ustawy budżetowej, czyli na przełomie grudnia i stycznia - informuje zastępca dyrektora departamentu ekonomicznego MENiS Grażyna Kida.
Cała subwencja wzrasta w stosunku do tegorocznej o 3 proc., a bon oświatowy, który jest jednakowy dla wszystkich uczniów, wzrośnie o 4,8 proc. Niestety, sposób jego obliczania stanie się mniej korzystny dla uczniów tzw. gmin biednych, którzy dotąd byli przez resort dostrzegani (gminy mają natomiast dostać subwencję wyrównującą; powstał też zapis, że jeśli dochody budżetu będą większe od zakładanych, wówczas 300 mln zł zostanie przeznaczonych dla najuboższych gmin).
Generalnie trudna sytuacja gminnych placówek oświatowych wynika ze zmian demograficznych: ubywa dzieci w szkołach podstawowych i gimnazjach, przybywa w ponadgimnazjalnych. A bon "idzie" za uczniem. Dlatego w Małopolsce wszystkie powiaty (odpowiadają za szkolnictwo średnie) otrzymają w przyszłym roku wyższe subwencje, a większość gmin straci.
W gminie Czarny Dunajec, gdzie za rok będzie się uczyć o ok. sto dzieci mniej, subwencja może ulec zmniejszeniu nawet o 240 tys. zł. W innych gminach powiatu tatrzańskiego jest podobnie, więc 11 wójtów myśli o oprotestowaniu tej sytuacji.
- Pomimo nadchodzących kłopotów na razie nie myślimy o likwidacji szkół i zwalnianiu nauczycieli - mówi wójt Czarnego Dunajca, Józef Babicz.
Przed takim rozwiązaniem bronią się również samorządy powiatu tarnowskiego, których wójtowie przesłali już protest na ręce ministra edukacji.