Z komunikatu Międzyresortowej Grupy Roboczej NBP i Ministerstwa Finansów opublikowanego we wtorek wynika, że rząd i NBP doszły do kompromisu i dopracowały się – po raz pierwszy! – wspólnej strategii wejścia Polski do euro. Rząd i NBP chcą, by Polska jak najszybciej spełniła formalne warunki przyjęcia euro nawet już w 2005 r. Złoty – zdaniem NBP – mógłby odejść do historii w 2006 r. Rząd i NPB nie ujawniły natomiast, w jaki sposób zostanie ustalony ostateczny kurs złotego do euro.
Komunikat głosi: Intencją rządu i NBP jest, by Polska mogła spełniać
kryteria konwergencji zapisane w traktacie z Maastricht już w 2005 r. Nie
oznacza to jednak, że już wtedy eurobanknoty i monety trafiłyby do portfeli
Polaków.
Wiceprezes NBP Andrzej S. Bratkowski powiedział wczoraj:
Narodowy Bank Polski chciałby, żeby wejście do Unii Gospodarczo-Walutowej
nastąpiło w 2006 r. (czyli do strefy euro). Ten rok jest prawdopodobny,
jeżeli nie będzie nadzwyczajnych zaburzeń gospodarczych – dodał, przyznając
jednocześnie, że nie może wykluczyć roku 2007.
"Gazeta Wyborcza" komentując decyzje rządu i NBP napisała: Tak szybkie
wejście do strefy euro niesie jednak ogromne wyzwania. Polska – licząc od dziś –
ma nieco ponad dwa lata, by spełnić kryteria konwergencji: zredukować deficyt
budżetowy; utrzymać inflację na bardzo niskim poziomie; zatrzymać proces
narastania długu publicznego.
Zdaniem "Gazety" dwa i pół roku na
strukturalne reformy to mało czasu, konieczne więc będą "budżety" wyrzeczeń i
ruchy stopami procentowymi za każdym razem, gdy hydra inflacji zacznie podnosić
łeb. Szybkie wejście do euro może się okazać "terapią szokową nr 2"–
dodaje "Gazeta".