Rządząca koalicja popiera projekt budżetu na 2004 rok. Opozycja krytykuje go, bo m.in. "przybliża do kryzysu finansów publicznych" oraz za brak "filozofii prospołecznej".
Zdaniem przewodniczącego Unii Pracy i wicepremiera Marka Pola projekt budżetu na 2004 rok jest "niezwykły", bo uwzględnia środki związane w naszym wejściem do Unii Europejskiej. Wicepremier uważa, że obciążeniem dla przyszłorocznego budżetu będzie też przekazanie znacznych kwot do dyspozycji samorządów oraz radykalne obniżenie podatków od działalności gospodarczej, które ma pobudzić wzrost gospodarczy i spowodować powstawania nowych miejsc pracy. W jego opinii rząd będzie się starał, aby trudności budżetu nie dotknęły najuboższych, lecz przeciwnie, aby odczuli oni ożywienie w gospodarce w postaci przyrostu miejsc pracy.
Z kolei Platforma Obywatelska zapowiedziała, że nie poprze projektu budżetu. "Wygłupilibyśmy się, gdybyśmy poparli budżet, który przybliża nas do poważnego kryzysu finansów publicznych" - powiedział Janusz Lewandowski (PO). Według PO deficyt przyszłorocznego budżetu może wynieść około 67 mld zł, nie tylko z powodu zmiany zaksięgowania należności dla Otwartych Funduszy Emerytalnych, ale i m.in. zaniżenia dotacji dla ZUS. Rząd zapisał w projekcie 45,5 mld zł deficytu.
Jak oceniła posłanka Zyta Gilowska (PO), projekt nie wykazuje oszczędności w administracji publicznej. Jej zdaniem projekt nie zakłada oszczędności m.in. w Kancelarii Premiera i Kancelarii Prezydenta. Zwróciła uwagę, że w tegorocznym budżecie dla Kancelarii Premiera zaplanowano ok. 95 mln zł wydatków, a na przyszły rok zakłada się zwiększenie ich do prawie 97 mln. Według niej, podobna sytuacja dotyczy wydatków Kancelarii Prezydenta. Na ten rok w ustawie zapisano 155 mln zł, a projekt przyszłorocznego budżetu zakłada zwiększenie wydatków do 159 mln. Dodała, że wydatki budżetowe na administrację publiczną w tym roku zaplanowano na poziomie 1,4 mld zł, a w projekcie przyszłorocznego budżetu przewiduje się, że wzrosną one do ok. 1,5 mld zł.
Krytycznie o projekcie budżetu wyrażali się też posłowie PSL. Szef tego klubu Zbigniew Kuźmiuk powiedział, że w budżecie na 2004 rok wydatki na administrację rosną realnie o 17 proc., a wydatki na pomoc społeczną mają stanowić 70 proc. sumy przeznaczonej na nie w roku 2003. "Tu nie widać jakiejś filozofii prospołecznej, wręcz przeciwnie, rząd lewicowy proponuje formułę antyspołeczną" - zaznaczył.
Krytycznie projekt budżetu został oceniony też przez Ligę Polskich Rodzin. W ocenie klubu Ligi projekt budżetu uderza w najbiedniejszych. Zdaniem Zygmunta Wrzodaka, nie ma obecnie sił w parlamencie, poza koalicją rządową, które poprą projekt budżetu i w takiej sytuacji może dojść do przyspieszonych wyborów parlamentarnych.
Nie najlepiej o projekcie wyraził się też Związek Zawodowy Rolnictwa Samoobrona pod przewodnictwem Andrzeja Leppera. W jego ocenie projekt budżetu na 2004 rok cechuje się "tchórzliwością w podejmowaniu i rozwiązywaniu podstawowych problemów społecznych i gospodarczych Polski i jest podporządkowany zabezpieczeniu wybranych grup interesów, głównie banków i Unii Europejskiej". Środki dla rolnictwa planowane w projekcie budżetu są - według Samoobrony - niższe od ich przewidywanego wykonania w 2003 roku o 27 proc., tj. około 1,3 mld zł.
Według Związku, rząd planuje w przyszłym roku "zlikwidować finansowanie dopłat do: upowszechniania doradztwa rolniczego, infrastruktury wodociągowej i sanitarnej wsi, wapnowania gleb, monitoringu jakości surowców rolnych i produktów spożywczych, ceny mleka w klasie ekstra, paliwa dla rolników w postaci bonów - od drugiego półrocza 2004 roku". Rząd planuje też - jak podkreśla ZZR Samoobrona - ograniczenie nakładów na finansowanie m.in.: Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o 22,3 proc., dopłat do oprocentowania kredytów na cele rolnicze - o 33,7 proc. oraz zwalczania chorób zakaźnych o 77,6 proc.
.png)
Zaloguj przez Facebook
