Ponad 60 procent Polaków bez żalu pożegnałoby złotówkę, aby przyjąć euro. Europejski pieniądz kojarzy nam się ze stabilnością i dobrobytem. Wejście Polski do strefy euro – zdaniem Leszka Balcerowicza – zależy jednak wyłącznie od tego jak szybko uda się uzdrowić finanse kraju. Dla Polaków nie jest najważniejsze, jakimi pieniędzmi płacą, ale ile mogą za nie kupić.
W Polsce nie mówi się jeszcze głośno o wymianie złotówek. Ale okazuje się, że Polacy są dużo mniej przywiązani do rodzimej waluty niż na przykład Szwedzi, czy Brytyjczycy. Większość z nas uważa, że wspólna waluta to przede wszystkim wygoda – biznesmenom ułatwi interesy, a nam wszystkim – na przykład podróże.
Wymiana walut to nie lada kłopot nawet dla tych, którzy europejskie zwyczaje powinni mieć w jednym palcu. Raz pojechałem do Kopenhagi – wspomina przewodniczący Sejmowej Komisji Europejskiej, Józef Oleksy – i nawet nie pamiętałem, że Dania nie przystąpiła do strefy euro. Musiałem biegać do banku, żeby zapłacić rachunek w hotelu, bo nie przyjmowali euro.
Polaków nie zniechęca to, że na początku mogliby mieć kłopoty z przeliczaniem złotówek na euro. W wielu krajach europy ceny w sklepach nadal podawane są i w euro, i w walucie narodowej. Do zmian jesteśmy przyzwyczajeni. Ostatni raz pieniądze wymienialiśmy osiem lat temu. Z powodu denominacji na nowych banknotach znalazły się nominały pozbawione czterech zer.
Dla Polaków nie jest najważniejsze, jakimi pieniędzmi płacą, ale ile mogą za nie kupić. Na pytanie, czy chcemy euro – będziemy musieli odpowiedzieć najwcześniej w 2006 roku. Wejście Polski do strefy euro zależy od spełnienia fiskalnych warunków związanych z obniżeniem deficytu budżetowego i niepowiększaniem długu publicznego – przypomina prezes Narodowego Banku Polskiego, Leszek Balcerowicz.. Przyjęcie euro zależy wyłącznie od tego jak szybko uda się uzdrowić finanse kraju – powiedział w poniedziałek dziennikarzom.