Już za tydzień, na następnym posiedzeniu, Rada Ministrów zajmie się reformą Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Zdaniem ekspertów z Instytutu Badań nad Gospodarka Rynkową niezbędne jest "uszczelnienie" systemu rolniczych ubezpieczeń oraz zróżnicowanie wysokości płaconej składki od dochodów rolników.
Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego to worek bez dna. Co roku państwo wspiera jej działalność kwotą przekraczając 15 mld złotych. Dlaczego tak dużo? Otóż, by zapewnić rolnikom wypłatę rent i emerytur państwo dotuje je w 95%. W efekcie składki są bardzo niskie, a do KRUS zapisuje się wiele osób, które z rolnictwem nie mają nic wspólnego. Wystarczy tylko przez rok uprawiać kawałek ziemi, aby płacić małe składki KRUS zamiast dużych ZUS. Z tego systemu korzystają osoby, które nie powinny korzystać, albo też osoby, które nie płacą składki.
Obecne przepisy systemu ubezpieczenia społecznego rolników w zasadzie pozwalają uzyskać emeryturę po opłaceniu jednego kwartału składki. I chociażby z tego powodu rząd chce uszczelnić system rolniczych ubezpieczeń społecznych.
Aby wejść do systemu trzeba będzie, nie jak do tej pory przez rok, ale prze trzy lata uprawiać ziemię. Z KRUS wykluczeni zostaną także niektórzy domownicy rolnika. Dwukrotnie większą składkę mają zapłacić ci rolnicy, którzy prowadzą dodatkową, nie związaną z rolnictwem działalność gospodarczą. Zdaniem ekspertów rząd powinien zastanowić się czy nie wprowadzić jeszcze dalej idących zmian.
Obecny system pogłębia zróżnicowanie dochodów w gospodarstwach rolnych. Rolnicy bardzo biedni i bardzo zamożni płacą taką samą składkę. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi szacuje, że dzięki wprowadzonym zmianom budżet państwa będzie mógł zaoszczędzić nawet 100 mln złotych.