Podbeskidzcy myśliwi długo nie wiedzieli, jakie zwierzęta zostawiają dziwne ślady w błocie. Teraz już wiedzą: to szopy pracze, w naturze żyjące w Ameryce Północnej. Na Podbeskidziu zadomowiły się już na dobre.
Zastawialiśmy się, któż to taki zostawia dziwne ślady w błocie. Sprawa
wyjaśniła się dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy te zwierzęta widywać – opowiada
Michał Jordan, prezes Polskiego Związku Łowieckiego w Bielsku Białej. Sam
widziałem już szopa pracza ze trzy razy – dodaje.
W ubiegłym roku
jeden szop wpadł pod samochód w Kozach. Myśliwi mówią, że zwierzęta najchętniej
wybierają sobie okolice, w których wśród pól i łąk rosną zagajniki. Nie wiedzą
dokładnie, ile ich jest, ale nie są to pojedyncze sztuki. Szopy
najprawdopodobniej rozmnażają się.
Robert Mysłajek ze Stowarzyszenia dla
Natury "Wilk" wyjaśnia, że szopy pracze od paru lat pojawiają się na zachodzie
Polski, między innymi w okolicach Szczecina. Były masowo hodowane jako
zwierzęta futerkowe na fermach w Niemczech. Niektóre pouciekały i żyją na
wolności. W Ameryce w naturze żyją na obszarach o podobnym klimacie do naszego i
dlatego mogą rozmnażać się też u nas. Od jakiegoś czasu obserwujemy, że "nasze"
jenoty wędrują do Niemiec, a stamtąd przychodzą do nas właśnie szopy pracze
– tłumaczy Mysłajek.
W Niemczech, jak opowiada przyrodnik, nikogo już nie
dziwi widok szopa grzebiącego w śmietniku. Zwierzęta żyją tam, podobnie jak u
nas zdziczałe koty, w pobliżu skupisk ludzkich. Można się spodziewać, że
wcześniej czy później ktoś na Podbeskidziu wyjdzie do ogródka i zastanie szopa
pracza szperającego w kontenerze na śmieci – śmieje się
Mysłajek.
Myśliwi i przyrodnicy obawiają się tylko, że szopy – smakosze
jajek – mogą dokonać spustoszenia wśród ptaków śpiewających. Póki co,
formalnie szopów u nas nie ma. Pracze nie figurują bowiem ani w wykazie zwierząt
chronionych, ani łownych. Podobnie było kiedyś z innym przybyszem – norką
amerykańską. Ta została już jednak u nas "zalegalizowana".