Polscy rolnicy ekologiczni nawiązali współpracę z kolegami z Niemiec. Na pierwsze spotkanie w ramach projektu współpracy dotarło ok. 150 osób.
Kilka dni temu zaroiło się w auli nowego budynku gimnazjum w Iłowie. Bo
właśnie ruszył tam międzynarodowy projekt polsko-niemieckiej współpracy w
rolnictwie ekologicznym. Jego inicjatorem był Peter Stratenwerth z Grzybowa k.
Słubic (pow. płocki). W ub.r. podczas targów w Norymberdze nawiązał kontakt z
niemieckim stowarzyszeniem ekologicznym Naturland, skupiającym kilka tysięcy
członków.
W grupie łatwiej
W Iłowie rolnicy ekologiczni z
całej Polski dyskutowali z trzema doradcami z Naturlandu, odbyło się też walne
zgromadzenie członków polskiego Ekolandu, najstarszego z kilku polskich
stowarzyszeń rolników ekologicznych.
- To było bardzo pożyteczne
spotkanie - mówi Ewa Smuk-Stratenwerth, organizatorka imprezy ze
stowarzyszenia Ziarno z Grzybowa.
Seminarium było współfinansowane ze
środków Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej.
- W pojedynkę rolnicy
niewiele mogą zdziałać, warto organizować stowarzyszenia, wtedy jest łatwiej
- przekonuje Peter Stratenwerth.
Doradcy z Niemiec tłumaczyli Polakom
zawiłości unijnych przepisów, rozporządzeń i wymogów w zakresie ekologii,
informowali o trendach na światowym rynku.
- Można liczyć na spore
dopłaty, ale bardzo trudno przebrnąć przez gąszcz biurokracji - mówi Ewa
Smuk-Stratenwerth.
Jest więc szansa, że polskie produkty z atestowanych
gospodarstw ekologicznych, przede wszystkim zioła i owoce miękkie, wyjadą za
granicę. Jednym z obiecujących rynków jest Wielka Brytania, gdzie popyt
przewyższa podaż. A to dlatego że średnie "normalne" gospodarstwo ma aż ok. 100
ha, więc trudno je przekwalifikować na ekologiczne.
My też
możemy
W trakcie seminarium kilku polskich rolników zaprezentowało
swoje osiągnięcia. Niemcy byli pod wrażeniem m.in. podpoznańskich mleczarni i
gospodarstwa Mariana Nowaka, który sprzedaje sery twarogowe i jogurty. O swoich
doświadczeniach mówił Piotr Hillar z woj. warmińsko-mazurskiego, producent kaszy
i mąki, wykorzystujący młyn wodny. Jego produkty można kupić także w
Płocku.
- Hillar wciąż szuka nowych produktów, zajął się także produkcją
ekologicznych brojlerów i tuczem cieląt - opowiada Ewa Smuk-Stratenwerth. -
A to dlatego że w gospodarstwie ekologicznym muszą być zwierzęta, bo jak
uzyskać obornik do kompostu?
W Europie zainteresowanie żywnością
ekologiczną jest duże, większe niż w Polsce. Ale wiąże się to z konkretnym
wsparciem rządów, np. w Austrii, Danii.
Kolejne spotkania w ramach
polsko-niemieckiego projektu zaplanowano w kwietniu i maju w Pile i
Toruniu.
W Polsce jest ok. 2 tys. gospodarstw z ekologicznym
atestem.