Nie na każdym przedreferendalnym spotkaniu prezydent Aleksander Kwaśniewski ma do czynienia z samymi zwolennikami integracji Polski z Unia Europejską, w dodatku ze środowiska wiejskiego. Do Jarantowic w pow. radziejowskim (woj. kujawsko-pomorskie) przyjechała elita polskiego rolnictwa – laureaci i nominowani do Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP. Wszyscy podkreślają, że im do Unii spieszno.
Gospodarzem spotkania był Stanisław Wyrębski, prezes liczącego 40 lat Ośrodka Hodowli Zwierząt w Osięcinach (ubiegłoroczny laureat Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP). Ośrodek od lat współpracuje z instytucjami naukowymi i przodującymi gospodarstwami w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Unowocześnia się stosując najnowocześniejsze technologie i techniki hodowli. Specjalizuje się w hodowli bydła mlecznego rasy holsztyńsko-fryzyjskiej (krowy dają powyżej 9 tys. litrów mleka rocznie) oraz zarodowej hodowli trzody ras mięsnych.
Tak jak prezes Wyrębski, każdy z kilku dyskutantów podkreślał, że integracja Polski z Unią pozwoli im na rozwój produkcji, ułatwi dostęp do zachodnich rynków, pomoże poszerzyć eksport.
– My już nie musimy się uczyć, jak unowocześniać nasze gospodarstwo. To my możemy być wzorem, także dla wielu gospodarstw zachodnich – mówił m.in. Franciszek Ratajczyk z Ośrodka Hodowli Roślin Szelejewo (nominowany do nagrody w 2001 r.). – Od dawna czekamy na otwarcie granic. Już teraz eksportujemy połowę produkowanych owoców do krajów Unii i 60 procent sadzonek truskawek, które kupują Niemcy, Włosi i Skandynawowie – tłumaczyła Mariola Markiewicz z Buszkowa, współwłaścicielka 100-hektarowej Licencjonowanej Szkółki Owoców Jagodowych (wraz z mężem laureatka nagrody w 2000 r.). – Integracja nareszcie zniesie bariery graniczne utrudniające eksport.– Dlaczego rolnicy boją się Unii? – pytał sadownik Romuald Ozimek (laureat z 1998 r.) i sam sobie odpowiadał: – Bo jej nie znają, nie znają tego rynku, nie wiedzą, że zwłaszcza producenci warzyw i owoców będą mogli lepiej zarobić. Karol Marciniak (Danko Hodowla Roślin) wyraził obawy o przyszłość polskiej hodowli, która po integracji prawdopodobniej przestanie być dotowana. – Kto ma płacić za prace hodowlane? Rolnik? Przecież rolników nie stać nawet na kupowanie kwalifikowanego materiału siewnego. Kupuje go najwyżej 10 procent gospodarzy, inni robią to co 10 lat.
Mówiono też o biurokracji, która przeraża rolników, a wiąże się z pozyskiwaniem unijnych pieniędzy i prowadzeniem rachunkowości rolnej.
– Na pewno powstaną firmy zakładane przez młodych ludzi mieszkających na wsi, którzy będą się specjalizować w rachunkowej obsłudze rolników. Rolnicy będą tylko gromadzić rachunki – pocieszał towarzyszący prezydentowi Adam Tański, minister rolnictwa i rozwoju wsi. W wypowiedziach przewijał się też wątek niejednolitego rolnictwa w Polsce (wielkotowarowe, niskotowarowe i socjalne) oraz niejednakowego dostępu do środków przedakcesyjnych, które adresowane są głównie do małych gospodarstw. – A ja jestem przykładem, że małe 3-hektarowe gospodarstwo może skutecznie konkurować z gospodarstwami zachodnimi – przekonywał Grzegorz Krasoń spod Łodzi (dwukrotnie nominowany do nagrody Prezydenta), producent i eksporter sadzonek warzyw (20 mln sztuk rozsad rocznie).Poseł Artur Balazs dziękował prezydentowi za podpisanie ustawy o ustroju rolnym. – Ta ustawa wybija przeciwnikom integracji argumenty i zapobiega spekulacji ziemią.
Zwrócił uwagę, że przeciwnicy wejścia Polski do UE powołują się na art. 23 Traktatu Akcesyjnego, który pozwala w ramach zmian Wspólnej Polityki Rolnej jednostronnie zmienić uzgodnione warunki naszego członkostwa. – Trzeba patrzeć na Unię i na jej Wspólną Politykę Rolną jak na wciąż ewoluujący proces. Jeśli Unia zdecyduje się reformować politykę rolną tak, by dopłacać do powierzchni, a nie do produkcji, to mamy szanse szybciej pokonać różnice między dopłatami, jakie dostają unijni rolnicy i jakie będą dostawali polscy – pocieszali minister Tański i prezydent Kwaśniewski.
– Nagroda Gospodarcza Prezydenta RP dla przedstawicieli rolnictwa miała na celu pokazanie, że ten dział gospodarki też się rozwija i ma określone sukcesy. Niestety, przez banki rolnictwo wciąż postrzegane jest jako niepewny partner – zwrócił uwagę poseł Roman Jagieliński, wskazując na przykład problemów Iglopolu, z którym, związanych jest ok. 5 tys. producentów. Firma ta ma problemy z pozyskaniem kredytu. – Czasem trzeba dostrzec problem społeczny, a nie tylko ekonomiczny – przekonywał Jagieliński.
Prezydent wskazał na paradoks związany z referendum i integracją Polski z Unią: najgłośniej sprzeciwiają się akcesji rolnicy, którzy najszybciej i najbardziej na integracji skorzystają. Apelował, by w dyskusjach nie łączyć przemian na wsi z wejściem do Unii.
– Z Unią czy bez Unii i tak musielibyśmy wieś modernizować. Z Unią będzie nam łatwiej, bo skorzystamy z gotowych technologii, doświadczeń i unijnych pieniędzy. Będziemy w tym unowocześnianiu lepsi, bo Unia modernizowała wieś i rolnictwo według technologii sprzed 20-30 lat. My korzystamy z rozwiązań XXI wieku – mówił prezydent. Polemizował też z poglądem, że po wstąpieniu Polski do UE, podrożeje żywność. – Nic takiego się nie stanie, choć oczywiście może nastąpić stopniowe wyrównywanie cen. Rolnicy ze względu na niższe ceny niektórych płodów w Polsce skorzystają na tym, np. producenci buraków, warzyw czy owoców.