Z Ryszardem Słabym, prezesem Zarządu Grupy Producentów Owoców WITAMINA Sp. z o.o. w Białej Rządowej koło Wielunia, rozmawia Grażyna Bożyk
W imieniu dyrekcji i pracowników Łódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego z siedzibą w Bratoszewicach na pana ręce składam wszystkim udziałowcom i pracownikom WITAMINY serdeczne gratulacje za Nominację do Nagrody Gospodarczej Województwa Łódzkiego 2012 w kategorii małe przedsiębiorstwo.
– Dziękuję bardzo. Dziękuję ośrodkowi, że obdarzył nas zaufaniem i zgłosił do nagrody. Cieszymy się bardzo, że mogliśmy zaprezentować nasze osiągnięcia i że zostały one przez kapitułę konkursu docenione.
Kto był inicjatorem grupy?
– Była to moja inicjatywa. Młodych – syna i zięcia – musiałem trochę przekonywać na początku… Doszedłem jednak do wniosku, że skoro na Zachodzie takie grupy istnieją i nieźle im się wiedzie, należy tę formę działalności przenieść na grunt polski. Dodatkowym atutem były dofinansowania i to dofinansowania dość duże, jak na nasze warunki.
Rozpoczęliście z rozmachem – duży teren, piękne obiekty…
– Miało być w miniskali. Ale po obejrzeniu takich obiektów na zachodzie Europy doszliśmy do wniosku, że przedsięwzięcie nasze nie może być mini. Jeżeli już rozpoczynać tego typu biznes, to z rozmachem, żeby w perspektywie być partnerem dla jednostek handlowych, czyli odbiorców. Postanowiliśmy więc, że to będzie coś większego, by w krótkim czasie przygotować większą partię towaru. Swego czasu, gdy pracowaliśmy w manufakturze jeden samochód szykowaliśmy kilka dni – ręcznie sortowaliśmy, ręcznie pakowaliśmy owoce. Teraz jesteśmy w stanie załadować trzy, a nawet cztery samochody dziennie.
Decyzja została podjęta i – jak to zwykle bywa – pewnie pojawiły się większe i mniejsze problemy…
– Rzeczywiście, wytyczyliśmy cele grupy, określiliśmy wielkość produkcji i… pojawił się problem finansów. Przy tego typu działalności jest tak, że najpierw trzeba pieniądze wydać, potem wziąć dofinansowanie. Grupy więc nie mogą założyć amatorzy albo miniproducenci. Nawet, by wziąć kredyt, trzeba mieć zabezpieczenie, które jest równe trzykrotnej wartości pobranego kredytu. Dlatego na początku musi być kilka osób, które – krótko mówiąc – mają jakiś majątek. Zebraliśmy pięciu dość silnych członków. Nasze prywatne chłodnie, które miały określoną wartość, sprzedaliśmy spółce z ograniczoną odpowiedzialnością – założyliśmy taką spółkę, bo każda grupa musi mieć osobowość prawną – za dwa i pół miliona… Później realizacja zamierzonych planów odbywała się etapami.
Od czego więc rozpoczęliście?
– Po sprzedaży naszych chłodni spółce z o.o. mieliśmy na początek jakieś pieniądze, poza tym inwestowaliśmy też prywatne pieniądze, a także pożyczaliśmy naszej spółce swoje własne pieniądze. Uzbierała się więc określona kwota, która pozwoliła nam już na pięćdziesięcioprocentowy wkład własny. Rozpoczęliśmy budowę sortowni. I wtedy już nie mieliśmy żadnych problemów, by pożyczyć od banku. Na takie obiekty, które budowaliśmy, potrzeba było mieć sześć-osiem milionów. Drugi etap – to wyposażenie w maszyny i urządzenia, które też kosztowały prawie tyle samo.
Jakie maszyny i urządzenia macie na wyposażeniu?
– Najlepsze w Europie, a nawet na świecie… Mamy cały zestaw maszyn i urządzeń, które służą do przygotowania towaru w zależności od potrzeb odbiorcy, między innymi, sieci marketów Każdy ma inne wymagania i trzeba je spełnić. Dlatego potrzebne są odpowiednie owoce i różnorodne opakowania, czyli na przykład, duża tacka, wytłoczki jednowarstwowe, dwuwarstwowe, worki, jabłko typu Premium, czyli pakowane po trzy lub pięć sztuk. Na dzisiaj możemy spełnić życzenia każdego odbiorcy.
Ilu do tego potrzebujecie ludzi?
– Zatrudniamy dwadzieścia pięć osób i mają co robić. Powiedziałbym, że na dziś koszty związane z prowadzeniem naszej grupy są dość wysokie z tego względu, że wszyscy pracownicy są zatrudnieni na umowę o pracę, wiadomo, jakie są koszty z tym związane; poza tym podatek od nieruchomości też jest dość wysoki. Uważam, że powinna powstać jakaś ustawa, która gwarantowałaby nowo powstającym grupom producentów rolnych na początku może nie zwolnienie, ale obniżenie tych opłat. My płacimy tak, jak profesjonalne firmy; w naszym przypadku to jest sto dziesięć tysięcy rocznie. Czyli miesięcznie blisko dziesięć tysięcy. Przy dużym zapotrzebowaniu, dużym popycie, a małej podaży można wynegocjować przyzwoite ceny, ale w układzie, kiedy podaż jest określona, a przeważnie jest – centra logistyczne w erze komputeryzacji mają wszystkie dane na temat rynku jak na dłoni, nie ma żadnych tajemnic i to one tak dołują te ceny…
Jak więc można rozwiązać taką sytuację?
– Może wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby była lepsza współpraca grup, jakaś wspólna strategia, co jest w Polsce jeszcze dość trudne… Myślałem, że jak zaczną działać grupy producentów, będzie można jakąś strategię prowadzić… Na razie jednak grup producentów owoców jest sporo około stu siedemdziesięciu – może nawet trochę za dużo. Centra logistyczne robią tak zwane giełdy albo przetargi i ci, którzy wchodzą na rynek, często ponad miarę obniżają cenę. Jest to trochę chora sytuacja. W przeciwieństwie do innych państw, gdzie, na przykład We Włoszech jest pięć centrów logistycznych, które sprzedają towar. One opracowują wspólną strategię. Skupują towar od wszystkich producentów no i mają wspólną politykę, nie ma wewnętrznej konkurencji, sytuacja producentów jest bardziej stabilna. Wiadomo, że jest wolny rynek, ale brak wspólnego działania jest zły. Niestety, nie ma na razie recepty na to, by to zmienić.
Jak wam się udało dokooptować kolejnych pięciu członków grupy?
– Nie było z tym problemu. Producenci jeszcze się zgłaszają. Wszystkich nie chcemy. Przyjmujemy tych, którzy mają określony standard, by później nie było kłopotów z jakością i sprzedażą. Ale ci, którzy wstąpili do WITAMINY, na pewno są zadowoleni – towar – głównie jabłka – estetycznie zapakowany, ze znakiem firmowym jest szybko i dobrze sprzedany.
Jakie macie magazyny, by te owoce przechować?
– Tutaj na miejscu przechowujemy około dwóch i pół tysiąca ton owoców. Dodatkowo siedemdziesiąt procent producentów ma własne chłodnie z kontrolowaną atmosferą, czyli przechowują towar w sposób prawidłowy. Handlujemy na okrągło, więc jabłka od października są systematycznie sprzedawane. Można by sprzedawać trzy razy więcej, ale trzeba by było sprzedawać tanio, a to mija się z celem.
9488254
1