Panie Pośle, startuje Pan w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Skąd taka decyzja?
Jerzy Pilarczyk: Na początku chciałabym uzasadnić
swoją decyzję o kandydowaniu: pierwsze to uzasadnienie polityczne - chcę
udowodnić, że w SLD są nie tylko ludzie, którzy wpływali na zły wizerunek, złe
notowania partii, ale również są osoby uczciwie, mający bardzo dobre
przygotowanie merytoryczne, rzetelnie wykonujący swoją pracę, swojej obowiązki,
mogący jeszcze wiele dla kraju zrobić, Dlatego chętnie przedstawiam swoją
kandydaturę, swoją ofertę wynikającą z dobrego przygotowania i fachowej wiedzy.
Zajmuję się rolnictwem całe życie, zarówno produkcją jak i polityką rolną w
obszarze związanym z negocjacjami, potem dostosowywaniem prawa i procesów oraz
instytucji do członkowstwa w UE.
Tak, więc, biorąc przede wszystkim pod uwagę mój dotychczasowy dorobek, zdecydowałem zająć się reprezentowaniem naszego kraju, troszkę z innej pozycji. Był jeszcze jeden argument. Proszę przeanalizować, ilu kandydatów reprezentujących wszystkie komitety wyborcze, jest dobrze przygotowanych, aby bronić, walczyć o polskie rolnictwo, o polskie obszary wiejskie?
Proszę wziąć pod uwagę fakt, że 50 procent prawa w UE dotyczy właśnie rolnictwa i obszarów wiejskich, bezpieczeństwa żywności. Blisko 50 procent budżetu przeznaczone jest właśnie na te obszary, na ich wspieranie. Stąd też moja kandydatura. Ja doceniam dorobek, znaczenie obecność w Parlamencie Europejskim słynnych artystów, sportowców, ale w moim przekonaniu, tam powinni być przede wszystkim fachowcy, ludzie, którzy są merytorycznie przygotowani, mają mocne argumenty do dyskusji w sprawach najważniejszych. W UE toczą się właśnie przygotowania do reformy Wspólnej Polityki Rolnej, dlatego potrzebni są tam ludzie, którzy będą wiedzieć czy jest i czy powinna być w przyszłości WPR. Wydaje mi się, że właśnie takiej profesjonalnej reprezentacji Polska bardzo potrzebuje. Jestem pewien, że moje przygotowanie, moje predyspozycje czynią mnie właściwym kandydatem.
Jak Pan ocenia trwającą właśnie kampanię wyborczą?
Jerzy Pilarczyk: Przeżyłem już kilka kampanii
wyborczych, ponieważ w polskim sejmie jestem już prawie 15 lat. 18-VI-1989 roku
po raz pierwszy zostałem wybrany na posła RP.
Co mogę powiedzieć o trwającej właśnie kampanii? Że na pewno nie uwzględnia ona taktu. Tutaj, na powiedzmy politycznym rynku krajowym możemy okładać się różnymi epitetami, pod warunkiem jednak, że nie wychodzi to na zewnątrz. Natomiast prowadzenie takiej polityki, takiej kampanii, która dyskredytuje reprezentantów Polski jest już nie na miejscu.
Jest to bardzo demagogiczna kampania. Pozwolę sobie zacytować jedno hasło wyborcze, które miałem okazję wysłuchać z ust jednego z kandydatów, chcącego reprezentować nasz kraj w obszarze związanym z rolnictwem: "Razem wydoimy Unię Europejską", a jego logo to krowa ze złotym wymieniem, obrazująca ją.
Jeżeli z takim hasłami będziemy szli do PE, to wizerunek Polski, Polaków w pierwszym okresie naszego istnienia w strukturach unijnych zostanie dość mocno nadszarpnięty.
W każdym bądź razie nie najlepiej oceniam toczącą się kampanię, kampanię, która pokazuje Polskę, Polaków, kandydatów do Parlamentu Europejskiego jako ludzi niezdecydowanych, niekompetentnych do rozwiązywania problemów, przyszłych problemów, przed którymi stoi Polska, stoi Europa. Chociażby taki problem, jakim jest bezrobocie. To nie jest tylko nasz problem, to problem, przed którym stoi cała UE, cała Europa.
Co Pan sądzi o ludziach, którzy byli przeciwni naszemu wstąpieniu do UE, tzw. eurosceptykach, a którzy teraz tak zaciekle walczą o wyborców?
Jerzy Pilarczyk: Tutaj właśnie doskonale sprawdza się powiedzenie: "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Wtedy, kiedy chce się zdobyć popularność, dobrym do tego celem jest głoszenie właśnie takich krytycznych haseł. Haseł, które dyskredytują cały proces dostosowawczy Polski do wymogów unijnych. Uprawiali oni ten kierunek, taką politykę propagandy w trakcie negocjacji, potem w trakcie referendum, dostosowań i nawet już w trakcie naszego członkostwa. Teraz nagle zmienili swój front i mówią, że idą do P parlamentu Europejskiego naprawiać Unię.
Oczywiście, można wnioskować, że idą tam nie z tym hasłami, jakie dzisiaj głoszą, ale dlatego, że po prostu widzą tam jakąś korzyść, być może materialną, dla swojego ugrupowania politycznego, dla siebie samych.
Sądzi Pan, że będąc w Brukseli, bardziej przyczyni się do poprawy sytuacji polskich rolników, niż tutaj na miejscu?
Jerzy Pilarczyk: W MRiRW wykonałem, zakończyłem pewien etap swoich zobowiązań, których podjąłem się, a mianowicie byłem odpowiedzialny za pewien obszar negocjacji, następnie za pewien obszar legislacji, dostosowywania instytucji. Był to głównie obszar związany z bezpieczeństwem żywności, a więc sprawy sanitarno-weterynaryjne, fitosanitarne, sprawy związane z rybołówstwem. W tych obszarach zakończyłem swoją działalność, swoją rolę, swoja misję w ministerstwie rolnictwa. Oczywiście otwiera się teraz nowy rozdział: prowadzenie czy reprezentowanie polskich interesów na forum chociażby Komisji Europejskiej, komitetów zarządzających, stałych komisji. I tam nie wątpliwie pracy nie brakuje. Ja natomiast jestem w takim okresie, jak już wcześnie wspominałem, że rozliczyłem się z pewnych zobowiązań, z pewnych zadań, których podjąłem się przychodząc do ministerstwa rolnictwa. Tak, więc mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w tej chwili należałoby się zastanowić, gdzie jest dla mnie odpowiednie miejsce.
Wspólna Polityka Rolna, jak już wspominałem, jest zmieniana, rozpoczął się proces, który jest niezmiernie ważny. W jakim kierunku Polska zmierza, za kim opowiedzą się polscy reprezentacji. Wiemy przecież, jak bardzo są podzielone głosy w sprawie WPR. I to zarówno w "starej" jak i "nowej" UE. Wielu patrzy na polskich przedstawicieli, którą część starej, rozdzielonej UE poprą. Ja uważam, że w naszym interesie ważne jest łagodzić skutki tych rozwiązań, które są dla Polski niekorzystne. A więc popieram wszystkie te zmiany, które mają wzmocnić II filar a osłabić I. Pierwszy jest dla nas o tyle niekorzystny, że wszyscy w UE mają dopłaty większe niż my. Dlatego tak niezmiernie ważne jest dla nas, zwiększenie nakładu na szeroko rozumiane obszary wiejskie, na wyrównanie poziomu życia mieszkańców wsi zarówno w Polsce jak i innych krajach członkowskich. Myślę, że jest to wyzwanie dla mnie, dla Jerzego Pilarczyka. Ale kto będzie reprezentował Polskę, w jakim kierunku pójdzie nasza polityka, które kierunki WPR będą popierane, pokarze czas. Wszystko w rękach wyborców.
Jakie zadania stawia Pan przed sobą?
Jerzy Pilarczyk: Przede wszystkim w moim
przekonaniu, najważniejsze w dniu dzisiejszym, to nieskrępowany dostęp do rynków
UE oraz jak najszybsze zrównanie korzyści wynikających z WPR, czyli: jak
najszybsze skrócenie okresu, w którym różne są dopłaty bezpośrednie dla polskich
i unijnych rolników, bądź spowodowanie, aby te różnice były jak najmniejsze.
Również niezmiernie ważne w moim przekonaniu jest, aby skierować jak największe
środki na obszary wiejskie, na poprawę poziomu życia ludzi mieszkających na wsi,
ale niekoniecznie zajmujących się tylko rolnictwem.