Skąd pomysł na tę trudną specjalizację w gospodarstwie?
Dorota Szewior: - - Z domu rodzinnego do dużego miasta wyjechałam, gdy miałam 16 lat, rodzice mieli tradycyjne gospodarstwo, w którym było wiele pracy i nie myślalam, że kiedyś tu wrócę. Pracowałam w swoim zawodzie w dużym mieście. Ok. 10 lat temu zobaczyłam nad Jeziorem Bodeńskim jakie są piękne pola w kierunku sadowniczym. Po powrocie stamtąd powiedziałam sobie, że też bym chciała coś takiego mieć i zaczęłam realizować plany. Pierwsze były maliny, potem truskawki, wiśnie i tak wszystko po kolei. Dziś specjalizacja mojego gospodarstwa jest warzywno – owocowa. Głównie owoce miękkie. Gospodarstwo ma w tej chwili 6 ha, na którym rosną 2 ha maliny, prawie 2 ha truskawki, a reszta to jest szparagi, wiśnie, jeżyna bezkolcowa i porzeczka czerwona.
Jakie uprawia Pani odmiany?
Dorota Szewior: - Z malin mamy odmianę letnią Tulameen, nieco wcześniejszą nowoposadzoną Marlę, z późnych malin to są u nas Polka i Malin Exploint, a oprócz tego: jeżyna bezkolcowa Loch Ness, wiśnia Coroza i Marla. Mam przez to różny asortyment, jest to lepsze dla gospodarstwa, ponieważ gdybym miała w tej chwili samą malinę, samego Tulameena to akurat zeszłego roku zdarzyła się taka sytuacja, od 10 lat, że 70% owoców malin wymarzło jeszcze w pędzie. Najgorszy dla maliny jest przymrozek w stadium wychodzenia zawiązka kwiatu z pędu. I tak właśnie było w zeszłym roku. Podobna sytuacja jest z truskawką. Mieliśmy tylko letnią truskawkę i jak się ma tylko letnią truskawkę, to co z tym zrobić mimo tego, że mam 5 odmian tych truskawek. Wprowadziłam więc odmianę letnią, średniowczesną, i bardzo późną, która będzie do mrozów do 15 października. Jeżeli pogoda pozwoli.
Jakie średnie plony udaje się uzyskać?
Dorota Szewior: - Malin- około 8-12 ton/ha, truskawki 10-15 ton/ha, należy dodać na gruntach V klasy. Przede wszystkim plon zależy od materiału nasadzeniowego czy jest wysokiej jakości , od pielęgnacji, nawożenia, podlewania. Nasze sadzonki przyjeżdżają ze Szwajcarii, są hodowane w sposób in vitro, co zapewnia im bezwirusowe warunki.
Jakie nawożenie jest stosowane?
Dorota Szewior: - Przede wszystkim to są nawozy bezchlorkowe, które są używane w produkcji malin, wiśni i truskawek. Zaczynamy próby doświadczalne z mikroorganizmami. Polega to na tym, że się uodparnia roślinę na wszystkie warunki atmosferyczne. Roślina gdy czuje się “dobrze”, trzyma pion, na malinie nie siadają maszyce, które są bardzo niebezpieczne, bo przenoszą wirusy.
Docenia Pani obornik w tak intensywnej produkcji specjalistycznej?
Dorota Szewior: - Do tej pory tak robiliśmy, ale teraz cena obornika jest bardzo wysoka, trudno dostać taki jak potrzeba, nie może być zasadowy, nie każdy więc się nadaje. Wykonuję co roku dokładne próby ziemi, bez tego ani rusz. Nasza zintegrowana produkcja podaje, że co drugi, trzeci rok wystarczy, ale to jest wg mnie za mało. Trzeba badać potrzeby roślin częściej niż raz na dwa lata.
Gospodarstwo leży przy samej granicy z Niemcami, nietrudno zgadnąć, gdzie jest zbyt.Czy do Pani się ktoś zwraca czy pani jeszcze szuka tego zbytu?
Dorota Szewior: -Ja cały czas szukam nowych kontaktów. Uważam, że zbyt, przede wszystkim zależy od jakości wyprodukowanego produktu. W tej chwili nie musze się wstydzić za swoją jakość wiem, że jest najlepsza, była pochwalona w zeszłym roku na targach w Berlinie. Towar sprzedaję również na giełdzie w Gosthandel.
Jak udało się tam wejść z produkcją?
Dorota Szewior: - Normalnie, nie ma problemu, wzięłam jedną skrzynkę pojechałam, pokazałam jak wygląda mój towar. Później trzeba być tylko punktualnym, solidnym i z tym nie ma problemu. Wszystko co się przywiezie jest sprzedane. Cena jest zależna od pory roku i podaży, jest bardzo różna.
A jeżeli chodzi o relację hurtu do detalu to jak to wygląda z Pani gospodarstwie?
Dorota Szewior: - Byłoby lepiej gdyby zostało sprzedane w detalu. Jak zaczynałam i miałam 20 arów to wtedy sprzedawałam po rynkach, ale teraz nie mam na to czasu. Zbyt malin mam obecnie tylko za granicą, truskawkę głównie w kraju sprzedaję. Szparagi sprzedajemy tylko z podwórka. Każdy kto przyjedzie może je u nas kupić, brak granicy znacznie to ułatwia. Popularność tego warzywa znacznie wzrosła. W tej chwili mamy 2 ha szparagów i to wszytko idzie nam z podwórka.
Jakie trzeba spełniać wymogi sprzedając towar w Niemczech?
Dorota Szewior: - Nie jest wymagany żaden certyfikat, ja mam IPO (integrowana produkcja) teraz staramy się o “globalgat”, potrzebny jest żeby nasza grupa producencka mogła sprzedawać owoce do Czech, Anglii itd.
Co Panią przekonało do wstąpienia do grupy producenckiej Hortus?
Dorota Szewior: - Uważam, że mam odpowiednią jakość i ilość owoców. Jak się należy do grupy, płaci się składki i jak tylko jest odpowiednia jakość to nie ma problemu ze wstąpieniem do grupy.
Skąd pani czerpie wiedzę specjalistyczną?
Dorota Szewior: - Wiedzę czerpię przede wszystkim po niemieckiej stronie, ze szkoleń. Bardzo dobre doradztwo prowadzą Skierniewice. Mamy telefonicznego doradcę z Hamburga. Uczestniczę w seminariach szparagowych w Berlinie. Postęp u nas w tej produkcji jest bardzo słaby, dlatego posiłkuję się wiedzą niemiecką.
Jakie są największe problemy z uprawa, z technologią?
Dorota Szewior: - Jedyny problem to warsztat pod gołym niebem. I chyba będę tworzyć niedługo tunele foliowe, co nieco uniezależni produkcję od kaprysów pogody. Mam w planie również dokupienie gruntów.
Produkcja owoców miękkich wymaga udziału pracowników w sezonie, czy to dziś problem?
Dorota Szewior: - Największy problem to emigracja naszych ludzi. Oni nie umieją sobie tego policzyć. Będziemy próbować też w tym roku pierwszy raz zatrudniać pracowników sezonowych z Ukrainy. Miejsce z zapleczem socjalnym już przygotowujemy.
Czy występuje na tym terenie problem szkód łowieckich?
Dorota Szewior: - Jest to wielki problem, jeżeli nie będziemy współpracować - my i koła łowieckie to zawsze będzie ten problem. Ja oczekuję więcej inicjatywy i więcej współpracy z ich strony. U nas najwięcej szkód powodują dziki i sarny. Moje pole jest ogrodzone, ale jak się robi coraz większe pole to już mnie nie stać na robienie nowych ogrodzeń. A siatka jest strasznie droga. Gdy po folii na polu szparagowym przejdzie sarna - to jest to znaczna strata, gdyż nic z tego nie zostanie.
Mimo trudności widać, iż czerpie Pani satysfakcję w tej pracy?
Dorota Szewior: - Największą satysfakcją dla mnie jest to, że ja pierwsza witam słońce i ostatnia żegnam jak zachodzi. Najpiękniejsza jest nasza natura. Praca w rolnictwie do takich prac należy.
Czy pełni Pani jakieś funkcje społeczne?
Dorota Szewior: - W tej chwili jestem w grupie odnowy wsi Wielotów, chcemy skorzystać z dofinansowania unijnego i zbudować salę dla naszej wsi. Jest tu 118 mieszkańców. Dzięki tej sali chcemy żeby wieś się integrowała.
Jakie ma Pani oczekiwania wobec władz samorządowych?
Dorota Szewior: - Żeby zauważali bardziej małego rolnika, który chce się rozwijać, który chce pracować. Sytuacja niektórych moich sąsiadów jest bardzo ciężka, wcale nie z ich winy.
Czy podoba się córce życie na wsi?
Dorota Szewior: - Bardzo jej się podoba życie na wsi. Koleżanki z miasta, gdy przyjeżdżają są zafascynowane, ona chodzi do niemieckiej szkoły w Guben. Ale sama osobiście mówi, że nie chce tutaj zostać, smuci się, gdy ja się denerwuję, gdy jest za dużo deszczu albo mrozu.