MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Jestem umiarkowanym optymistą

30 stycznia 2003

O sytuacji dolnośląskiego rolnictwa rozmawialiśmy z Ignacym Bochenkiem, Wicewojewodą Dolnośląskim.

Przednówek to taki wyciszony okres, czas kiedy dokonuje się analizy i podsumowania roku poprzedniego. Jaki był to okres dla dolnośląskiego rolnictwa?

Ubiegły rok był trudny dla dolnośląskich rolników. Był trudny z dwóch względów – pierwszy powód to sprawa różnorodności, dywersyfikacji produkcji rolniczej, zwłaszcza w zakresie uprawy roślin okopowych i zbóż, jak i również całego systemu hodowli zwierząt. Mamy niedostatek w produkcji mleka, nadmiar w produkcji zbóż, niedostatek produkcji rzepaku. Drugi powód to upadek dwóch cukrowni Ziębice i Pastuchów, który doprowadził do trudnej sytuacji w zakresie realizacji zobowiązań wobec producentów buraka cukrowego.

Który miesiąc był dla Pana najtrudniejszy?

Sierpień, okres żniw, kiedy to pojawiły się kolejki pod elewatorami. Z pełnym zrozumieniem dla rolnika i jego problemów w zbyciu za godną cenę efektów swojej pracy oraz ze świadomością o ograniczonych możliwościach interwencji państwa, rodzi się pytanie: czy interwencja w ogóle być powinna i jak powinna ona przebiegać na rynku rolnym.

Kolejnym trudnym miesiącem był listopad, kiedy to okazało się, że nie wszystkie cukrownie uzyskały kredyty i pojawił się problem spłaty zobowiązań wobec producentów buraka cukrowego.

Jak zatem zapobiec problemom w rolnictwie?

Jest to bardzo trudne pytanie. Sądzę, że brak ukształtowanego wolnego rynku rolnego nie złagodzi skutków nadmiaru produkcji w przypadku niektórych produktów, natomiast w innych może to złagodzić. Myślę, że obowiązkiem rządu powinno być szukanie, czy nawet dawanie bezpośrednio rolnikowi tylu propozycji, aby on sam mógł wybrać najkorzystniejszą dla siebie. Jeśli chodzi natomiast o interwencjonizm, to wiemy już, że interwencja państwa na rynku zbóż w 2003 roku będzie taka jak w roku ubiegłym.

Czy już dzisiaj podejmowane są rozmowy z Agencją Rynku Rolnego, aby tegoroczny skup zbóż przebiegł spokojniej?

Myślę, że ten rok będzie zdecydowanie łatwiejszy dla rolników, mimo że zostanie zachowana taka sama forma interwencji państwa jak w zeszłym roku. Dwa elementy jednak budzą niepokój - obniżenie do 26 tys. ton poziomu produkcji izoglukozy i tym samym ograniczone zapotrzebowanie na pszenicę, co będzie poważnym problemem dla dolnośląskich rolników. Drugi ważny element to pytanie, czy interwencjonizm państwa będzie na takim samym poziomie jak w 2002 r. Jeżeli te dwa czynniki byłyby zbliżone do ubiegłego roku, to tegoroczny skup powinien przebiegać spokojniej. W system skupu z interwencją wejdzie więcej podmiotów skupowych. Niechęć i ostrożność w ubiegłym roku wynikała z faktu ewidentnej straty na przechowywaniu i skupie zboża z roku 2001 oraz złego zarządzania sektorem rolniczym przez państwo. Jednak dzisiaj możemy powiedzieć, że ten kto zaufał państwu i włączył się w system skupu nie stracił na tym. Ważnym elementem jest także system przechowywania zboża w ilości powyżej 300 ton. Ujawniły się bowiem zdolności w gospodarstwach wielkoobszarowych. Istotną kwestią jest także coraz większe zainteresowanie rolników w tworzeniu grup producenckich, które już od momentu wrzucenia ziarna w ziemię do momentu jego przechowywania, chcą gospodarować surowcem, oczywiście z pełnym interwencjonizmem państwa. W tym dostrzegam szansę. Dobrym przykładem na funkcjonowanie takiego systemu może być dzierżoniowska grupa producentów .

Czy jest Pan zwolennikiem tworzenia się grup producenckich?

Jeżeli grupa producencka tworzy się tylko i wyłącznie po to, aby mieć system pełnej obsługi uprawy, to nie będzie to korzystna sytuacja. Natomiast jeśli grupa będzie stworzona z myślą o wspólnym prowadzeniu biznesu w produkcji rolniczej, będzie liczyła koszty i zyski oraz monitorowała rynek każdego roku i prowadziła taką kulturę upraw, która pozwoli zbyć z dobrą ceną poszczególne produkty to będzie to grupa dobra. I takie grupy powinny powstawać. System hurtowego zaopatrzenia w nawozy, system hurtowego zaopatrzenia w środki ochrony roślin, system skupu w grupie producenckiej to elementy, które obniżają koszty produkcji bezpośredniej. Jednak grupa, która nastawi się np. na produkcję pszenicy i będzie dążyła tyko i wyłącznie do hurtowego zakupu nawozów czy środków ochrony roślin uzyska niewielkie efekty, a jednocześnie będzie miała problem w zbyciu dobrego surowca w momencie jego zbioru.

Upadły prochowickie zakłady drobiarskie, zakłady wrocławskie stoją puste. Od 4 lat hodowcy drobiu nie oddają żywca do tych zakładów. Co dalej z produkcją drobiu na Dolnym Śląsku? Problem ten dotyczy co najmniej 150 hodowców i 200 miejsc pracy.

Po raz pierwszy spotkałem się z producentami drobiu rok temu. Wtedy właśnie zapadła decyzja o tym, że zadłużone Wrocławskie Zakłady Drobiarskie mogą reaktywować produkcję. Zapotrzebowanie na produkty WZD jest duże, jakość produkowanych przetworów, wędlin, tuszek i półtuszek jest dobra, ponadto było zainteresowanie dużych sieci handlowych tymi produktami. Trzeba jednak odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób wyjść z trudnej sytuacji finansowej tych zakładów. Namawiałem producentów rolnych, by przyjęli jakąś zorganizowaną formę, np. spółki z o.o. i próbowali zaciągnąć kredyt, aby wykupić zakłady. Niestety, producenci nie podjęli tego tematu, nie zorganizowali się w żaden podmiot gospodarczy, który byłby zdolny do przyjęcia oferty syndyka masy upadłościowej. Teraz jednak pojawiła się szansa na wznowienie produkcji, bowiem znalazł się inwestor gotowy wznowić działalność WZD. Uważam, że te zakłady powinny produkować. Jako administracja rządowa udzielimy wszelkiego możliwego w zakresie kompetencji wsparcia, aby produkcja w WZD została uruchomiona i aby powstało około 200-250 miejsc pracy.

Parytet dochodów ludności wiejskiej do miejskiej to 38 do 100. To jest wielka przepaść.

Nie jest to wyłącznie problem wsi. Jednak na wsi jest o tyle trudniejsza sytuacja, że rolnik, który pozostaje bez pracy, a jednocześnie nie może zająć się rozsądną produkcją w momencie kiedy ma powyżej 1 ha, staje przed faktem braku możliwości rejestracji jako bezrobotny i pobierania zasiłku. W związku z tym bezrobocie na wsi zdecydowanie wyższe niż w statystykach. To ma swoje niekorzystne implikacje. Brak możliwości kształcenia dzieci przez rolników, niemożność osiągania dochodów poprzez zatrudnianie młodych ludzi czy to w rolnictwie czy poza nim powoduje to, że w dalszym ciągu bieda się pogłębia. Na pewno pewnym rozwiązaniem w tej sytuacji byłaby np. produkcja biodiesla. Ponadto chcielibyśmy w oparciu o dobre ziemie i małe gospodarstwa reaktywować np. produkcję zielarską i zielarstwo, z której Dolny Śląsk kiedyś słynął. Chcielibyśmy wykorzystać obecne tendencje w medycynie, czyli powrót do naturalnych metod leczenia i przeprowadzić pełną analizę w zakresie potrzeb Herbapolu, jak i rozpoznania możliwości produkcyjnych.

Lata temu w Kotlinie Kłodzkiej wypasały się owce, powstawały małe spółdzielnie rolne. Teraz ten region jest bardzo zaniedbany. Co z ustawą górską?

Projekt ustawy górskiej został złożony w sejmie. Mam nadzieję, że już niedługo zostanie on poddany pod dyskusję i rozpatrzony.

Na pewno chcielibyśmy w tym regionie odbudować dwa elementy produkcji zwierzęcej, tj. produkcję owiec w kierunku produkcji mięsnej, zwłaszcza jagnięciny i odnowienie stad krów, zarówno hodowlanych, jak i mięsnych. Chcemy także zwiększyć zainteresowanie rolników mięsem końskim, czyli hodowlą koni na rzeź z przeznaczeniem na rynki zachodnie, gdzie cały czas jest silne zapotrzebowanie. Dlaczego zatem nie wykorzystać tej szansy?

Zbliża się moment akcesji Polski do Unii Europejskiej. Dolnośląscy rolnicy są przeciw Unii. Czy Dolnośląski Urząd Wojewódzki wspomoże rząd w celu doinformowania ich o korzyściach wynikających ze wstąpienia Polski do struktur europejskich?

Bezsprzecznie tak. System współpracy DUW z Ośrodkami Doradztwa Rolniczego, uczestnictwo pełnomocnika wojewody ds. referendum w spotkaniach w regionie, spotkania z Biurem Integracji Europejskiej mają pokazać zalety naszego członkostwa w UE. Stopień przekazywanych informacji o UE zwiększa się także poprzez media publiczne. Analizując badania opinii publicznej można powiedzieć, że 73% społeczeństwa polskiego jest za wstąpieniem Polski do struktur unijnych. W tym jest przecież także spory odsetek mieszkańców wsi. Nie generalizowałbym, że wieś jest przeciwko wstąpieniu Polski do UE. W niektórych dziedzinach negocjacje w Kopenhadze zakończyły się sukcesem. Myślę, że stopień poparcia dla akcesji Polski do UE przez wieś, zwłaszcza wieś dolnośląską, jest zdecydowanie wyższy niż np. na ścianie wschodniej. To się wiąże również z kulturą upraw, z wiedzą rolników, z przekazywanymi informacjami.

Jest Pan optymistą?

Ja jestem przekonany, że wieś dolnośląska będzie "za". Jest to jednak optymizm umiarkowany.

Dziękuję za rozmowę.


POWIĄZANE

Amerykański Departament Rolny (USDA) ogłasza kolejną rundę historycznych inwesty...

Oranżada Hellena Party zachęca do wspólnego celebrowania magicznych chwil i zapr...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę