Pod naciskiem Serbii, Macedonii, Czarnogóry oraz Bośni i Hercegowiny Chorwacja wycofała się w czwartek z decyzji o drastycznym podwyższeniu opłat nakładanych na importowane owoce i warzywa. Oznacza to, że nie będzie wojny handlowej między krajami Bałkanów.
Cztery państwa z oburzeniem zareagowały na ogłoszone przez Chorwację w ubiegłym miesiącu, a więc w szczycie sezonu, nowe stawki za wydawanie certyfikatów fitosanitarnych dla importowanych owoców i warzyw. Wzrosły one z równowartości 12 do 270 euro za ciężarówkę.
Władze w Zagrzebiu twierdziły, że krok ten wynikał z unijnych standardów bezpieczeństwa żywności i ochrony konsumentów i nie miał zaszkodzić gospodarkom czwórki krajów, choć to właśnie one są głównymi eksporterami owoców i warzyw do Chorwacji. Cztery kraje zagroziły krokami odwetowymi, a Serbia nawet wdrożyła zaostrzone kontrole fitosanitarne. Groziło to wojną handlową na Bałkanach.
Udało się jej uniknąć, bo w czwartek chorwackie ministerstwo rolnictwa ogłosiło, że stawka za certyfikat z powrotem wynosi 90 kun (12 euro) i zacznie obowiązywać od piątku.
Aspirujące do Unii Europejskiej Serbia, Macedonia, Czarnogóra oraz Bośnia i Hercegowina twierdziły, że opłaty wprowadzone przez Chorwację, która należy do UE, są sprzeczne z ich porozumieniami przedakcesyjnymi z Brukselą, gwarantującymi równy dostęp do rynków zbytu. Z tego powodu czwórka krajów zwróciła się do Komisji Europejskiej z prośbą o interwencję.
Macedonia i Czarnogóra zapowiedziały złożenie na Chorwację skarg do Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Według ekonomistów krok Chorwacji był podyktowany chęcią ochrony własnych rolników przed tańszym importem, ale groził odwrotnymi skutkami, jeśli w odpowiedzi partnerzy handlowi Chorwacji zablokowaliby eksport rolno-spożywczy z tego kraju.
Większość krajów regionu importuje z Chorwacji więcej niż eksportuje do tego kraju. Jedynie Serbia ma nadwyżkę handlową ze swoim sąsiadem - eksport w 2016 roku osiągnął wartość 116 mln euro w porównaniu do importu o wartości 79 mln euro.
(Reuters/PAP) kot/ ap/ arch.