Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Ukraina/ Rolnicy pod Mariupolem mimo ostrzału pracują na polach (reportaż)

24 września 2018
Ukraina/ Rolnicy pod Mariupolem mimo ostrzału pracują na polach (reportaż)

W miejscowości Hnutowe pod Mariupolem, gdzie trwają walki pomiędzy ukraińskimi siłami rządowymi a wspieranymi przez Rosję separatystami, rolnicy znowu sieją pszenicę. Każde wyjście w pole to ryzyko.

Hnutowe znajduje się na pierwszej linii frontu, jednak najintensywniejsze działania zbrojne odbywały się tu zimą i wiosną 2015 roku. Teraz miejscowi rolnicy obawiają się kolejnego zaostrzenia walk.

„We wrześniu 2014 posiałem pszenicę, a zimą zaczęły się walki. W lipcu chciałem zebrać plony, ale pole było zaminowane. Plony spłonęły. Boję się, że w tym roku zdarzy się to samo. Moje straty sięgają setek tysięcy hrywien. Nie dostałem za to żadnego odszkodowania, ani od Ukrainy, ani od Rosji” - mówi 63-letni Serhij Prychodko w rozmowie z PAP.Mężczyzna dodaje, że codziennie z niepokojem śledzi wszystkie informacje w mediach o możliwej rosyjskiej inwazji na odcinek frontu nad Morzem Azowskim. „Ale ja nie znam się na geopolityce, jestem prostym rolnikiem. Nie potrafię przewidzieć co będzie dalej. Na wszelki wypadek mam w piwnicy zapas jedzenia” - wyznaje.

„Od początku wojny już czterech moich sąsiadów zginęło podczas robót w polu. Wcześniej w Hnutowe było 15 rolników. Teraz jest tylko dwóch. Inni boją się pracować. W zeszłym miesiącu koledze odłamek od pocisku oderwał ucho” - mówi.Potwierdza to historia Hryhorija. Jego traktor dwa lata temu najechał na minę przeciwczołgową.„Przeżyłem dzięki temu, że siła eksplozji wypchnęła mnie z traktora” - opowiada mężczyzna, pokazując bliznę na nodze. „Nie dostałem żadnego odszkodowania za to co się stało. Mój traktor jest zniszczony. Z trudem chodzę. Nie mogę pracować. Od tego momentu ani razu nie wyszedłem na pole. Nie mam za co żyć, ale wolę biedę niż śmierć” - podkreśla Hryhorij. Kolejnym problemem rolników jest to, że ich działki znajdują się po różnych stronach frontu. Ołeksandr stracił całą swoją ziemię. „Wszystko co miałem jest teraz u separatystów. Boję się tam jeździć. Nie widziałem swojego pola od czterech lat” - mówi. 30 hektarów ziemi, które posiadał, znajduje się w miejscowości Oktiabr, na terenie kontrolowanym przez wspieranych przez Rosję separatystów. Żeby utrzymać rodzinę, Ołeksandr pojechał do Polski. Pracuje w legnickiej kopalni Paszowice jako operator koparki. „Wziąłem urlop na początku września, żeby spotkać się z rodzicami” - powiedział Ołeksandr. „Przed wojną miałem 43 hektary ziemi, zostało mi 15” - dodaje Serhij pokazując swoje pole. Na początku września mężczyzna posiał pszenicę na części pola znajdującej się pod kontrolą ukraińskiego wojska. Druga połowa jest pokryta minami przeciwczołgowymi. „Za tą zaminowaną częścią jest jeszcze moja ziemia, ale nie można tam przejść. To kilometr od nas. Są tam pozycje separatystów” - wyjaśnia. Mężczyzna zbiera odłamki leżące na polu. Znajduje zakazany przez porozumienia mińskie moździerzowy pocisk oświetlający o kalibrze 120 milimetrów. „Takie pociski nazywamy zapalniczkami, bo zapalają się, gdy spadną. Oficjalnie mamy zawieszenie broni, ale prawie codziennie znajduję na polu odłamki. Myślę, że strzelają specjalnie po to żeby spalić plony. Pewnie denerwuje ich, że pracujemy im tak tuż pod nosem”. Nawet podczas rozmowy z pobliskich pozycji wojskowych dobiegają odgłosy eksplozji.Ze względu na trwający wokół konflikt zbrojny rolnicy zmienili rodzaj uprawianych roślin. Serhij wcześniej siał głównie kukurydzę i słonecznik, teraz tylko pszenicę. „Ukraińscy wojskowi uprzedzali nas,że wysokich roślin nie można sadzić. Zasłaniałyby widok żołnierzom z obu stron. Od razu by ją ostrzelali. Dlatego teraz uprawiam przede wszystkim pszenicę. Wymaga ona mniej uwagi. A każde wyjście w pole to ryzyko” - opowiada Serhij. „Saperzy z ukraińskiej piechoty morskiej sami zaproponowali mi, że sprawdzą czy na moim polu i w ogrodzie nie ma już żadnych min. Gdyby nie oni, pewnie mógłbym już nie żyć. Gdy znajduję niewybuch, dzwonię do wojskowych i proszę by go zabrali. Przyjeżdżają bardzo szybko. Przynoszę im za to pomidory i wodę ze swojej studni” - dodaje rolnik w rozmowie z PAP.

 

Monika Andruszewska (PAP)


POWIĄZANE

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...

Świadczenie 500 plus, a od początku 2024 roku podwyższone do 800 plus, wypłacane...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę