Prezes Izby Rolniczej w Opolu Herbert Czaja uznał w rozmowie z PAP, że "bez pieniędzy unijnych nie ma już obecnie możliwości, by którykolwiek z rolników - nawet tych największych - mógł nadążyć z duchem czasu i doposażać na bieżąco swoje gospodarstwo”. Czaja zaznaczył jednak, że mniejsi rolnicy ostrożniej korzystają z unijnych dotacji, a też nie mają możliwości finansowych czy zdolności kredytowej, by pozyskiwać duże pule środków. Podkreślił, że łatwiej jest w tym zakresie rolnikom gospodarującym na dużych areałach.
„Ale jeśli w gospodarstwie było w ostatnich latach tyle pieniędzy, by wystarczyło na spokojne prowadzenie działalności rolniczej, a do tego były jakieś rezerwy i pomysł na coś obok – choćby agroturystykę - to tacy rolnicy poszli bardzo do przodu dzięki UE” - dodał.
Wspominał również, że przed wejściem do UE wielu rolników bało się funkcjonowania we wspólnej Europie. „Byli nawet tacy, co przez pierwsze 2-3 lata nie korzystali z dopłat bezpośrednich, bo nie wierzyli, że te pieniądze ot tak otrzymają i nie trzeba ich będzie zwracać. Teraz żałują i czekają na kolejne transze wypłat” – mówił Czaja.
„Potrafimy sięgać po pieniądze unijne i prawidłowo je wykorzystać” - zapewnił również dyrektor OODR w Łosiowie Henryk Zamojski. Zaznaczył, że rozwój rolnictwa sprawił, iż oceniając rolników choćby przy konkursie AgroLigi w ostatnich latach bierze się pod uwagę nie tylko - jak przed laty - poziom produkcji czy wyniki gospodarstwa, ale też np. kwestie związane z ochroną środowiska, kodeksem dobrych praktyk rolniczych czy dobrostanem zwierząt. „To wszystko sprawia, że gdy przyjeżdżają do naszego Ośrodka ludzie z różnych krajów świata, nie tylko z Europy, to są pod wrażeniem osiągnieć naszych gospodarstw" - dodał Zamojski.
Konkurs AgroLiga organizowany jest w woj. opolskim od 22 lat. Uczestniczyło w nim dotąd 249 rolników indywidualnych i 81 firm przetwórstwa rolno-spożywczego, usług rolniczych i agrofirm. (PAP)