Niestety dla polskiej wsi, ale jak na razie, z powodzeniem udaje się rządzącym i resortowi rolnictwa rozbijać jedność protestujących rolników. Wydaje się, że plan gry i taki scenariusz został opracowany od początku rolniczych prtestów. Rząd nie wykonywał żadnych nerwowych ruchów, "rozgrywał" niedoświadczonych w grach politycznych rolników, a finałem tego jest doprowadzenie do rozłamu w społeczności rolniczej. W tę grę, dali się wciągnąć rolnicy, i brną w ten ślepy zaułek, jak "dzieci we mgle".
Czego boi się i nie chce rząd?
Oczywistym jest, że rząd przede wszystkim nie chce silnych organizacji rolniczych. Rządowi, lepiej jestr rozmawiać z tkzw ruchami oddolnymi, które tak naprawdę reprezentują niewielką grypkę protestujących na skrzyżowaniach rolników, ale ilość zaproszonych 40 liderów robi wrażenie. Rządzący mają w swoich rękach doskonałe narzędzia marketingu politycznego, mają gigantyczą siłę medialną, a przez to w świat i do społeczeństwa idzie przekaz: paczcie ludzie, rząd z premierem na czele rozwiązuje w spólnie z rolnikami problemy polskiej wsi. Och jaki ten rząd dobry jest.
Kropla drąży skałę, więc już w środę odbędzie się kolejny spektakl pod tytułem rozmowy i dialog premiera Donalda Tuska z rolnikami. Nikt już nie mówi o tym, że do tego spotkania dochodzi dlatego, że to rolnicy, sygnatariusze uzgodnień z Jasionki, swoim strajkiem okupacyjnym w ministerstwie rolnictwa w zeszłym tygodniu doprowadzili, a raczej wymusili to spotkanie w Rzeszowie.
W tej odsłonie zainicjowanej i prowadzonej przez rząd gry politycznej, niestety nie wezmą udziału ci, którzy to spotkanie wymusili. Rządzący do Rzeszowa zapraszają właśnie tkzw "oddolne grupy" rolników, czyniąc tym samym jeszcze większy rozłam w jedności rolniczej i napuszczając jeszcze bardziej jednych na drugich.
Minister Kołodziejczak, udzielając w zeszłym tygodniu wywiadów zarzucił strajkującym w resorcie rolnictwa "działania polityczne" atakując najbardziej Rolniczą Solidarność i jej przewodniczącego, Tomasza Obszańskiego. Na antenie Polsat News – Ja nie zamierzam rozmawiać z tymi, którzy w formie szantażu chcą tutaj uprawiać politykę i wystawiać swoje żądania. Rząd ma swój harmonogram prac, my w ministerstwie też mamy konsekwentne działania, które od samego początku podejmujemy – stwierdził wiceminister rolnictwa. – Dzisiaj taka forma szantażowania przez okupację po pierwsze jest niepotrzebna, a po drugie – według mnie – ma podłoże polityczne. Ja nie będę zalecał nikomu prowadzenia rozmów pod naciskiem niepoważnego szantażyku- zakończył Kołodziejczak, zapominając o tym, że jeszcze równo rok temu, prowadził m. innymi z Obszańskim i Serafinem strajk okupacyjny walcząc w ministerstwie rolnictwa o zachamowanie niekontrolowanego importu zboża z Ukrainy. Teraz jest pewna różnica, Serafin i Obszański znów jako związkowcy okupowali resort rolnictwa, a Kołodziejczak jest już czynnym politykiem.
Należy teraz zrozumieć sens słów ministra Kołodziejczaka w taki sposób, że w 2023 roku, dla niego okupacja resortu rolnictwa była polityczna jak najbardziej, bo ówczesny lider AgroUnii miał swój cel polityczny. Dostać się do parlamentu i otrzymać intratną posadę w resorcie rolnictwa, co zresztą z powodzeniem osiągnął.
Zresztą - trudno się słucha oskarżeń jakiegokolwiek polityka o to, że związkowcy w całej UE protestują w przeróżych formach „politycznie”. Nikt z rolników nie chce dokonać przewrotu w Polsce, a przynajmniej o tym nie słyszymy bo rząd jest wybrany w wyborach i nikt go obalać nie chce - mówi przedstawiciel rolników - o ile mi wiadomo, do następnych wyborów to chyba ze 4 lata mamy. Przynajmniej do tej pory takich postulatów ani związków rolniczych, ani też "rolniczych ruchów oddolnych" nie było. My Rolnicy, protestując walczymy o swój byt. Koniec i kropka. To co Związki robią politycznie??? Niech politycy naprawiają bałagan i niech zajmują się dalej sobą, i nie przeszkadzają. Nikt do tego budynku ministerstwa na Wspólną przychodził nie będzie.- słyszymy od oburzonych takimi absurdalnymi oskarżeniami rolników.
oprac, e-mk, ppr.pl