Bezrobocie spadało ostatnio we wszystkich krajach przystępujących do Unii, z niechlubnym wyjątkiem Polski, gdzie bez pracy jest aż co piąty dorosły! Mamy za mało ludzi z dyplomami studiów wyższych, archaiczną strukturę zatrudnienia i złą strukturę płac, faworyzującą górnictwo i wielkie molochy przemysłowe.
Opublikowany w ub. tygodniu w Brukseli raport Komisji Europejskiej
"Zatrudnienie w Europie. 2003" przypomina o stojącym przed poszerzoną Unią
niezwykle ambitnym celu: stworzenia do 2010 r. w 25 krajach UE 22 mln nowych
miejsc pracy (przyrost netto ponad 3 mln rocznie!). To dopiero gwarantuje, że
Europa zgodnie z tzw. Strategią Lizbońską osiągnie wskaźnik zatrudnia 70 proc.
siły roboczej. Dzś ta średnia to 64,3 proc., wobec 71,9 proc. w USA. Po
poszerzeniu UE nastąpi jednak pogorszenie sytuacji na rynku pracy - średni
wskaźnik zatrudnienia spadnie do 62,9 proc. Głównym winnym jest Polska i nasze
gigantyczne, największe w całej Europie bezrobocie sięgające blisko 20 proc. W
Unii w skutek gorszej w tym roku koniunktury bezrobocie zaczęło także powoli
rosnąć przekraczając 8 proc.
Najtragiczniej wygląda sytuacja młodych
Polaków. Aż 42 proc. polskich 18-25-latków jest dziś bez pracy. W Unii
bezrobocie młodzieży też jest niemal dwukrotnie wyższe niż dorosłych, ale tam
ten wskaźnik to zaledwie 15 proc.
Polska wraz ze Słowacją mają też
najgorsze z 25 państw wskaźniki tzw. długoterminowego bezrobocia. O ile w Unii
od wielu miesięcy pracy nie może znaleźć średnio 3 proc. aktywnych zawodowo (ale
aż 8 proc. kobiet w Hiszpanii), o tyle w dziesiątce kandydatów to 8,1 proc.
Wskaźnik ten wzrósł w ostatnim roku w naszych państwach aż o 0,6 proc. I znowu
statystykę kandydatów zaniża Polska (ponad 11 proc. bezrobocie długoterminowe,
ponad 12 proc. wśród kobiet). Bez nas inni nowi członkowie UE mieliby średnią
zaledwie 5 proc.
Słowacja, Polska, Węgry i Słowenia, a z krajów starej UE
Belgia, są w unijnym ogonie jeśli chodzi o aktywność zawodową osób starszych,
czyli 55-64 latków. O ile średnia europejska przekracza 40 proc., to u nas jest
to zaledwie 26,1 proc. (w Belgii 26,7 proc., 22,8 proc. w Słowenii). Tragiczny
jest los zwłaszcza polskich kobiet tuż przed lub tuż po osiągnięciu wieku
emerytalnego - ich aktywność zawodowa nie przekracza w Polsce 20 proc. (celem UE
ze strategii lizbońskiej jest wskaźnik 50 proc.).
Główny problem Polaków
ze znalezieniem pracy wynika z braku wyższego wykształcenia. Odsetek osób z
dyplomem wyższej uczelni na rynku pracy w naszym kraju to niespełna 10 proc.
(gorsze wskaźniki mają Portugalia, Włochy, Rumunia i Słowenia) - średnio
dwukrotnie mniej niż w krajach Piętnastki (najwięcej wysoko wykształconych ma
Litwa - 36 proc.). Nie jest tajemnicą, że to ludziom z najwyższym wykształceniem
jest najłatwiej znaleźć pracę i w razie czego także najłatwiej ją zmienić na
inną.
O ile w rolnictwie UE pracuje 3,7 proc. zatrudnionych, o tyle w
polskim aż 18,5 proc. (europejski rekord, który pobije dopiero ewentualne
wejście do UE Rumunii z jej 32,3 proc. rolników). Unijnych rolników
systematycznie zresztą ubywa - w 2002 r. było ich aż o 12,7 proc. mniej wśród
ogółu zatrudnionych w UE niż w 1997.
Zaledwie 52,5 proc. pracuje w Polsce
w sektorze szeroko pojętych usług i jest to najgorszy wskaźnik wśród kandydatów,
znowu poza zdecydowanie odstającą Rumunią. W Unii ta średnia to 67,9 proc
(wzrost o 11,7 proc. w ciągu pięciu ostatnich lat). Nasze statystyki, a
właściwie ich brak, nie pozwoliły Komisji na porównanie udziału w polskiej
gospodarce sektora high-tech - w UE to 11,1 proc. zatrudnionych.
Pomimo
fatalnej sytuacji na rynku pracy mamy w Polsce:
jedną z najwyższych wśród
państwa kandydujących gwarantowaną płacę minimalną (liczoną w jednostkach siły
nabywczej );
jedną z najgorszych w całej Europie strukturę płac - bardzo
niski, poniżej 5 proc. udział premii i dodatków zależnych od wydajności pracy w
proporcji do całości wynagrodzenia; w UE to ok. 12 proc., a w Czechach prawie 20
proc.;
wyższe niż w Unii obciążenie pracy podatkami (aż dwukrotnie np.
niż w Irlandii).
W Polsce najlepiej opłaca się wciąż pracować w
górnictwie (zarobki o 68 proc. wyższe niż średnia w przemyśle), a najmniej w
budownictwie (12 proc. poniżej średniej). Tak relatywnie dobrze zarabiających
górników jak w Polsce nie ma w żadnym kraju wchodzącym obecnie do UE - zbliżają
się do nas jedynie Rumunia i Bułgaria!
W usługach opłacalny jest w Polsce
sektor finansowy (pensja o ponad połowę wyższa od średniej), a mało intratne są
hotelarstwo i restauracje (ponad jedna trzecia poniżej średniej).- tu struktura
zarobków jest dużo bliższa krajom UE.
W naszym przemyśle wszystko nadal
stoi na głowie - w firmach najmniejszych zarabia się o 39 proc. mniej niż
średnia, a w gigantach, w większości nadal państwowych, o 15 proc. ponad
średnią.