MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Bez etatu

13 lipca 2004

Ponad 2 miliony Polaków nie może w majestacie prawa skorzystać z kodeksu pracy.

Gdy bezrobocie jest plagą, pracodawca staje się panem i władcą. Coraz rzadziej oferuje etat, bo za pracownika na etacie musi odprowadzać składkę na ubezpieczenia społeczne, płacić za urlopy, zwolnienia lekarskie, nadgodziny, wynagrodzenie za czas przestoju, odprawy.

Według Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy, Polska przoduje w samozatrudnieniu: obejmuje ono 26 proc. pracujących (w Unii Europejskiej jest ich ok. 11 proc.).

Pracuję od kilku lat jako korektor w wydawnictwie znanym z działalności w branży turystycznej. Miesiąc temu zaproponowano mi, żebym założyła własną firmę i nadal pracowała dla wydawnictwa - opowiada Małgorzata Małecka, samotnie wychowująca troje dzieci. Jeszcze nie podjęła decyzji, chociaż jest bliska zgodzenia się. - To właściwie propozycja nie do odrzucenia. Zbliżam się do czterdziestki i nie będzie mi łatwo znaleźć inną pracę.

Boi się, że w nowej sytuacji wydawnictwo będzie mogło nagle rozwiązać z nią umowę i zostanie bez pracy za to z własną firmą. - Przeraża mnie także perspektywa samodzielnego opłacania składek na ZUS i prowadzenia ksiąg rachunkowych. Do tej pory mnie to nie obchodziło, składki opłacał pracodawca, a teraz wszystko będzie na mojej głowie. To moja sprawa, ile zarobię i czy w ogóle, a co miesiąc i tak trzeba będzie zapłacić ZUS-owi kilkaset złotych - dzieli się swoimi wątpliwościami Małecka.

W 2003 r. składki na ubezpieczenie za siebie opłacało prawie 560 tys. osób. Przeciętna podstawa wymiaru ich składki wyniosła niecałe 54 proc. przeciętnego wynagrodzenia. - Jeżeli pracodawca, dysponując cennym i pożądanym dobrem, jakim jest praca, zmusza dotychczasowego albo nowo przyjmowanego pracownika, aby wyraził zgodę na zastąpienie kodeksowego stosunku pracy umową cywilnoprawną, to mamy do czynienia z nagannym procederem, który można nazwać fikcyjnym samozatrudnieniem - powiedział Trybunie Ludu przewodniczący "Solidarności" Janusz Śniadek.

Jak podkreśla rzecznik praw obywatelskich Andrzej Zoll, są przypadki, gdy pracownikowi wygodniej założyć własną firmę i obsługiwać np. kilku pracodawców. - Trudno wtedy mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do samozatrudnienia - podkreśla Zoll. Ale często pracownik nie ma wyjścia - pracodawca stawia mu ultimatum. Wśród skarg napływających do Państwowej Inspekcji Pracy na drugim miejscu pod względem liczebności znalazły się zarzuty dotyczące nawiązania i rozwiązania stosunku pracy. Głównie chodzi właśnie o zastępowanie umów o pracę umowami cywilnoprawnymi i zatrudnianie na czarno.

Już pięć lat pracuję na budowach dla niewielkiego przedsiębiorcy - mówi Zbigniew (proszący o nieujawnianie nazwiska). - Nie podpisywałem nigdy żadnej umowy, tak jest wygodniej i dla mnie, i dla właściciela firmy. Ufamy sobie nawzajem - ja jemu, że mi zapłaci, a on mi, że uczciwie wykonam robotę i nie doniosę, że mnie nielegalnie zatrudnia.

Pan Zbigniew co tydzień dostaje pieniądze za wykonaną pracę do ręki. - Nie ma żadnych formalności, biegania do banku, ja jestem zadowolony i szef też, bo nie płaci za mnie składek. A że nie jestem ubezpieczony? Na szczęście nie choruję, nie mam również rodziny, która chciałaby korzystać z ubezpieczenia.

Z badania CBOS-u przeprowadzonego w 2003 r., wynika, iż 43 proc. Polaków uważa, że w ich regionie trudno dostać jakąkolwiek pracę. 38 proc. ankietowanych jest zdania, że pracy w ogóle nie można znaleźć. Z tego przekonania korzystają pracodawcy oferując zamiast etatu np. umowę o dzieło albo umowę zlecenie. - Nagminną praktyką jest, że podpisujemy umowy zlecenie na kilka dni, a pracujemy cały miesiąc - skarży się Bożena pracująca w agencji reklamowej. Firma zatrudnia zaledwie pięć osób na etatach, reszta - prawie cztery razy tyle, pracuje tak jak Bożena.

W branży usługowej plagą jest również praca za prowizję, np. od sprzedanych produktów. Tak pracują handlowcy, agenci ubezpieczeniowi, osoby zajmujące się sprzedażą powierzchni reklamowych w czasopismach. - Chętnie zatrudniłabym pracownika na etat, ale mnie nie stać. Najniższa stawka ZUS wynosi ok. 700 zł, a trzeba jeszcze zapłacić pensję - narzeka Magda Kowalczyk, właścicielka firmy wydawniczej. - Handlowcowi płacę co miesiąc niewielką stałą sumę, resztę dostaje w formie prowizji od tego, co sprzeda.

Według Anety Grzegorczyk, działającej na rzecz obrony praw pracowników w Państwowej Inspekcji Pracy, chętnie stosowanym przez pracodawców rozwiązaniem jest zatrudnianie absolwentów w ramach programu "Pierwsza praca". Część kosztów ponosi lokalny Urząd Pracy.

Stażyści dostają ok. 400 - 500 zł, są wyciskane z nich siódme poty, a kiedy staż się kończy, firma na ich miejsce przyjmuje kolejne osoby, za które znów płaci urząd pracy - tłumaczy. Dodaje, że pracodawcom opłaca się również zatrudniać studentów do ukończenia przez nich 26. roku życia. - Można zaoszczędzić duże kwoty, bo nie trzeba płacić za nich składek na ubezpieczenie.

Pracodawcy obniżają także koszty zatrudnienia dzięki całkowitej lub częściowej refundacji wynagrodzenia, która obejmuje m.in. bezrobotnych, osoby niepełnosprawne, zatrudnianie w ramach tzw. prac interwencyjnych, programów specjalnych czy zatrudnienia socjalnego. - Niektórym grupom pracowników można też zaproponować niższe wynagrodzenie, czasem można nawet w ogóle nie ponosić kosztów wynagrodzenia - mówi Grzegorczyk. Dotyczy to bezrobotnych absolwentów i osób odbywających służbę zastępczą. Jednym z mechanizmów przewidzianych w ustawie o zatrudnieniu socjalnym jest tzw. zatrudnienie wspierane. Pracodawca może zawrzeć umowę ze starostą zobowiązując się do dania pracy przez co najmniej 1,5 roku osobie, która jest bezrobotna przez ponad trzy lata. Starosta w zamian oferuje refundację części wynagrodzenia tej osoby przez rok.

Jeszcze jedną formą ucieczki od wysokich kosztów pracy jest zatrudnianie młodocianych, czyli osób między 16. a 18. rokiem życia. W ich przypadku pracodawca może liczyć na zwrot poniesionych kosztów przez Fundusz Pracy - tłumaczy Aneta Grzegorczyk. Jej zdaniem, etat stał się dziś dla wielu Polaków marzeniem, często nieosiągalnym.

Kojarzy się z bezpieczeństwem, stałą pracą, choć czasem bywa to złudne. - Etat to przeżytek - mówi. - Dziś się od tego odchodzi i w przyszłości ta forma zatrudnienia zostanie zdominowana przez inne.

Nie zgadza się z tym Ryszard Łepik, wiceprzewodniczący OPZZ. - Od kilku dobrych lat na świecie próbuje się stosować inne formy zatrudnienia niż tzw. stały stosunek pracy, czyli etat. Ich główną zaletą miało być ograniczenie kosztów pracy. U nas się to obecnie nagminnie propaguje, ale jak pokazuje doświadczenie światowe, szczególnie amerykańskie - do etatów się wraca - mówi Łepik. Według niego, przez odejście od etatów koszty działalności firm się nie zmniejszyły, a nawet wzrosły.

Wiceprzewodniczący OPZZ tłumaczy to tym, że osoby niezatrudnione na etacie nie czują więzi z zakładem pracy, ich wydajność nie jest tak wysoka jak stałych pracowników. - To działa jednak na korzyść zatrudniania pracowników na stałe. U nas nie wzięto tego pod uwagę, apelowano o uelastycznienie kodeksu pracy. Jednak ta teoria nie sprawdza się w praktyce.


POWIĄZANE

"Kolejny staż bez szans na pracę, ale lepsze to niż siedzenie w domu", "Gdyby ni...

Stopa bezrobocia w Polsce już jest jednocyfrowa, a perspektywy na kolejne miesią...

Zainteresowanie szkoleniem zorganizowanym przez Departament Oceny Projektów Inwe...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę