Polska ze wszystkich państw Europy uważana jest za najbardziej gorliwego sprzymierzeńca Ukrainy z najsilniejszym poparciem dla ukraińskich zmagań, a mimo to nawet w Polsce propaganda rosyjska znajduje wielu zwolenników i wyznawców.
Wojna to nie tylko starcia dwóch wrogich sobie armii. To także starcia informacyjne. Zwaśnione państwa próbują wpływać na opinię publiczną nie tylko własnego społeczeństwa, lecz także społeczeństwa wroga i jego sojuszników. Propaganda pierwszego typu ma gwarantować wysokie morale i poparcie dla dalszych działań wojennych, gdy – oczywiście – propaganda drugiego typu ma osłabiać morale i poparcie dla działań wojennych. Wytwarza ona przekonanie, że zwycięstwo jest albo niemożliwe, albo zbyt kosztowne, by kontynuować działania militarne – że lepiej poddać się bądź usiąść do stołu negocjacyjnego.Odkąd w 2014 r. Rosja napadła na Ukrainę, tworząc de facto ruch separatystów na wschodzie kraju, nie tylko sama Ukraina, ale i cała Europa znajdowała się na celowniku rosyjskich działań propagandowych. Arsenał tych działań był bardzo bogaty: od wykorzystywania własnych mediów (Np. Russia Today), przez wzmacnianie przekazu przyjaznych Rosji tzw. pożytecznych idiotów po prowadzenie farm trolli, rozprzestrzeniających opinie i fakty, bądź tezy udające fakty, które były w zgodzie z aktualną linią narracyjną Kremla.
Wywieranie wpływu na opinię publiczną w demokracjach ma oczywistą użyteczność: politycy podejmują swoje decyzje w oparciu o narodowy sentyment chwili badany za pomocą sondaży. Do momentu pełnoskalowej inwazji, która miała miejsce w lutym tego roku, Rosjanom udało się odnosić w wojnie informacyjnej wymierne sukcesy. Do największych należało przekonanie części Europy, że możliwa jest długofalowa współpraca energetyczna z Rosją. Dlatego mimo sprzeciwu państw takich, jak Polska, wybudowano rurociąg Nord Stream 2. Dzisiaj – po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę – mało kto już wierzy, że współpraca energetyczna z Rosją będzie możliwa, a niemal nikt nie uważa, że jest pożądana. Rosja jednak aktywnie promuje inne, sprzyjające jej komunikaty, które – jeśli się przyjmą – mogą doprowadzić do zniesienia sankcji nałożonych na Rosję, osłabienia poparcia dla pomocy militarnej i finansowej udzielanej Ukrainie, zmniejszenia skali wsparcia dla uchodźców, a nawet wywołania na tym tle konfliktów społecznych. Koniec końców skuteczna propaganda może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść Rosji.
W związku z powyższym Warsaw Enterprise Institute zleciło firmie badawczej Maison and Partners zbadanie, jaki odzew znajdują w polskim społeczeństwie tezy forsowane przez kremlowską propagandę. Wyodrębniliśmy osiem tez zgodnych z linią rosyjskiej propagandy i jednocześnie przewijających się w szeroko rozumianej polskiej debacie publicznej.
I tak, jako że wielu obserwatorów zauważyło wysoką korelację pomiędzy sprzeciwem wobec szczepień na COVID-19 a tendencją do obwiniania Zachodu za wybuch konfliktu w Ukrainie, zapytaliśmy respondentów, czy zgadzają się, że „Wojna to spisek liberalnych elit Zachodu, tych samych, które zaplanowały pandemię”? Ze względu na wyjątkową popularność teorii „realizmu ofensywnego”, głoszącego konieczność zabezpieczania stref wpływów przez wielkie mocarstwa, zapytaliśmy respondentów też o to, czy uważają, że „gdyby nie ekspansja NATO na Wschód, Putin nie zaatakowałby Ukrainy?”. W związku z popularnym w pewnych kręgach przekonaniem o zachodzącej „ukrainizacji Polski”, mającej prowadzić z konieczności do konfliktów społecznych ze względu na rzekomy nacjonalizm Ukraińców respondenci byli także pytani o to, czy zgadzają się z tezą, że „nie powinniśmy pomagać Ukrainie, dopóki nie pokaja się za Wołyń i nie potępi Bandery”. Z kolei ze względu na to, że w dyskusji o polskiej pomocy dla Ukrainy pojawiają się często argumenty ekonomiczne, zapytaliśmy respondentów, czy podzielają opinię, że „Polski nie stać na uchodźców”, a „uchodźcy z Ukrainy to tak naprawdę imigranci ekonomiczni”. Ponadto pytaliśmy o stanowisko Polaków wobec pożądanego rozwiązania konfliktu – czy „powinniśmy zaprzestać dostarczania broni, bo to podpala dalej konflikt, który nie ma z nami żadnego związku”? Czy „powinniśmy promować pokój za wszelką cenę, nawet za cenę ustępstw terytorialnych Ukrainy wobec Rosji?”. Pytaliśmy też o pożądane postawy Polski wobec Rosji: „Czy faktycznie nie należy drażnić Rosji, gdyż posiada ona broń nuklearną”?
Poszczególne tezy propagandy rosyjskiej nie muszą być z gruntu bądź całkowicie fałszywe. Często są do obrony lub noszą znamiona racjonalnego argumentu. Problem jednak w tym, że opierają się zazwyczaj na półprawdach, nie uwzględniają siły kontrargumentów i są dobrane pod tezę – tak, by w złym świetle stawiać Ukrainę i Zachód, wywołując w społeczeństwie niezadowolenie i bunt. Co więcej, podzielanie tez zgodnych z rosyjską linią nie musi być – i najczęściej nie jest – uświadomioną prorosyjskością. Można godzić to z potępieniem dla samej wojny oraz szczerą wiarą w to, że są one zgodne z interesem Polski.
Uznaliśmy, że jednoczesna wiara w co najmniej cztery z ośmiu wybranych przez nas tez oznacza, że rosyjska propaganda silnie wpływa na daną osobę. I tak okazało się, że próg ten osiąga aż 34 proc. Polaków, a 66 proc. Polaków zgadza się z maksymalnie trzema postawami z prezentowanych ośmiu. Polacy najsilniej zgadzają się ze stwierdzeniem, że „Polski nie stać na uchodźców” – 60 proc. Polaków jest tego zdania. Warto przy tym zwrócić uwagę, że choć postawa ta sprzyja polityce Putina, to niekoniecznie musi oznaczać bycie ofiarą propagandy prorosyjskiej, a motywy stojące za aprobatą tej tezy mogą w dużej mierze być związane z innymi czynnikami (np. z pogorszeniem własnej sytuacji materialnej). Polacy w najmniejszym stopniu akceptują tezy odnoszące się do przyczyn wybuchu wojny („Gdyby nie ekspansja NATO na Wschód, Putin nie zaatakowałby Ukrainy” – 24 proc. zgadzających się) oraz kwestii pomocy Ukraińcom („Nie powinniśmy pomagać Ukrainie, dopóki nie pokaja się za Wołyń i nie potępi Bandery” – 24 proc. zgadzających się). W przypadku pozostałych postaw związanych z wojną w Ukrainie, będących w zgodzie z interesami Putina, obserwuje się stopień zgadzania się na poziomie około 30–35 proc.
Wyjątkowo ciekawy jest fakt, że wyniki pokazują znaczące różnice w proporcjach tych grup w zależności od wieku. Wśród młodszych (w szczególności osób 25–34 l.) widać istotnie większą zgodność z postawami będącymi w interesie Rosji (47 proc. tej grupy zgadza się z min. czterema stwierdzeniami). Najmniejsza zgodność z prezentowanymi tezami widoczna jest natomiast w grupie najstarszej – tylko 25 proc. osób 55+ zgadza się z czterema lub więcej postawami prorosyjskimi. Jak to wyjaśnić? Wymaga to pewnie pogłębionych analiz socjologicznych. Można domyślać się, że istotną rolę odgrywają dwa czynniki: osoby młodsze więcej czasu niż osoby starsze spędzają w sieci, w której mogą częściej niż w tradycyjnych mediach natrafiać na rosyjską propagandę w różnych formach. Jednocześnie istotnym może być czynnik doświadczenia życiowego: osoby starsze pamiętają, w przeciwieństwie do młodych, Polskę sprzed 1989 r., gdy była w orbicie wpływów rosyjskich.
Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, że bieżące monitorowanie nastrojów społecznych w kontekście rosyjskiej wojny informacyjnej i wiarygodne kontrowanie kremlowskiej propagandy jest obecnie wyzwaniem stojącym nie tylko przed polskim rządem, ale być może przede wszystkim przed dostawcami mediów oraz firmami oferującymi dostęp do social mediów. Kluczowe jest uniknięcie sytuacji, która miała miejsce w trakcie pandemii, tj. wywołania poczucia, że walka z fake newsami nt. wirusa ogranicza wolność słowa i sama w sobie jest elementem wrogiej społeczeństwu machiny propagandowej, w tamtym wypadku rządów będących na usługach „Big Pharmy”.
pełna treść raportu znajduje się tutaj