Zgodnie z danymi Programu Racjonalizacji Strat i Ograniczania Marnotrawstwa Żywności (PROM), ok. 40% marnowanej żywności w Polsce generują produkcja, przetwórstwo i dystrybucja, a 60% – konsumenci. To oznacza, że za wyeliminowanie problemu odpowiedzialni są wszyscy: od producentów rolnych zaczynając, poprzez przetwórców i sieci handlowe, na gospodarstwach domowych kończąc.
Udział dostawców surowców rolnych, przetwórców i sieci handlowych w generowaniu strat żywności w Polsce jest dużo mniejszy niż średnia globalna, która według wyliczeń międzynarodowej firmy doradczej Boston Consulting Group wynosi 75%. Dysproporcja w dużej mierze wynika ze stopnia profesjonalizacji produkcji żywności w różnych regionach świata. Generalnie działa zasada: im bardziej zaawansowana gospodarka, tym mniej produkcji żywnościowej jest marnowane na etapie wytwarzania i sprzedaży.
- W krajach bardziej rozwiniętych gospodarczo producenci surowców rolnych, firmy przetwórcze oraz transport i dystrybucja mają zaawansowane rozwiązania technologiczne oraz modele biznesowe zapobiegające marnotrawstwu zasobów. W związku z tym, np. w Polsce i innych krajach europejskich, straty żywności są mniejsze na tych etapach łańcucha wartości. Ciężar odpowiedzialności przesuwa się nieco bardziej w stronę konsumentów – tłumaczy Michał Siwek, Dyrektor International Food & Agri Hub – centrum kompetencji Banku BNP Paribas w obsłudze sektora spożywczego dla Polski, Europy Zachodniej, Ukrainy i Turcji.
Inwestycje w sektorze spożywczym ograniczają straty żywności
Jak podaje PROM, w Polsce do ok. 15% strat żywności dochodzi na poziomie upraw roślinnych czy hodowli zwierzęcej. Podobna ilość żywności marnuje się na etapie przetwórstwa, a sieci handlowe odpowiadają za ok. 7%.
– Finansując cały łańcuch produkcji żywności widzimy, że producenci i przetwórcy robią bardzo dużo, aby nie marnować wyprodukowanej żywności. Inwestują w rozwiązania minimalizujące straty, stosują coraz więcej rozwiązań zgodnych z ideą gospodarki obiegu zamkniętego. Za tymi działaniami stoi logika biznesowa, ale też zrównoważone standardy i odpowiedzialność, coraz częściej wpisana w strategie firm – podkreśla Michał Siwek.
Również sieci handlowe, szczególnie te największe, bardzo starają się ograniczać straty żywności – przede wszystkim koncentrują się na właściwym zarządzaniu zamówieniami i dostawami. Od marca 2020 r. do niemarnowania niesprzedanych produktów spożywczych dodatkowo mobilizuje je prawo – te sklepy, które wyrzucają niesprzedaną żywność, zamiast przekazywać ją organizacjom pożytku publicznego, płacą kary: 10 groszy za każdy kilogram wyrzuconego jedzenia oraz 5 tys. zł za brak umowy o współpracy z organizacjami, które odbierają żywność. Biorąc pod uwagę zaangażowanie dużych ogólnopolskich sieci, oszczędności (i skala pomocy potrzebującym) są ogromne.
Potrzebna świadomość konsumentów
Bez względu na konieczne dalsze starania sektora spożywczego i dystrybucji, aby żywność nie trafiała do kosza, niezbędna jest zmiana zachowań konsumentów. To właśnie oni odpowiadają za 60%, czyli za największą część marnowanej żywności.
– Od kilku lat coraz więcej się mówi o zrównoważonej produkcji żywności i świadomej konsumpcji; ostatnio dyskutowaliśmy o tym na BNP Paribas Green Film Festival, gdzie cała jednodniowa sesja tematyczna była poświęcona temu tematowi. Postawy się zmieniają, ale nadal jest sporo do zrobienia, choćby w zakresie edukacji na temat oznaczeń dat przydatności do spożycia. Komisja Europejska podaje, że aż 10% z 88 milionów ton żywności marnowanej corocznie w Europie wynika z nierozumienia pojęć „najlepiej spożyć przed” i „należy spożyć do” – podkreśla Michał Siwek.
„Najlepiej spożyć przed” to określenie poprzedzające datę minimalnej trwałości, do której produkt zachowuje najlepszą jakość. Po tym terminie jest nadal bezpieczny, o ile był właściwie przechowywany, a opakowanie nie zostało naruszone. Czym innym jest termin przydatności do spożycia, który poprzedzony jest sformułowaniem „należy spożyć do”.
Edukacja konsumentów w zakresie konieczności i zasad tzw. recyklingu żywności, planowania zakupów, czy generalnie świadomej konsumpcji, jest o tyle ważna, że może zmniejszyć nie tylko skalę marnotrawstwa w gospodarstwach domowych. Daje też szansę na jego ograniczenie na etapie produkcji – otwartość konsumentów na nieidealne z wyglądu warzywa sprawi, że rolnicy nie będą musieli się ich pozbywać.
Problem 3E
Marnowanie żywności to problem, który ma trzy aspekty: etyczny, ekologiczny i ekonomiczny. Każdy z nich ma zatrważające przejawy i jest dowodem, że troska o planetę nie jest już opcją tylko koniecznością.
Aspekt etyczny wiąże się z nierównomierną dystrybucją żywności między regionami świata. Jak podaje Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), co roku na świecie marnuje się 1,3 mld ton jedzenia, czyli ok. 1/3 całej wyprodukowanej żywności. To ilość, która spokojnie wystarczyłaby do nakarmienia 3 mld osób. Równocześnie, w zależności od szacunków, aż 700-900 mln ludzi na świecie codziennie chodzi głodnych.
Marnowana żywność to również gigantyczne obciążenie dla klimatu, ponieważ produkcja jedzenia konsumuje ogromne ilości zasobów. Przykładowo, wytworzenie żywności odpowiada za 70% zużycia bieżącej wody oraz za 78% eutrofizacji wód (wzbogacania ich o pierwiastki, które powodują nadmierną produkcję biomasy glonów). Z kolei same odpady żywnościowe w procesie psucia się i rozkładu emitują do atmosfery olbrzymie ilości gazów cieplarnianych. Według różnych szacunków odpowiadają za 6-8% ich globalnej emisji – to 2-3 razy więcej niż całe światowe lotnictwo.
Poza względami natury etycznej i ekologicznej, marnotrawstwo żywności to również marnotrawstwo pieniędzy. W skali globu, każdego roku do kosza trafia żywność o wartości 1,2 biliona (1200 miliardów!) dolarów. W Polsce, zgodnie z wyliczeniami Federacji Polskich Banków Żywności przeciętna, czteroosobowa rodzina marnuje rocznie żywność wartą ok. 2,5-3 tys. zł.
infowire.pl