Od samego początku kraje UE nie zakazywały dostaw ukraińskiego zboża na swoje rynki. Ponadto część z tych państw (obecnie wprowadzających ograniczenia) chciała, aby ukraińskie zboże obniżyło ceny produkcji żywności i zwiększyło własny eksport.Minister polityki rolnej i żywności Mykoła Solsky w rozmowie z BusinessCensor opowiedział, kto spożywa najwięcej ukraińskiego zboża. a jednym z wiodąacych tematów były nieporozumienia w sprarwie eksportu art. rolno-spożywczych z Ukrainy do UE. Szef ukrainskiego resortu rolnictwa odpowiadając na pytania stwierdza ile Polacy zarobili na kukurydzy i pszenicy z Ukrainy i dlaczego po ograniczeniu eksportu ukraińskiego zboża do UE wzrosną ceny żywności.
Poniżej przedstawiamy fragment wywiadu Mykoła Solskiego z BusinessCensor, który dotyczy obecnych relacji Ukrainy z UE i Polską.
Jaki procent zboża w ogóle opuszcza teraz Ukrainę drogą morską?
- Eksportujemy 5-6,5 mln ton zboża miesięcznie, z czego połowę stanowią porty w Odessie, Czerniomorsku i Jużnym. Następnie porty Dunaju stanowią od 1 do 2 mln ton Reszta - transport kolejowy lub samochodowy - Polska, Węgry, Słowacja.
- Jak ocenia Pan ostatnie oświadczenie ministrów rolnictwa krajów UE w sprawie ograniczenia importu ukraińskiego zboża? Jak to rozumieć? (Ministrowie rolnictwa z 14 krajów Unii Europejskiej wysłali list do Komisji Europejskiej, wyrażając "poważne zaniepokojenie" kompromisem osiągniętym przez Brukselę i pięciu sąsiadów Ukrainy w sprawie ograniczenia importu ukraińskich produktów rolnych.)
- Czternastu europejskich ministrów rolnictwa uważa, że istnieją zasady, których należy przestrzegać i my również tak uważamy. Decyzje krajów o ograniczeniu upraw z Ukrainy nie są zgodne z prawodawstwem europejskim i one same to uznają. Polityka handlowa na terytorium Unii Europejskiej jest wyłącznie priorytetem Brukseli. My, podobnie jak ministrowie tych krajów, uważamy, że nie można działać niezgodnie z zasadami. Ograniczenia mogą być nakładane zgodnie z procedurami przyjętymi w Unii Europejskiej. Rynek powinien zostać zbadany, jedna strona, druga strona powinna zostać wysłuchana.
Decyzje podejmowane niezależnie przez poszczególne kraje, o których dowiedzieliśmy się w najlepszym razie dzień przed ich podjęciem, nie są podyktowane gospodarką, a to jest bardzo złe. Musimy wrócić do przepisów, które UE sobie ustanowiła. Będziemy się spierać w ramach tych praw.
Polski biznes na ukraińskim zbożu zwiększył przetwórstwo swoich produktów, wyparł z tego rynku producentów z innych krajów.
- Polscy rolnicy zarzucają Ukrainie, że ukraińskie zboże, które miało trafić do krajów trzecich, osiedliło się na polskim rynku i w ten sposób zniszczyło ich rynek.
- O co można tu zarzucić Ukraińcom? Podobne wypowiedzi słyszałem w polskiej telewizji od nieszczęsnych specjalistów, którzy jednocześnie "rozumieją" w wielu dziedzinach. Mam prośbę do autorów takich wypowiedzi, niech podają link do ustawy do jakiegoś źródła, poza opinią miejscowego rolnika, że tak powinno być.
Na żadnych negocjacjach nie było takich żądań, aby zboże przekraczające granicę z Polską trafiało tylko tranzytem. Co więcej, niektóre z tych krajów (które obecnie wprowadziły ograniczenia) chciały ukraińskiego zboża. Widać, jaką mieli wtedy suszę. Bez ukraińskiej kukurydzy musieliby kupować drogą kukurydzę w Brazylii lub Ameryce.
Mieliśmy normalny handel, z którego Polacy niesamowicie skorzystali. W 2022 roku Polacy zwiększyli import produktów rolnych o 7 mld euro, w szczególności z Ukrainy o 1,8 mld euro. Eksport wzrósł o 10 mld euro, głównie produktów przetworzonych, ale także zboża. Zwiększyliśmy bilans handlowy o 3 miliardy euro, zwiększyliśmy eksport mięsa i mięsa drobiowego aż o 37% w ciągu jednego roku. Zwiększyli eksport produktów mlecznych. Eksport produktów zbożowych wzrósł o 40%. Polski biznes na ukraińskim zbożu zwiększył przetwórstwo swoich produktów, wyparł z tego rynku producentów z innych krajów. Powinniśmy byli uścisnąć sobie ręce. Wyszliśmy z naszej sytuacji najlepiej jak potrafiliśmy, nie zarabialiśmy, a Polacy zarabiali.
Standardowo rolnik na półkuli północnej zbiera ziarno jesienią i sprzedaje część, a drugą część sprzedaje na wiosnę, gdy rozpoczyna się nowy sezon, w oczekiwaniu na ceny szczytowe. Z reguły cena jesienią jest niższa niż wiosną. A kiedy cena była niebotyczna jesienią, rolnicy z sąsiednich krajów z jakiegoś powodu nie sprzedawali swojego ziarna, ale myśleli, że wiosną cena będzie jeszcze wyższa. Ale trend zmienił się wiosną, cena spadła, ale nie z powodu Ukrainy.
Po pierwsze, rynki światowe dostosowały się, minął pierwszy szok wojenny na Ukrainie, ustanowiono nowe szlaki handlowe. Obniżyło to nieco wysoką cenę. W Brazylii dwa sezony z rzędu rekordowe zbiory. Dwa sezony w Brazylii – jeden rok. W marcu mówili, że zasialiśmy tak dobrze, że tego lata będziemy mieli kolejny rekord.
Rekord w Brazylii jest doświadczany przez rolników w dowolnym kraju na świecie. Światowe ceny spadły. Nawet gdyby granice Ukrainy zostały zamknięte, nie zmieniłoby to trendu. Niektóre z tych krajów, które teraz ograniczyły ukraińskie zboże, same poprosiły o nasze zboże i niewykluczone, że w tym sezonie poproszą o więcej. Ale dla lokalnego rolnika Brazylia jest gdzieś bardzo daleko, a ukraińskie zboże trafia do jego wioski po drodze.
Jednocześnie zarówno przemysł przetwórczy, jak i logistyka tych krajów zarobiły dobre pieniądze na ukraińskim zbożu.
W porównaniu z naszymi sąsiadami, w sąsiednich krajach ziemia o tej samej jakości co na Ukrainie kosztuje teraz mniej niż 8 000-10 000 euro. Oczywiście dogonimy naszych sąsiadów.
- Czy Europejczycy inwestują teraz w rozbudowę logistyki ukraińskiego zboża?
- Niezbyt zainwestowane. I tu rozumiem biznes, broń Boże, wypędźmy Rosjan z naszego terytorium. A kiedy zadziałają ukraińskie porty, europejskie trasy tej wielkości nie są potrzebne.
- Jak myślisz, co wydarzy się w czerwcu? Czy nasi europejscy sąsiedzi przedłużą ograniczenia w imporcie zboża, czy nie?
- To jasne, że nasze stanowisko nie ma się wydłużać. Chociaż publiczne powody, dla których nałożono ograniczenia, wzrosną, pojawią się nowe zbiory. Należy jednak wyjaśnić, że nowe ziarno nie jest głównym powodem niższych cen. Teraz trwają trudne negocjacje i będzie ich więcej, ale nie mogę powiedzieć, co stanie się po 5 czerwca. Teraz publicznie deklarują, że chcieliby przedłużyć ograniczenia.
Będziemy prowadzić trudne negocjacje z Europą, nawet nie w tym kontekście. I to w kontekście naszego przystąpienia do UE. To nie jest ani dobre, ani złe. Zdobyliśmy już pewne doświadczenie. Musimy zaakceptować, że tak jest, w Unii Europejskiej każdy stara się bronić swojego tak bardzo, jak to możliwe. Tak funkcjonuje ich system polityczny, tak funkcjonuje system demokratyczny, patrzą na to, jak reaguje wyborca. Zawsze wynikiem negocjacji w 90% przypadków jest kompromis czegoś. Nasze doświadczenie jest dowodem na to, że jesteśmy blisko Europy. Myślę, że należy to dostrzec. I nie obrażać się.
Niektóre z tych krajów, które teraz ograniczyły ukraińskie zboże, same poprosiły o nasze zboże i niewykluczone, że w tym sezonie poproszą o więcej.
- Jak może Pan skomentować niedawne oświadczenie Mołdawii, która również mówiła o ograniczeniu importu zboża z Ukrainy.
- Naprawdę nie rozumieliśmy stanowiska Mołdawii, kiedy zdecydowano się przyłączyć do tego zakazu. Po pierwsze, nie sprowadzamy do Mołdawii tych czterech kultur, które są ograniczone do importu do poszczególnych krajów UE. Ale tutaj od nich brzmi takie stwierdzenie. Z jednej strony nie powinno nas to obchodzić, ale z drugiej strony politycznie zdecydowanie nam zależy. A przykład jest zły i zdecydowanie nie jest to akt wsparcia. Kwestia ta została rozwiązana, gdy dołączyli przywódcy kraju na najwyższym szczeblu, prezydent i premier.
- Teraz krajowi nabywcy mleka bardzo gwałtownie obniżyli cenę, o 2-3 hrywien za litr, argumentując, że Unia Europejska ogranicza produkty, a na granicy są ciężarówki, produkty nie mają gdzie sprzedawać. Czy kraje europejskie sztucznie ograniczają nasze produkty, na przykład mięso i mleko? Jakie są ich plany na przyszłość?
- Nie ma oficjalnego zakazu. Ponadto w czerwcu ubiegłego roku Unia Europejska otworzyła swoje granice. Wyzerowałem kwoty i cła, bardzo pomogło to naszym hodowcom bydła mlecznego. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy niektóre sąsiednie kraje znacznie ograniczyły przejazd naszych samochodów. Produkty mleczne są w 99% transportowane transportem drogowym. Oczywiście uproszczony system kontroli weterynaryjnej i fitosanitarnej, który miał miejsce w ubiegłym roku, nie działa tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Ale wciąż jest praca z naszej strony, która wymaga dopracowania. Na przykład kolejka weterynaryjna. Dzięki Ministerstwu Infrastruktury od zeszłego tygodnia jest elektroniczny. Na przykład w punkcie kontrolnym fizyczna kolejka wynosi dziesięć dni. Przychodziłeś i stałeś w kolejce. Dzięki elektronicznej kolejce, jako kierowca ciężarówki lub właściciel przedsiębiorstwa mleczarskiego, mogę zarezerwować miejsce i zobaczyć, że muszę stać przez dziesięć dni, a następnie wybieram punkt kontrolny, w którym sytuacja jest lepsza i przybywam na granicę dzień przed ich wpuszczeniem. A elektroniczna kolejka powinna była poruszać się lepiej, ale teraz nie jest to już taki problem jak miesiąc temu, ale nie tak dobrze, jak działał w zeszłym roku. Teraz staramy się zwiększyć liczbę samochodów sprawdzanych przez Polaków.
- Czy to dzieło ich lokalnego lobby?
-Może. Hodowcy bydła mlecznego również mają ciekawą historię. Z jednej strony nie chcą konkurencji z ukraińskimi gotowymi produktami. Z drugiej strony chętnie przyjęliby ukraińskie zboże. Ponieważ ukraińskie zboże jest pokarmem dla ich zwierząt, z którymi konkurują wszędzie. Dlatego jestem pewien, że w sąsiednich krajach obejrzymy równoległą fabułę w ciągu kilku miesięcy. Kiedy telewizja krzyczy, że lokalny rolnik powinien zarabiać więcej, większość widzów nie rozumie, że dzieje się to ich kosztem.
Widziałem to w naszym kraju: tanie jest złe, a drogie jest również złe. Jak tylko kobieta ukraińskiego działacza na rzecz zakazu zbóż pójdzie do sklepu i zacznie mówić o tym, dlaczego jajka są tak drogie, mięso jest drogie, nawet chleb podrożał, rozmowy będą inne.
I nawet teraz widzę, jak producenci wieprzowiny, kurczaka, jaj w sąsiednich krajach zaczynają drapać się za prawym uchem. Zapasy zboża, które kupili, już się kończą, ponieważ tradycyjnie nikt nie robi tam dużych zapasów, magazyny są małe, mają maksymalny zapas miesiąca.
Brazylijska kukurydza w porcie w Brazylii jest droższa niż nasza w europejskim zakładzie przetwórczym. A jeśli kupią brazylijską kukurydzę, która popłynie do włoskiego portu, to zostanie przeładowana, a następnie dotrze gdzieś dalej koleją... Czyli ktoś musi za to płacić?
- Pojawiły się informacje o przyszłym rurociągu, który będzie dostarczał olej słonecznikowy z Ukrainy do UE. Kto go finansuje i kto zainicjował projekt?
- Zaproponowaliśmy to Polakom. W zeszłym roku podpisaliśmy memorandum. W punktach wstawki Jagodyn może nastąpić zrzut ropy do rozładunku w porcie Gdańsk. Rurociąg działa na zasadzie technologicznej pompowania cieczy, tłoczni w odstępie 20-30 km. Jest to opłacalny projekt. Ponieważ Rosja jest naszym sąsiadem na zawsze, z którym zawsze musimy mieć alternatywne trasy. Jednak koszt logistyki przez tę rurę jest korzystny ekonomicznie w czasie pokoju, ponieważ holenderskie porty są ogromnym miejscem do zakupu ropy.
Rura musi być własnością Ukrainy i Polski. Prywatni gracze mogą również wejść, zbudować terminale. Głównym zadaniem jest wprowadzenie oleju o tej samej jakości do rury. Jest to normalny wymóg, ponieważ olej jest produktem standaryzowanym, takim jak olej.
Polacy powinni przeznaczyć działkę pod ten projekt. Jeśli uzyska się wszystkie pozwolenia, taka rura może zostać zbudowana w ciągu jednego roku. To prosty projekt technologiczny.
Najtrudniejszą kwestią jest zatwierdzenie w Polsce, uzyskanie wszystkich pozwoleń. Polacy zapłacili już specjalnej organizacji międzynarodowej za wydanie tych zezwoleń, ale to jeszcze trochę potrwa.
- Ile będzie kosztować ta rura?
- Na razie możemy warunkowo powiedzieć, ile to może kosztować, bo wszystko zależy od trasy, od krajobrazu. W każdym razie mówimy o setkach milionów dolarów. Dla porównania, mamy teraz jeden zakład przetwórczy, który przetwarza 1 milion ton słonecznika, może kosztować 100-200 milionów dolarów.
- Jak bardzo ukraińskie ziemie mogą wzrosnąć po przystąpieniu Ukrainy do UE?
- Możemy przyjrzeć się dynamice cen w krajach sąsiednich i wyciągnąć wnioski. Nawet ziemia tej samej jakości w różnych krajach Europy kosztuje różne pieniądze. Na przykład grunty w Polsce i tej samej jakości w Holandii to różne kwoty. W porównaniu z naszymi sąsiadami, w sąsiednich krajach ziemia o tej samej jakości co na Ukrainie kosztuje teraz mniej niż 8 000-10 000 euro. Oczywiście dogonimy naszych sąsiadów. A potem będziemy nadal poruszać się równolegle z nimi.
- Czy obcokrajowcy powinni mieć prawo do kupowania ziemi na Ukrainie?
- Mam odpowiedź na to pytanie. To było tam, kiedy pracowałem w komitecie Rady Najwyższej. Prędzej czy później dojdziemy do rewizji tych ustaw. Najpierw musimy zakończyć wojnę.
oprac: e-mk; pprp.pl źródło i fot.: