Ostatnie dni wiele tysięcy Polaków spędza w domowym zaciszu - co odbija się drastycznym spadkiem sprzedaży paliw. Ceny nadal spadają i zapewne będą spadać, co jest skutkiem jednoznacznej tendencji na rynku światowym.
Spadkowe rekordy w cenie surowca są stymulatorem cięć także w naszych rafineriach. Spadki popytu natomiast nie pozwalają mieć nadziei na jakieś długotrwałe i znaczące odbicie. Przynajmniej kilka słabych sprzedażowo tygodni z niskimi cenami - tak chyba należy ocenić perspektywę rysującą się przed operatorami stacji paliw w Polsce.
Rafineryjne cenniki pikują
Ceny w rafineriach sięgają poziomów niewidzianych niemal od 10 lat - piątkowa średnia cena benzyny Pb95 to 2879,20 zł/m sześc. - czyli o ponad 207 zł mniej niż w weekend przed tygodniem. W cenie średniej oleju napędowego w analogicznym okresie zaobserwowaliśmy spadek o 127,40 zł na metrze sześc. - do poziomu 3177,80 zł/m sześc. W przypadku oleju opałowego zmiana spadkowa jest mniejsza i wyniosła niecałe 83 zł, natomiast średnia cena tego paliwa wynosiła w piątek 1844,60 zł/m sześc.
Jak głębokie będą obniżki?
W okresie między 23 i 29 marca na stacjach będziemy zapewne świadkami dalszego ciągu obniżek cen, nawet przy zachowaniu wysokich marż operatorów placówek stacyjnych, którzy z pewnością są świadkami dramatycznego spadku poziomu sprzedaży z powodu obaw przed koronawirusem. Dla benzyny Pb98 oczekujemy ulokowania się cen w przedziale 4,49-4,70 zł/l. W przypadku benzyny Pb95 natomiast na wielu stacjach cena może znaleźć się nawet na poziomie niższym niż 4 zł/l. Oczekujemy tutaj widełek 3,99-4,30zł/l. W cenach oleju napędowego także nastąpi obniżka, ale poziom cen będzie odczuwalnie wyższy, niż w przypadku benzyny – jego średnia w kolejnym tygodniu wyniesie 4,30-4,55 zł/l. Spadki dotyczyć będą także autogazu, który może kosztować 1,97-2,06 zł/l.
Rekordowo tania ropa
Kombinacja spadku popytu spowodowanego pandemią koronawirusa i przewidywanego wzrostu podaży w związku z wojną cenową pomiędzy kluczowymi eksporterami sprowadziła w minionym tygodniu notowania ropy w Londynie do poziomu nienotowanego od blisko 20 lat. W ubiegłą środę baryłkę ropy można było kupić za jedyne 24,52 USD. W drugiej połowie minionego tygodnia notowania surowca odrabiały jednak straty i w piątkowe przedpołudnie cena ropy wahała się w okolicach poziomu 30 dolarów.
Impulsem do odbicia na rynku naftowym były zapowiedzi ze strony Donalda Trumpa o możliwym zaangażowaniu się w wypracowanie porozumienia pomiędzy Arabią Saudyjską i Rosją. Amerykanie mogą z jednej strony zacząć wywierać presję na sojuszników z Rijadu w sprawie powstrzymania planów zwiększenia saudyjskiego wydobycia, a z drugiej postraszyć Moskwę sankcjami, jeśli rosyjskie wydobycie nie spadnie. Taka siłowa taktyka może jednak być nieskuteczna, bo szczególnie rosyjski prezydent może być odporny na zewnętrzną presję.
Kluczowym problemem dla rynku naftowego cały czas pozostaje spadek popytu spowodowany epidemią koronawirusa i bez widocznych globalnych postępów w walce z chorobą próby trwałego odwrócenia spadkowego trendu mogą być nieskuteczne.
dr Jakub Bogucki, Grzegorz Maziak, e-petrol.pl
16480175
1