Pieniądze dla nauczycieli pracujących w komisjach egzaminacyjnych, sejfy zabezpieczające pytania czy odtwarzacze DVD to problem dyrektorów szkół, tak jak i sama matura.
Tak napisał w piśmie adresowanym do marszałków i starostów Mirosław Sawicki, minister edukacji narodowej i sportu proponując, by przy przechowywaniu tajnych materiałów dyrektorzy skorzystali z pomocy... banków czy policji. - To paranoja - komentuje Piotr Igar-Makowski, dyrektor XXXI LO w Krakowie podkreślając, że jego nauczyciele będą go skarżyć za łamanie kodeksu pracy.
Kto zapłaci za nadgodziny
Dyrektorzy w październiku ub. roku podliczyli koszty związane z przeprowadzeniem matury. Stanisław Pietras, dyrektor V LO skalkulował, że aby zapłacić nauczycielom za pracę w komisjach, a także tym, którzy będą mieli ewentualne zastępstwa, potrzeba mu 70 tysięcy złotych. Zdzisław Kusztal, dyrektor VIII LO wycenił godziny nadliczbowe na 120 tysięcy. W jego liceum jest aż 418 maturzystów.
Żądają wyjaśnień
Dane trafiły do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, w którym miały zapaść decyzje o finansowaniu matury. - I zapadły - Zdzisław Kusztal, dyrektor VIII LO nie ukrywa zdenerwowania. - Minister umył ręce, a problem środków na nowy egzamin mamy wziąć na własne barki.
Nauczyciele VIII LO sporządzili pismo, w którym domagają się od dyrektora wyjaśnień, pytają, czy przewiduje dla nich wynagrodzenie po przekroczeniu ustawowego czasu pracy. Chcą także wiedzieć, jakie sankcje zastosuje wobec tych, którzy odmówią pracy w szkolnym zespole egzaminacyjnym.
Pójdą do sądu
- To cyrk. Najpierw chcą wiedzieć ile potrzebujemy, my podliczamy, a później przysyłają nam pismo, że ich to nie interesuje i że egzamin to sprawa szkół - mówi Stanisław Pietras.
Jest przekonany, że jego nauczyciele będą walczyć o swoje pieniądze w sądach pracy. - Naruszymy kodeks, przetrzymując ich po kilkanaście godzin w komisjach - zauważa Pietras.
Dyrektorzy krakowskich szkół będą domagać się pieniędzy od samorządów. Czy znajdą się one w budżecie miasta? - Część środków mamy, ale potrzeba ok 2,5 miliona złotych. Nie ukrywam, że jesteśmy rozgoryczeni stanowiskiem ministerstwa. Zostaliśmy sami i będziemy musieli jakoś te pieniądze zebrać - obiecuje Henryk Bątkiewicz, wiceprezydent Krakowa.