Uczniowie kończący w 2004 r. dwuletnie szkoły zawodowe będą zdawali egzamin z nauki zawodu na całkiem nowych zasadach. W teoretycznej części egzaminu postawiono przed nimi większe wymogi niż przed uczniami, którzy będą zdawać nową maturę!.
Do tej pory uczniowie zawodówek zdawali egzamin praktyczny przy własnym
stanowisku pracy. Przyszły hydraulik na przykład podłączał przed komisją
zlewozmywak, a kucharz gotował zupę pomidorową. Potem zdającemu zadawano kilka
pytań teoretycznych. W tym roku szkolnym wszystko się zmienia. Uczniowie
dwuletnich szkół zawodowych będą zdawali egzamin organizowany przez okręgowe
komisje egzaminacyjne i oceniany przez zewnętrznych egzaminatorów.
Co
nowego
Zmiany mają doprowadzić do podniesienia poziomu szkolnictwa
zawodowego - tłumaczy szef okręgowej komisji egzaminacyjnej Marek
Legutko.
Nowy egzamin będzie składał się z dwóch części - teoretycznej i
praktycznej.
Podczas pierwszego etapu uczniowie będą pisali test wyboru.
Znajdą się w nim pytania sprawdzające tak zwane wiadomości ogólnozawodowe,
dotyczące na przykład ogólnych zasad BHP lub zasad funkcjonowania na rynku. Aby
zaliczyć ten egzamin, trzeba zdobyć co najmniej 50 proc. możliwych do uzyskania
punktów. Część praktyczna będzie trwała około trzech godzin. Zdający będzie
oceniany ze sposobu przygotowania swojego stanowiska pracy, wykonanego zadania i
sposobu jego prezentacji. Aby zaliczyć tę część egzaminu, trzeba zdobyć 75 proc.
punktów.
Wykształcony marny kucharz
Wśród dyrektorów zawodówek nowe
zasady nie budzą entuzjazmu. Boją się, że dojdzie do sytuacji, w której
nauczyciele zaczną uczyć swoich wychowanków bardziej pod kątem zdania egzaminu
niż nauki zawodu.
- Może się zdarzyć, że ze szkół zawodowych będziemy
wypuszczać bardziej wyedukowaną młodzież, ale za to niedostatecznie przygotowaną
do wykonywania swojego fachu - uważa Agnieszka Mikulska, wicedyrektor
Zespołu Szkół Budowlanych nr 2.
- Problem uczenia pod egzamin zawsze
był podnoszony przy zmianach reguł egzaminacyjnych, ale można się z nim
uporać - twierdzi Marek Legutko. Podkreśla, że w listopadzie okręgowa
komisja egzaminacyjna planuje zorganizować cykl spotkań z dyrektorami szkół
zawodowych poświęcony między innymi temu zagadnieniu.
Jednak to, co
spędza sen z powiek dyrektorom i uczniom zawodówek, dotyczy sposobu oceniania
egzaminu - 50 proc. punktów wymaganych do zaliczenia teoretycznej części to
więcej niż wymóg zaliczenia nowej matury, gdzie wystarczy zdobyć tylko 30 proc.
możliwych punktów.
- To są zawyżone wymagania w stosunku do uczniów z
mniejszymi możliwościami intelektualnymi - uważa Mikulska.
Marek
Legutko tłumaczy, że testów, które będą zdawać uczniowie zawodówek, nie da się
porównać do matury.
- One sprawdzają głównie wiedzę przydatną w
zawodzie, bez znajomości której absolwentom szkół zawodowych ciężko byłoby
funkcjonować na rynku pracy - argumentuje.
A 75 proc. potrzebnych do
zaliczenia części praktycznej?
- Tu nie może być taryfy ulgowej.
Przecież my wszyscy będziemy mieć absolwentów szkół zawodowych po drugiej
stronie lady - uważa dyrektor OKE.