Następny rok szkolny zacznie się także dla sześciolatków. Na obowiązkowe zajęcia mogą chodzić do przedszkola prywatnego. Rodzice powinni jednak sprawdzić, czy działa ono legalnie, by nie trafić... do sądu rodzinnego.
W tym roku naukę rozpocznie 420 tys. sześciolatków. Jak dotąd do zerówek uczęszczało ok. 30 proc. dzieci na wsi i ok. 60 proc. w miastach.
Obowiązek szkolny narzuciło sześciolatkom Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Czy grozi coś rodzicom w przypadku zlekceważenia tego obowiązku? Owszem, tak. Kara finansowa (od 5 do 10 tys. zł), a nawet rozprawa przed sądem rodzinnym. Ten może umieścić dziecko w placówce opiekuńczo-wychowawczej lub nawet zadecydować o częściowym ograniczeniu władzy rodzicielskiej. Po 1 września taka niemiła przygoda może spotkać wszystkich rodziców, którzy poślą swą sześcioletnią pociechę do nieformalnie działającego, czyli niezarejestrowanego w kuratorium, przedszkola.
Legalne usługi pod nielegalnym szyldem
W Mazowieckim Kuratorium Oświaty jest oficjalna lista 154 zarejestrowanych przedszkoli niepublicznych działających w Warszawie i okolicy. Tymczasem w sumie jest ich ponad 600.
O co powinni zadbać rodzice oddający dziecko do prywatnej zerówki? - Muszą żądać zaświadczenia o wpisie placówki do ewidencji oświatowej i jej zatwierdzonego statutu. Wtedy będą spokojni, że przedszkole działa pod nadzorem pedagogicznym - mówi Bożena Winczewska, dyrektor Wydziału Edukacji Przedszkolnej w Mazowieckim Kuratorium Oświaty.
Okazuje się jednak, że procedury rejestracyjne ciągną się miesiącami. Na ogół właściciele prywatnych przedszkoli, nie mogąc uporać się z biurokratyczną drogą przez mękę, decydują się na prowadzenie legalnych usług z zakresu opieki nad dziećmi pod szyldem "przedszkole". Tylko, że użycie tej nazwy stanowi naruszenie prawa.
Zdaniem właścicielki przedszkola "Miś Uszatek" wystarczy przenieść się z dzielnicy do dzielnicy, by na wiele miesięcy wypaść z urzędowych spisów. - Nie ma nas? Niemożliwe. To chyba tylko z powodu zmiany siedziby i nawału papierkowej pracy w kuratorium - mówi nam rozmówczyni z przedszkola "Bajkowa Kraina", którego także brakuje w spisie kuratoryjnym.
Rodzice są zaskoczeni
Tomasz Kosacz odbierający swego czteroletniego syna Michałka z "Bajkowej Krainy" przy ul. Idzikowskiego nie kryje zdziwienia. Podoba mu się ta placówka i chętnie posłałby tu dziecko do zerówki. - Mam nadzieję, że uda się wpisać to przedszkole do kuratoryjnych rejestrów - mówi. - Nie miałem pojęcia, że obowiązkowa nauka w zerówce może odbywać się tylko w niektórych placówkach. To kłopot szukać teraz nowego przedszkola, ale będę musiał to zrobić, posyłając dziecko do zerówki - dodaje z rezygnacją Tomasz Kosacz.
Teresa i Zbigniew Okunczykowie chcą w sierpniu przenieść się na stałe do Warszawy z rodzinnego Ełku. Mają sześcioletnią córeczkę Tamarę. Poznana na sylwestrowej zabawie kobieta namawiała ich, by oddali dziecko do jej prywatnego przedszkola, które otwiera we wrześniu. - Do głowy mi nie przyszło pytać ją o takie szczegóły - wyznaje Teresa Okunczyk. - Tuż obok naszego przyszłego domu jest podstawówka, do której zapewne poślemy dziecko. Nie pozostanie nam więc nic innego, jak tam oddać dziecko do zerówki - dodaje przyszła warszawianka.