Powszechną praktyką staje się powiadamianie rodziców, że podręczniki zakupi szkoła. Jeśli przy tym wychowawca nie poda listy obowiązujących podręczników, to rodzice nie mają wyjścia - kupią je w szkole.
Minister edukacji Krystyna Łybacka pisała w sierpniu do dyrektorów szkół: – Zdarza się, że oferujący podręczniki przekazują dla szkół nagrody rzeczowe, których otrzymanie uzależnione jest od wysokości sprzedaży. Uznaję takie zjawisko za niewłaściwe. (...) Ustawa [o nieuczciwej konkurencji] zezwala na darowizny w postaci sprzedawanego towaru; w przypadku szkoły - podręcznika i obudowy metodycznej (...). Wyklucza natomiast inne darowizny, których przyjmowanie może sugerować pozamerytoryczne decyzje przy wyborze podręcznika.
Pomimo zaleceń ministra nauczyciele chętnie wyręczają księgarzy i hurtowo sprzedają podręczniki uczniom, biorąc za to prowizje od wydawnictw. O rynku podręczników w Olsztynie opanowanym przez nauczycieli pisze "Gazeta Wyborcza".
– Nie sprzedajemy podręczników w kompletach, bo wydawnictwa nam ich nie dostarczają. Namawiają do akwizycji pedagogów, którzy polecają książki rodzicom. U nas nikt nie kupuje, mimo że niektóre podręczniki mamy tańsze - powiedział "Gazecie" pracownik księgarni Orion w Olsztynie.
Dyrektorzy olsztyńskich szkół podstawowych, z którymi rozmawiała "Gazeta" tłumaczą , że podręczniki kupują hurtowo, żeby rodzice mogli je nabyć taniej niż w księgarni, a przy okazji szkoła dostaje czasami w prezencie od wydawnictwa radiomagnetofon lub magnetowid, a więc zyskują i rodzice, i szkoła.
Jednak jeden z pedagogów przyznał, że wielu nauczycieli bierze prowizje "do kieszeni": – We wrześniu da się zarobić nawet kilkaset złotych, a do szkoły przynosi się np. własny magnetofon i tylko wtedy, gdy jest potrzebny na lekcji.
Zjawisko opanowywania przez nauczycieli rynku podręczników jest dostrzegane w wielu miejscach, nie tylko w Olsztynie.