Obrońcy praw zwierząt zarzucają Głównemu Lekarzowi Weterynarii brak nadzoru nad transportem zwierząt rzeźnych. Natomiast Piotr Kołodziej uważa, że jeszcze kilka lat temu zwierzęta były przewożone w niehumanitarnych warunkach, ale sytuacja się zmieniła. A obrońcy zwierząt jak zwykle przesadzają.
Obrońcy praw zwierząt uważają, że za złe warunki zwierząt wiezionych na rzeź
odpowiada Główny Inspektorat Weterynarii. Ich zdaniem przewoźnicy są bezkarni.
Nie kontrolowani przekraczają granice. A to, co dzieje się w samochodach nikogo
nie obchodzi.
– Polskie pojazdy są w bardzo kiepskim stanie. Mają
dziury w podłodze, nie mają oddzielnych boksów, ciężko przywiązać zwierzęta,
które często ustawiane są w poprzek kierunku jazdy – powiedział Marek Kryda
z Instytutu Ochrony Zwierząt.
Zarzuty odrzucają jednak pracownicy
Głównego Inspektoratu Weterynarii. – Jeśli chodzi o transport zwierząt w
naszym kraju to naprawdę jest on pod nadzorem weterynaryjnym – uważa Jacek
Leonkiewicz z GIW.
Zdaniem Głównego Lekarza Weterynarii nieprawdziwe są
informacje o tym, że transport koni odbywa się z naruszeniem prawa. Jego zdaniem
obrońcy praw zwierząt dysponują archiwalnymi materiałami na ten temat, to są to
pojedyncze uchybienia. Przewoźnikom zależy na tym, żeby konie były zdrowe. Bo
wtedy będą mogli sprzedać je za wyższą cenę.