Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Zdrowotna puszka Pandory

16 kwietnia 2004

Narodowy Fundusz Zdrowia rozgłasza wszem i wobec, że chcąc się leczyć w krajach Unii obywatel Polski musi mieć błogosławieństwo samego prezesa Funduszu. Tymczasem Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu twierdzi zupełnie co innego. Orzeczenie TPC oznacza, że NFZ wkrótce może wpaść w finansowe tarapaty.

Od 1 maja każdemu obywatelowi Polski przebywającemu w krajach Wspólnoty będzie przysługiwało prawo do bezpłatnego leczenia. Zgodnie z zasadą "prawo podąża za obywatelem", w każdym kraju Unii w razie nagłego wypadku czy zachorowania będą nam przysługiwały takie same świadczenia zdrowotne jak obywatelom tego państwa. Dlatego też po 1 maja polski turysta wyjeżdżający do któregoś z pozostałych 24 państw UE nie będzie już musiał kupować specjalnego ubezpieczenia na pokrycie kosztów leczenia. Wystarczy tylko zaopatrzyć się w oddziałach NFZ w tzw. formularz E111 - unijny dokument ubezpieczenia. Dodatkowo integracja otwiera przed nami perspektywę wyjazdów do Niemiec czy Holandii na tzw. leczenie planowe (np. operacje). W tym celu poza odpowiednim formularzem E112 trzeba jeszcze otrzymać zgodę prezesa NFZ - tak przynajmniej twierdzi Fundusz. Zupełnie co innego wynika z orzeczenia Trybunału w Strasburgu, powołującego się na zasadę Jednolitego Rynku i Swobodnego Przepływu Towarów i Usług. Zgodnie z nim, każdy obywatel Unii ma prawo do leczenia na terenie kraju członkowskiego bez "niezbędnej zwłoki".
- W 2003 roku Trybunał wydał wykładnię prawną do swojego orzecznictwa. Według niej termin bez "zbędnej zwłoki" należy interpretować w następujący sposób - pacjent, który ma planowany zabieg w przeciągu dajmy na to trzech miesięcy w swoim kraju i z jakichś przyczyn ten zabieg nie został wykonany, może bez zgody NFZ jechać do kraju członkowskiego i poddać się leczeniu - tłumaczy Wojciech Misiński, ekspert ds. służby zdrowia z Centrum im. Adama Smitha. Osoba korzystająca w takim przypadku z leczenia za granicą Polski nie musi otrzymać zgody prezesa Funduszu. A to może oznaczać prawdziwe kłopoty finansowe dla NFZ, który w tym roku przeznaczył na leczenie naszych obywateli poza granicami Polski tylko 200 mln zł.
- Wykładnia Trybunału otwiera swoistą puszkę Pandory. Przekonała się o tym Anglia, gdzie czas na wykonanie zabiegu planowego wynosi w skrajnych przypadkach nawet dwa lata. Obywatele tego kraju zaczęli masowo wyjeżdżać na leczenia do Francji. A angielska kasa chorych musi, chcąc nie chcąc, za nie płacić - podaje przykład Misiński.
A co, jeśli Fundusz nie będzie chciał pokryć kosztów leczenia? Możemy pozwać go do sądu, który przy rozpatrywaniu naszej skargi musi wziąć pod uwagę, że w tym przypadku prawem nadrzędnym jest orzecznictwo TS. Ci, którzy już planują wyjazd do zagranicznego szpitala, muszą pamiętać, że ich decyzja może się odbić czkawką polskiej służbie zdrowia. Zgodnie z wyliczeniami Misińskiego, na jednego obcokrajowca leczącego się u nas przypada trzech Polaków leczących się za granicą. Czyli NFZ otrzymuje pieniądze za jednego pacjenta, a płaci za trzech. I często po znacznie wyższych stawkach, bo koszty zabiegów w Niemczech czy Anglii są nieporównywalnie większe. Tak więc 200 mln zł, które w tym roku NFZ ma na leczenie Polaków za granicą, może bardzo szybko okazać się kwotą zdecydowanie za małą.
Fundusz musiałby więc zacząć oszczędzać na własnym podwórku, a to odbiłoby się natychmiast na i tak nienajlepszym poziomie usług medycznych w kraju. Niezadowoleni pacjenci zaczęliby masowo wyjeżdżać za granicę, a im więcej by ich wyjechało, tym więcej Fundusz musiałby za to płacić. I znów musiałby szukać oszczędności w kraju. I tak by się tworzyło błędne koło. Oczywiście Fundusz mógłby poszukać dodatkowych pieniędzy. Jednak ten pomysł wydaje się już z góry skazany na porażkę. Dziś nikt nie ma żadnego na to pomysłu. Biuro prasowe NFZ w Warszawie, pytane gdzie Fundusz będzie szukał pieniędzy, ma tylko jedną odpowiedź: - Gdzieś znajdziemy. Z pomocą funduszowi zapewne przyszliby posłowie, którzy zawsze kiedy się coś wali i pali grzmią z sejmowej mównicy o nieudacznikach i pytają, kto do tego dopuścił. I zapewne i teraz nie przepuszczą okazji, skoro zanosi się na wcześniejsze wybory parlamentarne. Zazwyczaj w takich przypadkach jedynym ratunkiem jest przesunięcie pieniędzy z jednej kupki na drugą, czyli zabieramy oświacie, dajemy zdrowiu. Potwierdza to zresztą Barbara Błońska-Fajfrowska, posłanka UP, przewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia, którą zapytaliśmy, gdzie fundusz mógłby znaleźć pieniądze.
- Nie wiem, są tacy, którzy grają w totka - żartuje posłanka. - A tak poważnie to możemy tylko przesuwać pieniądze z jednych świadczeń na drugie. W praktyce oznacza to jednak brak nakładów na prowadzenie badań zdrowotnych, a nawet pogorszenie jakości świadczeń zdrowotnych w kraju. Inne rozwiązanie to przesunięcie pieniędzy z np. budowy dróg albo ze szkolnictwa. Z tej wydawałoby się beznadziejnej sytuacji jest jednak wyjście. I to dość proste. - Fundusz powinien jak najszybciej wprowadzić nowe zasady refundacji kosztów leczenia za granicą. W tej chwili zwracany jest koszt leczenia, jaki poniósł pacjent w danym kraju Wspólnoty. Według mnie powinno wyglądać to zupełnie inaczej. NFZ powinien zwracać tylko kwotę równą cenie takiego świadczenia w Polsce. To pozwoliłoby funduszowi na znaczne oszczędności - twierdzi Misiński. Czy w Funduszu posłuchają dobrej rady? Zobaczymy po 1 maja.


POWIĄZANE

20 listopada 2024 roku, w Warszawie odbyło się VI Posiedzenie Krajowej Rady Izb ...

Minister Polityki Agrarnej i Żywności Ukrainy Witalij Koval oraz Minister Rolnic...

Według stanu na 20 listopada od początku tego miesiąca koleją na Ukrainie przewi...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę