Nowe opłaty za wywóz śmieci mogą nas zrujnować! W Warszawie podwyżki sięgną nawet 400 proc., w Krakowie ceny pójdą w górę o co najmniej o 100 proc. Tak, niestety, może być w całej Polsce! - alarmuje FAKT.pl
Skąd to zamieszanie? Od 1 lipca wywóz śmieci spada na lokalne władze i to one będą dyktować ceny. Rząd umywa ręce – przepisy są tak skonstruowane, by zmusić Polaków do segregowania śmieci. Wszystko pięknie, tylko dlaczego to uderzy nas po kieszeni? A uderzy i to boleśnie! Samorządy właśnie uchwalają nowe stawki opłat za wywóz śmieci. Już wiadomo, że za wywóz śmieci będziemy płacić średnio 2-3 razy więcej. A co się jeszcze zmieni?
Teraz jest tak, że to spółdzielnia, wspólnota mieszkaniowa albo po prostu właściciel posesji decyduje, jaka firma będzie odbierać od niego śmieci i sam podpisuje z nią umowę. Gdy zacznie działać ustawa umów już sami nie będziemy podpisywać - zrobi to za nas lokalny samorząd. Zdecyduje o tym, która firma będzie opróżniać kontenery. I za ile. To wygląda trochę jak nowy podatek! Płacić będzie trzeba i koniec.
Różne są metody naliczania opłat. Samorządy mają kilka sposobów do wyboru. I to też budzi emocje. W Warszawie, opłata w blokach i kamienicach będzie zależała od liczby osób w danym gospodarstwie domowym. I tak - singiel zapłaci 19,5 zł, rodzina dwuosobowa 37 zł, trzyosobowa 48 zł, a licząca cztery lub więcej osób 56 zł. Dużo? To i tak opłata "ulgowa" - za posegregowane śmieci. Kto nie będzie tego robił zapłaci odpowiednio 27,30 zł; 51,80 zł; 67,20 zł i 78,40 zł.
Można wprowadzić ryczałt, można brać pod uwagę zużycie wody i liczbę mieszkańców w lokalu. Generalnie stawki wprowadzane są odgórnie, nie ma to nic wspólnego z konkurencją na rynku.
- Tu wszystko jest na wspak. Najpierw powinien zostać ogłoszony przetarg, wybrana firma z najkorzystniejszą ofertą, a dopiero później ustalona cena, jaką mają płacić mieszkańcy - podkreśla Andrzej Sadowski, ekonomista Centrum im. Adma Smitha.
Ogólna zasada jest taka, że jeśli obiecamy, że będziemy segregować odpadki, to zapłacimy mniej. Jasne, że nikt nie chce płacić więcej. Każdy więc napisze, że nie będzie papieru, puszek i butelek wrzucał do jednego wora. Tylko jak i kto to sprawdzi? Nikt nie postawi przy śmietniku strażnika, by pilnował czy mieszkańcy danego bloku czy osiedla segregują śmieci, czy nie. Może się więc okazać, że firmy wywożące śmieci podniosą ceny gdy segregowanych odpadów będzie mniej niż się spodziewano. Efekt? Już wysokie opłaty jeszcze wzrosną. I jak tu nie obawiać się tej ustawy śmieciowej?
8887722
1