Zależność jest prosta. Świadczenia (np. emerytura, renta) są finansowane z bieżących składek i podatków pracujących. Emerytur nie wypłaca żadne państwo, tylko osoby pracujące – podkreśla prof. Marek Góra. W konsekwencji, pracujący są w ogóle drożsi, trudniej znaleźć pracę, wzrasta bezrobocie, a z nim presja na polityków (zamieszki pod Sejmem), aby uchwalali łatwe do uzyskania świadczenia. I tak pętla się zamyka – rośnie liczba świadczeniobiorców oraz bezrobotnych.
Doskonale ilustruje to sytuacja w Polsce – nasze dane są unikatowe na skalę światową. Osoby przechodzące w Polsce na emerytury są młode.
W ubiegłym roku mężczyźni mieli średnio 58,7 lat, kobiety 56 lat. To najniższy wiek nowych emerytów w krajach Unii Europejskiej i OECD. Podobnie jest (też najgorzej) ze wskaźnikiem aktywności osób starszych (55–64 lata). Wynosi on w Polsce 26,2 proc. (średnia dla UE ponad 40 proc., a USA prawie 60 proc.). Tylko co czwarta osoba w tym wieku pracuje. – 80 proc. osób kończących pracę korzysta z wcześniejszych emerytur – podkreśla Agnieszka Chłoń-Domińczak, wiceminister polityki społecznej.
Prawie 550 tys. jeszcze młodszych osób otrzymuje zasiłki i świadczenia przedemerytalne, a istniejące w latach 90. liberalne zasady przyznawania rent spowodowały, że do niedawna żyło u nas najwięcej na świecie rencistów w stosunku do liczby ludności.
W efekcie rosną pozapłacowe koszty pracy (głównie składki na ubezpieczenia społeczne) – podstawowa przyczyna nadzwyczajnego bezrobocia (jego 18-proc. wskaźnik stawia nas w ścisłej światowej czołówce). OECD szacuje, że w ub.r. wynosiły one ponad 43 proc. (gorzej jest tylko w 10 krajach). Każde 1000 zł wypłacone pracownikowi w Polsce kosztuje firmę ponad 760 zł.
Cały ten system może się załamać. Dramatyczna sytuacja na rynku pracy, dotykająca zwłaszcza osoby młode (prawie 40 proc. Polaków w wieku do 24 lat jest bez pracy – najgorzej w UE i OECD), powoduje m.in., że od 2001 r. notujemy ujemny przyrost naturalny. Ponadto starzejemy się – do 2030 r. znacznie wzrośnie liczba osób powyżej 65 lat (z 4,9 do 8,5 mln). Pogarsza się sytuacja materialna osób wychowujących dzieci. GUS podaje, że w 1997 r. poniżej minimum egzystencji (dochody na tym poziomie pozwalają na fizyczne przetrwanie) żyło 3,7 proc. rodzin wychowujących dwoje dzieci, a w 2004 r. prawie co dziesiąta z nich (9,7 proc.).
Stale rosnąca liczba świadczeniobiorców powodująca wzrost kosztów pracy, wysokie bezrobocie, trudny start na rynku pracy, ujemny przyrost i starzejące się społeczeństwo to bomba z opóźnionym zapłonem. Jej wybuch może spowodować, że przyznawane hojnie teraz i w ostatnich latach świadczenia zostaną drastycznie obniżone lub w ogóle nie będą wypłacane.