Kryzys beskidzkich lasów przybiera dramatyczne rozmiary. Inwazja kornika powoduje, że w tym roku piły drwali dosięgną ponad 30 % obszaru tutejszych lasów. Wycinka chorych drzew to jedyna skuteczna metoda walki ze szkodnikiem .Leśnicy nie rezygnują, ale już dziś wiadomo że świerkowych drzewostanów nie uda się ocalić. Najtrudniejsza sytuacja panuje pod tym względem w nadleśnictwach w Wiśle, Ujsołach i Węgierskiej Górce.
Po raz pierwszy od wielu lat zaczyna brakować rąk do pracy bo nie dość, że leśnicy nie nadążają z wycięciem chorych drzew to jeszcze najlepsi polscy drwale skuszeni wyższymi zarobkami wyjeżdżają do Austrii i Niemiec.
Sytuację niewiele poprawiła podwyżka zarobków. Pracownicy leśni mogą teraz zarobić miesięcznie od 4 do 8 tys. złotych mimo to chętnych do pracy brakuje.
Potrzebni są też ludzie do usuwania kory, palenia gałęzi. Za mniej skomplikowane prace można dziennie zarobić nawet 100 zł. W samym tylko nadleśnictwie Ujsoły jest praca dla co najmniej 500 osób. Jeśli sytuacja na rynku pracy się nie zmieni śląska dyrekcja lasów państwowych rozważa sprowadzenie drwali z Ukrainy i Rumunii. Ogromna wycinka powoduje także wiele nieporozumień z mieszkańcami i turystami.
- Jest część ludzi, którzy rzeczywiście myślą, że my chcemy jak najwięcej tych pieniędzy nałapać dlatego tniemy las. – mówi Józef Worek- nadleśniczy z Ujsoł.
Drewno z drzew zaatakowanych przez korniki nie traci swoich walorów użytkowych.
- Sprzedamy to drewno bo jest dobra koniunktura, natomiast na dłuższą metę, to te straty są ogromne, ponieważ trzeba zasadzić w to miejsce nowy drzewostan, trzeba go wypielęgnować , trudno jest to wyliczyć, ale na pewno straty są bardzo duże. – dodaje Józef Worek.
Wycinka drzew może mieć także fatalne skutki dla całego środowiska, bo wzrośnie zagrożenie powodziami czy suszą.