Jeśli PSL osiągnie w skali kraju ok. 8 procent głosów, to PO rządzi w dziesięciu województwach (w tym na Mazowszu w koalicji z ludowcami), PiS - w dwóch, a w pozostałych czterech możliwe są wszelkie konfiguracje. - Dla wyborów samorządowych kluczowy jest wynik PSL - mówi "Gazecie Wyborczej" Jarosław Flis, który przygotował ich symulację.
Politolog z UJ wziął pod uwagę ostatnie wybory prezydenckie i europarlamentarne. Jego zdaniem PO może liczyć na 41 procent głosów w skali kraju. Samodzielnie będzie rządzić w sejmikach w dziewięciu województwach - na całym zachodzie kraju, na Śląsku i na Warmii i Mazurach. W Mazowieckiem weszłaby w koalicję z PSL, a w kolejnych czterech województwach możliwe są konfiguracje w udziałem wszystkich czterech największych ugrupowań. Tylko w Małopolsce i na Podkarpaciu władzę w sejmikach obejmie PiS.
- PO powinno zależeć, by PSL był jak najsilniejszy. Im silniejsi będą ludowcy, tym słabszy będzie PiS - między tymi partiami jest największy przepływ wyborców - komentuje Flis.
A jeśli PSL nie przekroczy pięcioprocentowego progu wyborczego i zniknie z sejmików? PO wziąż ma samodzielną większość w dziewięciu województwach, ale PiS zamiast dwóch - w pięciu. Zdaniem Flisa, to jednak "political fiction".