Zaczęło się od truskawek potem były wiśnie a teraz przyszedł czas na jabłka i śliwki. Od początku sezonu ceny skupu oferowane przez zakłady przetwórcze są bardzo niskie. Opłaca się sprzedawać jedynie owoce deserowe. Eksport na dobre jeszcze nie ruszył dlatego rynki hurtowe pękają w szwach. Najwięcej jest śliwek.
Krzysztof Cieślak, Grabowiec: żeby przetwórstwo jakąś godziwą cenę dało to by człowiek się nie mordował. Przetwórstwo daje 40 groszy u nas ale też tam bierze i nie bierze, trzeba by wydzwaniać dojeżdżać.
Sprzedaż na rynkach hurtowych wymaga sporo cierpliwości i czasu.
Grzegorz Grabarczyk, Wyszogród: mając tonę śliwek trzeba 24 godziny odstać.
Z niepokojem o cenach mówią producenci jabłek. Owoce deserowe na razie można sprzedać po opłacalnych cenach. Pytanie tylko jak długo?
Waldemar Cieślak, Kozietuły Nowe: na dzień dzisiejszy nie jest tak tragicznie, ale już wiadomo, ze to wszystko padnie bo cena przemysłu jest tragiczna i to musi za sobą pociągnąć. Chyba że przemysł jednak podąży za detalem.
Zdaniem przetwórców na razie nie ma co na to liczyć, bo na rynkach światowych nie ma zapotrzebowania na koncentrat jabłkowy. Sadowników te argumenty jednak nie przekonują. Dalszy spadek cen może oznaczać katastrofę dla całej branży.
Marek Mikołajewski, wójt gminy Błędów: w roku bieżącym widać już sady i zaniedbane po ubiegłych latach tej dekoniunktury natomiast no ogólnie ludzie wyrywają usuwają.
Niszczenie sadów to nie jedyna forma protestu o jakiej myślą sadownicy.
Mirosław Maliszewski, ZS RP: nie ma takiej siły, która by i związek i sadowników powstrzymała przed publicznym wyrażeniem swojego niezadowolenia, a formy mogą być bardzo różne, bardzo drastyczne bo tonący chwyta się brzytwy.
Choć do blokad zakładów przetwórczych tak jak miało to miejsce w ubiegłym roku raczej nie dojdzie.