Komisja Europejska odtrąbiła sukces reformy unijnego rynku cukru. Ale opinie producentów i przetwórców tego surowca są zupełnie inne. Zmiany doprowadziły do rynkowych absurdów. Cel reformy przeprowadzonej jeszcze przez poprzednią Komisję Europejska był jasny: znacznie ograniczyć produkcję cukru. Koncernom postawiono warunek, albo dobrowolnie zrzekną się limitów produkcji w zamian za rekompensaty, albo limitów pozbawi ich Bruksela nie wypłacają nawet złamanego euro. Metoda kija i marchewki poskutkowała. W skali Unii Europejskiej produkcja cukru została ograniczona o ponad 5 milionów ton.
Marcin Mucha, Związek Producentów Cukru: nigdy nie byliśmy przeciwko reformie natomiast uważaliśmy, że niektóre jej założenia są błędne i mogą doprowadzić do niektórych sytuacji, których nie powinno być na naszym rynku.
Ale masowe zamykanie cukrowni doprowadziło do sytuacji, w której Unia Europejska przestała być samowystarczalna. Teraz co roku trzeba sprowadzać, nawet 3,5 miliona ton surowca. Tak też jest w Polsce.
Marek Przeździak – Rada Gospodarki Żywnościowej: w tym sezonie szacuje się, że Polska musi zaimportować od 250 do 300 tysięcy ton cukru. Co znaczy, że od producenta i eksportera staliśmy się importerem netto cukru.
I tu dochodzimy do największego absurdu reformy. W tym sezonie produkcja cukru w Polsce i całej Wspólnocie jest bardzo wysoka. Nasze cukrownie mogłyby bez problemu zaspokoić potrzeby wewnętrzne. Ale nie mogą, bo zabraniają im tego unijne przepisy. Tymczasem nadprodukcja jest szacowana na 200 tysięcy ton.
Marek Przeździak – Rada Gospodarki Żywnościowej: te 200 tysięcy ton musi być wyeksportowana poza Unię. To znaczy Unia dopłaci producentom po to, żeby ten cukier sprzedać poza Unię. Natomiast Polska musi importować ten cukier po to, żeby zaspokoić popyt wewnętrzny na ten surowiec.
W wyniku reformy unijnego rynku cukru masowo rezygnowali z produkcji plantatorzy buraków. W niektórych krajach ta uprawa całkowicie zniknęła.