W Genewie rozpocznie się dziś kolejna sesja negocjacyjna Światowej Organizacji Handlu. Jeśli nie dojdzie do przełomu do końca miesiąca, świat może zapomnieć o wolnym handlu.
Wprowadzenie w życie ustaleń WTO zwiększyłoby obroty światowego handlu o 175 mld dol. rocznie, spowodowałoby obniżenie ceł, zniesienie większości subsydiów w handlu rolnym i ograniczenie list towarów szczególnie wrażliwych w każdym ze 149 krajów członkowskich WTO. Najdłuższą "wrażliwą" listę ma Unia Europejska.
Od sesji negocjacyjnej w Hongkongu w grudniu ubiegłego roku nie doszło do zbliżenia stanowisk. Wydaje się nawet, że największe światowe potęgi handlowe, zwłaszcza Unia Europejska i Stany Zjednoczone, są dziś bardziej zantagonizowane niż cztery miesiące temu. Ustalenia dotyczące otwarcia rynków wyrobów przemysłowych wydawały się już zatwierdzone, ale teraz okazało się, że porozumienia nie ma.
Liberalizacja handlu miała przede wszystkim pomóc państwom najbiedniejszym w uzyskaniu lepszych warunków dostępudo rynków krajów najbogatszych. Zmieniło się to w kłótnię między USA a UE, której sekundują Chiny, Brazylia i RPA. Z kolei Indie i Brazylia obawiają się Chińczyków. Pierwsze dwa z wymienionych państw bardzo chętnie widziałyby chiński rynek stojący przed nimi otworem, ale są pełne obaw przed konsekwencjami liberalizacji dostępu innych krajów do ich własnych rynków.