Rolnicy składają po 160 tys. wniosków o dopłaty dziennie, żeby zdążyć przed 15 maja. Na razie Komisja Europejska nie wie, czy pozwoli Polsce przedłużyć okres składania wniosków.
W oddziałach Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w całej Polsce gigantyczne kolejki: tysiące rolników chcą złożyć wnioski o dopłaty bezpośrednie. Dlaczego? Za opóźnienie w złożeniu wniosku jest kara - 1 proc. wartości dopłat za jeden dzień zwłoki. Termin składania wniosków upływa w poniedziałek. Większość rolników za późno dostała odpowiednie formularze, bo z drukiem spóźniła się Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Lawina wniosków ruszyła po długim weekendzie.
- Dziś mamy 636 tys. wniosków. Codziennie spływa do nas ponad 100 tys. kolejnych, a w środę było 160 tys. - mówi "Gazecie" Iwona Musiał, rzeczniczka Agencji. Ale to mniej niż połowa z 1,47 mln wszystkich, które mają złożyć polscy rolnicy. Największy tłok jest rano - od ósmej w czwartek w biurze Agencji w Nowym Tomyślu była kolejka, po południu się rozładowała. Podobnie było w całej Polsce.
- Mamy czynne dodatkowe punkty przyjmowania wniosków, zatrudniliśmy dodatkowych ludzi, pracujemy do północy. W najbliższą sobotę i niedzielę też - mówi Musiał. Ale to może nie wystarczyć - dlatego Agencja zachęca do wysyłania wniosków pocztą. Nawet z brakami, bo decyduje data stempla pocztowego, a wniosek i tak będzie można poprawić.
- Rolnik woli złożyć wniosek osobiście, bo wtedy nasz pracownik pomaga sprawdzić, czy jest dobrze wypełniony. Pocztą idzie więc mniej wniosków - mówi rzeczniczka ARiMR.
Tymczasem rolnicy nie powinni liczyć na to, że Komisja Europejska przedłuży termin składania wniosków. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, nie wiemy, kiedy podejmiemy - odpowiada biuro prasowe unijnej komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer-Boel. - Nie chcemy jednak, żeby konsekwencje ponieśli rolnicy, którzy nie mogli przesłać wniosków przed 15 maja, bo im formularze za późno wysłano. Szukamy rozwiązania - mówi "Gazecie" jeden z unijnych urzędników.