Na Wiejskiej trwają prace nad utworzeniem finansowanego z naszych podatków systemu emerytalnego dla parlamentarzystów. Posłowie chcą na odchodne zagwarantować sobie specjalne emerytury.
Najwyższe świadczenie wynosiłoby nawet ponad dwa tysiące złotych - podaje "Życie Warszawy".
Prace nad pomysłem trwają od kilku miesięcy. Patronuje im wicemarszałek Józef Zych. O tym, że trzeba pilnie uregulować sprawę poselskich zabezpieczeń socjalnych i emerytur, polityk PSL mówił podczas debaty, gdy ubiegał się o fotel marszałka Sejmu. Posłowie natychmiast podchwycili pomysł Zycha. Pracują nad nim parlamentarzyści z sejmowej komisji regulaminowej i spraw poselskich - informuje dziennik.
Wszystko odbywa się w wielkiej tajemnicy. Główny cel - zapewnić byłym posłom i senatorom ekstradodatek. Z pierwszych przymiarek wynika, że parlamentarzyści mogliby liczyć na 10, 20 lub 30 procent swego dotychczasowego uposażenia. Czyli najniższe odprawy wynosiłyby około 900 złotych miesięcznie, a najwyższe nawet ponad dwa tysiące. Według wersji najbardziej oszczędnej, pieniądze dostawać mają ci, którzy po skończonej kadencji nie mogą znaleźć pracy lub zarabiają bardzo mało - pisze "Życie Warszawy".
Ale niewykluczone, że odprawy przysługiwałyby dożywotnio wszystkim parlamentarzystom. Zakładając, że dostaną najniższą stawkę, tylko w ciągu roku wydatek sięgnąłby bagatela - około pięciu milionów złotych. A pieniądze dla byłych posłów i senatorów miałyby pochodzić z budżetu państwa. Wysokość odpraw byłaby uzależniona od czasu przepracowanego w Sejmie. Parlamentarzyści nieoficjalnie przyznają, że gotowy projekt leży w szufladzie u Wacława Martyniuka, szefa komisji regulaminowej i spraw poselskich. Na wszelki wypadek twórcy projektu unikają określeń "emerytura". Posłowie wolą mówić o "dodatkach" - czytamy w gazecie.
Szef sejmowej komisji, która pracuje nad projektem, niechętnie rozmawia na ten temat. Poseł Martyniuk twierdzi wręcz, że takiego projektu nie ma i nie było. Jednocześnie, chwilę później, zapewnia, że "prace zostały wstrzymane". Nad czym? Tego już nie chce powiedzieć. Jednak według informacji "Życia Warszawy", ponad miesiąc temu o opinię w sprawie pomysłu Martyniuk poprosił wszystkie kluby parlamentarne. Twierdzi jednak, że odpowiedzi jeszcze nie dostał. Nieoficjalnie wiadomo, że choć szefowie klubów są przeciw projektowi, to szeregowi posłowie chętnie zagłosowaliby za takim rozwiązaniem - pisze "Życie Warszawy".