Tak to już jest, że rolnik cały rok się trudzi i tylko w jeden dzień – podczas dożynek – może zapomnieć o pracy i oddać się świętowaniu. Swoje święto obchodzą rolnicy we wsiach i w gminach, ale i na dożynkach centralnych. Jednak gdziekolwiek by się nie odbywały, słychać to samo zdanie – "ten rok nie był łatwy". I właściwie odkąd sięgam pamięcią to zdanie padało zawsze. Chyba już tak po prostu jest, że żaden rok w rolnictwie nie jest łatwy.
Wrzesień, to czas świętowania zakończenia zbioru plonów. Nawet jeśli, tak jak w tym roku, dożynki poprzedziły kaprysy pogody – przymrozki, susze i wichury, przez co zbiory były mniej udane, każda wieś, gmina i region chcą godnie zakończyć rok ciężkiej pracy. Na rolnicze święto składa się wiele obrzędów, które mają zapewnić urodzaj na rok przyszły. Ważne jest, by ostatnią garstkę zboża wpleść w dożynkowy wieniec, a w nim samym wszystkie zboża, kwiaty i zioła mają swoje miejsce i znaczenie. By zapewnić urodzaj, wieniec trzeba obtańczyć i ośpiewać. Chleb dla gospodarza musi być upieczony z tegorocznego zbioru, by nikt nie głodował. Poza tą tradycyjną, na poły magiczną sferą, dożynki, to po prostu okazja do znakomitej zabawy, wytańczenia się i wyśpiewania, by choć na tę chwilę zapomnieć o trudach pracy na roli. A dola to nie łatwa i nie bez powodu gospodarze dożynek życzą rolnikom wszelkiej pomyślności na rok następny i dziękują za rolniczy trud. Kto pracę na roli zna, ten wie, że to bardzo lakoniczne określenie gospodarskiej codzienności.
Właściwie nie pamiętam, by kiedykolwiek w towarzyszących dożynkom okolicznościowych przemówieniach, pojawiło się stwierdzenie, że w minionym roku było nieco łatwiej, a bliższa i dalsza przyszłość zapowiadają się całkiem dobrze. Otóż nie. Zwykle słychać zatroskane glosy, że było ciężko, a jak będzie dalej, nie do końca wiadomo. Wygląda na to, że polski chłop permanentnie skazany jest na "trud rolniczego życia"
W tym roku nie dość, że pogoda była przeciw, to jeszcze w przyszłym roku zapowiadają się duże zmiany. A chłop zmian nie lubi. Teoretycznie powinno być tylko lepiej – już można korzystać z unijnych pieniędzy, które i po akcesji będą do wzięcia. Dzięki nim zmieni się w chłopskiej zagrodzie i sama wieś ma wypięknieć. Wiadomo jednak też, że nie wszyscy będą potrafili, czy chcieli sięgnąć po dofinansowanie. Ten kto myśli "politycznie" utrzyma się i będzie mu się wiodło całkiem nieźle. Reszta będzie musiała znaleźć sobie nowe miejsce, być może poza rolnictwem.
Wprawdzie długofalowe plany wypracowane dla sektora rolnego, poprawienie ustawodawstwa, uregulowanie problemu ubezpieczeń społecznych w rolnictwie, renty strukturalne, możliwość znalezienia alternatywnych źródeł dochodu na wsi, powinny sytuację ustabilizować. Polscy, ale i europejscy od przyszłego roku, rolnicy będą musieli się też zdecydować na określoną, dobrze przemyślaną strategię rozwoju gospodarstwa. Muszą mieć jednak świadomość, że nie od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, będzie dobrze i zapomnieć o roszczeniowym nastawieniu.
Przed rolnikami lata ciężkiej pracy, podejmowania strategicznych decyzji, umiejętnego zdobywania unijnej pomocy. Myślę, że jeszcze przez co najmniej kilka lat będziemy słyszeć podczas rolniczego święta, które także zadumie służy, że (...)ten rok do łatwych nie należał, a przyszły będzie wymagał wielu kolejnych wyrzeczeń.