Świętokrzyscy rolnicy nie łączą się w grupy producenckie. To oznacza, że na unijnym rynku mogą mieć trudności ze sprzedaniem swoich towarów.
W całym województwie są zarejestrowane tylko cztery grupy producenckie. Z
drugiej strony jest aż 97 organizacji rolników działających na innych zasadach -
jako spółki i stowarzyszenia. Ale to właśnie grupy producenckie mogą się ubiegać
o dofinansowanie swojej działalności czy zarejestrować produkt regionalny, który
podlega szczególnej ochronie prawnej.
- Grupa producentów owoców i
warzyw w pierwszym roku może uzyskać pomoc finansową na zorganizowanie się i
koszty administracyjne w wysokości 2,5 tys. euro. Może także ubiegać się o zwrot
części odsetek od kredytów na finansowanie inwestycji uwzględnionych w planie
działania - informuje Bernard Antos z Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa. - Ta pomoc to tylko jedna z korzyści. Ważniejsza jest
możliwość podpisywania dużych kontraktów czy prowadzenie wspólnych działań
marketingowych - dodaje.
Rolnicy jednak nie zakładają grup. -
Polacy nie chcą się organizować - uważa Waldemar Pietrasik, dyrektor
Wydziału Środowiska i Rolnictwa Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. -
Rolników zniechęcają również względy prawne - muszą prowadzić
rachunkowość i sprawozdawczość, a także płacić podatki od nieruchomości - uważa
Leszek Papaj, zastępca dyrektora tego wydziału.
Funkcjonowanie na unijnym
rynku wymaga jednak zorganizowania. - Przykładowo zdarzało się, że
sandomierska giełda potrzebowała 1000 ton ziemniaków, bo miała zamówienia z
Hiszpanii czy Bułgarii. Musiały one być jednorodne i opakowane. Z ich
zgromadzeniem w ciągu tygodnia był jednak problem - mówi Papaj. -
Rozdrobnienie powoduje, że rolnicy nie mogą przygotować jednolitej dużej partii
produktów - dodaje.
Zachętą do tworzenia grup może być pomoc
finansowa, ale do świętokrzyskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa nie wpłynął jeszcze żaden wniosek w tej
sprawie.