Działacze ludowi są zaniepokojeni pomysłem ograniczenia przydrożnych reklam - m.in. przy zakopiance - które w znacznej mierze stoją na gruntach rolnych i są źródłem dodatkowego dochodu dla rolników - pisze portal krakow.gazeta.pl.
Projekt ustawy o ochronie krajobrazu - który zakłada usunięcie szpetnych reklam stojących przy drogach i w centrach miast - ma po wakacjach trafić pod obrady Sejmu. Status reklam do tej pory jest nieuregulowany w polskim prawie - żadna ustawa nie precyzuje, co jest reklamą i gdzie można ją instalować. Dlatego często przedsiębiorcy wieszają reklamy, dogadując się jedynie z właścicielem terenu, bez wymaganego prawem zgłoszenia do urzędu gminy.
Ma to zmienić ustawa, którą przedstawi parlamentowi prezydent Bronisław Komorowski. W maju w Pałacu Prezydenckim zaczęły się konsultacje społeczne w tej sprawie. Inicjatywa niepokoi jednak rolników.
Czyja ziemia
- Ziemia, na której stoją billboardy, często należy do rolników, którzy dzięki temu mają dodatkowe źródło dochodu, szczególnie pomocne w latach nieurodzaju. Jeśli parlament ograniczy liczbę takich reklam, to rolnicy w Polsce będą biednieli - oburza się Jacek Soska z PSL, wiceprzewodniczący sejmiku małopolskiego, były wiceminister rolnictwa w rządach Józefa Oleksego i Włodzimierza Cimoszewicza, który sam prowadzi gospodarstwo rolne. - Poza tym nie bardzo sobie wyobrażam, jak ustawa o ochronie krajobrazu miałaby w praktyce funkcjonować. Pole jest prywatną własnością rolnika i może sobie ustawić na nim, co chce, jeśli tylko nie jest to budynek. Owszem, możemy dyskutować o formie billboardów, ich estetyce. Ale nie powinniśmy ich całkowicie zakazywać, bo takim zakazem wyrządzimy więcej krzywdy niż pożytku. Jeśli rząd zdecyduje się na taki krok, to rolnicy będą o tym pamiętali podczas najbliższych wyborów - uważa Soska.
Podobne zdanie mają przedstawiciele firm reklamowych. - Przez ponad 20 lat firmy i właściciele działek, na których stoją reklamy, zainwestowali ogromne środki. Branża daje pracę tysiącom osób. Dlatego zbyt pochopne i nieprzemyślane decyzje ustawodawcy mogą skutkować stworzeniem kolejnego chaosu i przynieść liczne szkody gospodarcze - przekonuje Paweł Tyszkiewicz, pełnomocnik zarządu Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR, które zrzesza 96 firm z branży reklamowej.
Estetyczny koszmar
PSL jeszcze nie zdecydował, czy poprze prezydencki projekt ustawy o ochronie krajobrazu. - Klub parlamentarny PSL nie zajmował się tą sprawą, czekamy na konkretne propozycje, bo na razie mówi się tylko ogólnikami, że trzeba coś zrobić z billboardowym chaosem. Osobiście też tak uważam, bo pod tym względem jest u nas gorzej niż na Ukrainie. Nie może być tak, że reklamę może postawić każdy, gdzie tylko chce. Nie przeceniałbym też roli przydrożnych reklam jako znacznego źródła dochodu polskich rolników - ocenia Stanisław Żelichowski, poseł PSL i były minister środowiska.
Parlamentarzyści PO są przekonani, że ustawa zacznie obowiązywać w przyszłym roku. - Podróżowanie zakopianką na Podhale pośród setek reklam między Nowym Targiem a Zakopanem to estetyczny koszmar. Reklamy, zamiast zachęcać, odstraszają i zasłaniają to, co najwartościowsze, czyli Tatry. Tak dłużej nie może być - ocenia Janusz Sepioł, senator PO, który bierze udział w pracach eksperckiego zespołu przygotowującego prezydencki projekt ustawy.
- Można się spodziewać, że proponowane zapisy ustawy będą budziły sprzeciw właścicieli ziemi, na których stoją reklamy i firm je ustawiających - dodaje Jerzy Fedorowicz, poseł PO, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. - Jestem przekonany, że posłowie PO poprą zapisy proponowane przez prezydenta. W końcu zrobimy porządek z chaosem billboardowym - zapowiada.
9441920
1