Wczoraj w koszalińskim Agrosie rozpoczęła się rejestracja bezrobotnych. Pośredniak uruchomił tam specjalny punkt. Syndyk Agrosu zapewnia, że robi wszystko, by uratować firmę. A zależy to od tego, czy znajdą się nowi inwestorzy. Jeżeli tak, to w pierwszej kolejności w Agrosie zatrudnieni zostaną byli pracownicy.
Rejestracja zwalnianych za porozumieniem stron pracowników Agrosu rozpoczęła się o ósmej. Pan Stanisław przepracował w Agrosie 19 lat. Dziś w pośredniaku zarejestrowało się osiemdziesiąt osób - ponad jedna czwarta pracowników. Pozostali zastanawiają się, co jest bardziej opłacalne: zwolnić się samemu, czy czekać, aż zwolni ich syndyk.
Prezes Krzysztof Lewczuk, który zdaniem większości pracowników przyczynił się do upadku Agrosu, mówił dziś - że jest zaskoczony, iż upadłość Agrosu została ogłoszona tak szybko. I przekonywał, że nie działał na szkodę firmy. Choć Agros zadłużony jest na 15 milionów złotych, to syndyk nie planuje na razie wyprzedaży majątku. Przeciwnie, liczy na inwestorów i na to, że zakład wznowi produkcję i ludzie wrócą do pracy. Nieoficjalnie wiadomo, że na pracę w Agrosie liczyć może 40 osób: głównie w księgowości i kadrach.