Nawet o tym nie wiemy – jesteśmy ptasią potęgą Europy. Ale po wejściu do Unii możemy szybko stracić nasze skowronki i czajki. A wszystko przez bezpośrednie dotacje dla rolników.
Nie, błagam, nie, tylko nie to! – krzyczał pan Hawkings,
wymachując rękami. – Z tymi pieniędzmi z Unii róbcie, co wam się
podoba. Kupcie sobie samochody albo wydajcie na kulturę, ale na Boga, nie
przeznaczajcie ich na bezpośrednie dotacje do
rolnictwa!
Jeszcze chwilę wcześniej pan Hawkings (po
polsku Jastrzębski) zachowywał się jak przykładny Anglik, co to nawet gdy mówi o
katastrofie albo o wojnie, minę ma taką, jakby rozmawiał o popołudniowej
herbatce.
Wraz z kolegami, którzy przylecieli na "Ptasi
Festiwal" (coroczna wędrówka po ptasich rajach naszego kraju: Puszczy
Białowieskiej i Bagnach Biebrzańskich), piekł kiełbaski, popijał piwo i
opowiadał o spełnionym marzeniu wielu europejskich obserwatorów ptaków. Tuż przy
wejściu do Białowieskiego Parku Narodowego zobaczył puszczyka mszarnego. Sowę,
co ma głowę wielką jak człowiek, a rozpiętość skrzydeł do niemal dwóch metrów.
To wielkie bydlę lata po lesie bezszelestnie niczym duch i, co ciekawe, siada
bardzo nisko i nie boi się człowieka.
Zwykle, żeby coś
takiego zobaczyć, trzeba przedzierać się przez skandynawską tajgę. Pan Hawkings
jednak opowiadał o tym półsłówkami, skupiając się na swojej kiełbasce. I dopiero
moje pytanie o unijną politykę rolną zmieniło zimnego jak ryba Anglika w
gorącokrwistego Włocha z Południa: – Ratujcie swoje wróble mazurki,
ortolany, skowronki, czajki! Bo w piętnastogwiazdkowej Unii już po
ptakach!
Co ma skowronek do
wołowiny
Żeby wyjaśnić, co tak wstrząsnęło panem
Hawkingsem, trzeba się cofnąć do okresu zwanego rewolucją
neolityczną.
Jakieś 10 tys. lat temu na Bliskim Wschodzie
człowiek stwierdził, że znacznie łatwiej będzie mu się żyło, gdy zamiast uganiać
się za zwierzyną i łazić coraz dalej w poszukiwaniu pożywnych roślin, będzie
jedno i drugie hodował na miejscu.
Bycie rolnikiem bardzo
spodobało się człowiekowi i ten sposób na życie bardzo szybko podbił całą
Eurazję. Zagospodarowywano pod uprawy żyzne doliny rzek i stepy. Żyli tam
przodkowie dzisiejszych czajek, ortolanów, derkaczy, mazurków, skowronków,
bocianów i cierniówek. Ptaki nie miały wielkiego wyboru: albo się przystosują,
albo zginą. No więc dokonały wyboru i związały się z rolnictwem –
wyjaśnia dr Przemysław Chylarecki z Muzeum Instytutu Zoologii PAN w Warszawie, a
po pracy prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony
Ptaków.
Do połowy XX wieku tereny rolnicze zajmowały połowę
powierzchni całej Europy, a większa część ptaków, o których mówimy, stała się
pospolita. Idylla trwała do 1957 roku. Wtedy to Niemcy, Francja, Włochy i kraje
Beneluksu popisały traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską. Europa pamiętała
jeszcze głód wojenny i z pierwszych lat po wojnie. To się nie powtórzy -
postanowiono. Taniej żywności ma być w bród. Traktat przewiduje dopłaty do
produkcji w ramach tzw. Wspólnej Polityki Rolnej – do każdej tony zboża lub
kilograma wołowiny rolnicy mają dostawać subsydia.
W 1973
roku do Wspólnoty przystąpiła Wielka Brytania, gdzie wielbicieli ptaków już
wtedy było całe mnóstwo. Pan Hawkings dokładnie pamięta początek lat 70.
Wychodził na pola z lornetką i z wielką przyjemnością przyglądał się skowronkom,
czajkom i cierniówkom. Czasami udało mu się usłyszeć derkacza. To były
piękne czasy – łza kręci się w oku pana
Hawkingsa.
Brytyjczycy zaczęli liczyć ptaki pospolite już
od wczesnych lat 70. Oni pierwsi poczuli, że coś złego się święci, i zaczęli się
przyglądać gatunkom uznawanym za pospolite – mówi dr
Chylarecki.
To nie gosposia
Beethovena
W 1818 roku mieszkający w Wiedniu Ludwig
van Beethoven kompletnie ogłuchł. Wcześniej jednak ucho genialnego kompozytora
łowiło każdy dźwięk. Być może w czasie wycieczek za miasto Beethoven zapamiętał
głos małego ptaszka o szarej główce i cynamonowym upierzeniu. Raczej go nie
widział, bo ptaszek zakłada gniazdo na ziemi wśród gęstych roślin, a śpiewa tuż
pod szczytami wysokich drzew. Pierwsze nuty śpiewu ptaszka utkwiły Beethovenowi
w głowie, bo gdy ornitolodzy słuchają dziś V Symfonii napisanej w 1802 roku, nie
mają wątpliwości, że rozpoczyna ją pieśń godowa samca ortolana. Teorię mówiącą o
tym, że początek to śmiech gosposi wielkiego kompozytora, ornitolodzy odrzucają;
pieśń ortolana bardziej odpowiada tym nutom niż jakiś tam
śmiech.
Za czasów Beethovena na pewno łatwo było
usłyszeć tego ptaka w większości krajów Europy – mówi dr
Chylarecki. – Ale gdyby Beethoven żył w Niemczech w drugiej połowie XX
wieku, V Symfonia zaczynałaby się inaczej.
Ortolan w
Niemczech i większości krajów Europy Zachodniej zagrożony jest wyginięciem.
Szansę zapoczątkowania V Symfonii śpiewem ortolana Beethoven miałby za to w
Polsce. Wynika to z monitoringu pospolitych ptaków lęgowych prowadzonego od 2000
roku przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków: co trzeci europejski
ortolan mieszka w Polsce!
Kitu-ciach i po
cierniówce
A tam, na suchym świerku, jest
gniazdko dzierzby gąsiorka – wskazuję Peterowi drzewko za naszą
stodołą. Gąsiorki zna chyba każdy Polak, choć może akurat nie wie, że gąsiorek
to właśnie gąsiorek. Najczęściej widzimy samce, które siedzą na drutach i
wpatrują się w dół. Jak gąsiorek zobaczy owada, atakuje go i niesie samicy lub
pisklętom albo nabija na jakiś kolec na krzewie.
Żartujesz? – Peter, młody holenderski ornitolog, nie dowierza. Dopiero
gdy pokazuję mu palcem gniazdko, a w nim pięć łysych pisklaków, na jego twarzy
pojawia się zachwyt. Żeby zobaczyć w Holandii dzierzbę gąsiorka, trzeba się
nieźle nabiegać. Mieszka tam nie więcej jak 200 par tych ptaków. A w
Wielkiej Brytanii już nawet nie ma co szukać gąsiorków. Ostatni raz widziano ich
rodzinę w latach 90. Tymczasem, jak wynika z naszego monitoringu, liczba par w
Polsce oceniana jest na 200-300 tys. To 1500 razy więcej niż w
Holandii.
To, co u nas pospolite, za naszą zachodnią granicą
może być już rzadkie, a nawet wymierające. Tak jest z kuzynem ortolana -
potrzeszczem, który lubi śpiewać (trzeszcząco), siedząc na drutach
telefonicznych. W Niemczech jest go ośmiokrotnie mniej niż w Polsce, choć
powierzchnia tego kraju jest o 14 proc. większa od naszego. Przy zarośniętych
miedzach i rowach, w pobliżu upraw rzepaku lub zbóż można usłyszeć
cierniówkę – maleńką pokrzewkę. Ornitolodzy mówią, że najlepsza
transkrypcja śpiewu tego ptaka to "pic-w-dupę--kitu-ciach". U nas liczebność
cierniówek ocenia się na 1,2 do 2 mln par. W Niemczech jest ich między 200-500
tys. par, czyli przynajmniej trzy razy mniej.